[55]GAWĘDA O BOCIANIE.
I.
Wiatr chłodno westchnął i mgłami kręci,
Zima już blizko, ej blizko!
Bocian poważny, stróż sianożęci,
Rozpuszcza skrzydła, tumani, męci,
I zwolna płynie na rżysko.
Siadł, zaklekotał, zwiesił dziób duży
I zamknął poważnie oko.
Snadź syn litewski marzy głęboko
O swej zamorskiej podróży.
II.
Miłoż to lecieć w auzońską stronę,
Miło coś widzieć i wiedzieć,
A rozważając trudy minione,
Plondrować Nilu brzegi zielone,
Na piramidzie posiedzieć!
Lecz ach! wiadomo jednemu Bogu,
Czy ujdę śmierci lub klęski?
[56]
Czy wrócę jeszcze w kraj nadniemeński?
Siądęż na kupie murogu?
III.błonie Litwy! cudneż to błonie!
Tu wszystko szczęściem rozmarzy;
Słonko ciepluchne, sianożęć wionie,
Dziatwa klekoce, a tam na stronie
Słychać brząkanie kosarzy.
Słodkoż tu było! — Bóg wie co dalej?
Czy wracać już będzie poco?
Może dąb z gniazdem zamieć obali,
Lub kry wiosenne zgruchocą?!
IV.Lepiejby swemi czuwać oczyma
W miejscu, gdzie szczęścia tak wiele;
Lecz piersi czują, że idzie zima,
Na żółtej łące już żeru niema,
Za chwilę śnieg ją zaściele!
I ptak — opiekun błoni ojczystej,
Wyprężył dziób swój czerwony,
Podbiegł, rozwinął lot zamaszysty...
Uleciał w auzońskie strony.
1849. Załucze.