Gallikan

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Hrotswitha z Gandersheim
Tytuł Gallikan
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej
Redaktor Piotr Chmielowski,
Edward Grabowski
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Gallikan (dramat).
Wódz Konstantyna, Gallikan, zgadza się wyruszyć przeciw Scytom, ale stawia za warunek, żeby cesarz wydał zań córkę swą Konstancyę, która ślubowała dziewictwo. Konstancya pozornie przystaje, lecz ślub odkłada do czasu powrotu Gallikana z wyprawy i żąda, żeby Gallikan wziął ze sobą jej nauczycieli, chrześcijan Jana i Pawła, a jej powierzył na ten czas dwie swoje córki. Córki te przekonane przez Konstancyę, postanawiają poświęcić się Bogu, Jan zaś i Paweł w chwili ciężkiej dla wojska rzymskiego, namawiają Gallikana, by ślubował się ochrzcić, za co Bóg da mu zwycięstwo. Wróciwszy, Gallikan dobrowolnie zrzeka się ręki Konstancyi. Część druga dramatu opowiada dzieje męczeństwa Gallikana, Jana i Pawła za czasów Juliana Odstępcy. Przytaczamy ustęp rozmowy bohatera z cesarzem i jego córką.

Gallikan. Starałem się zawsze, o Konstantynie, spełniać rozkazy twoje i nigdym nie wymawiał się od działania.
Konstantyn. Niema co przypominać tego; dobrze o tem pamiętam; dlatego mówię do ciebie, zachęcając raczej niż rozkazując. Postęp według swego zwyczaju.
Gallikan. Dołożę wszelkich starań.
Konstantyn. Rad jestem wielce.
Gallikan. Spełnienie rozkazów twoich droższem mi będzie od życia.
Konstantyn. Pochwalam twoje usposobienie.
Gallikan. Ale silne pragnienie spełnienia obowiązku wymaga większej nagrody, a trudność spełnienia pracy lżejszą się staje wskutek nadziei, że słuszna czeka nagroda.
Konstantyn. Rzecz jasna.
Gallikan. Dlatego proszę cię, obiecaj mi nagrodę za niebezpieczeństwo, na jakie się narażę, ażebym mężnie walcząc, nie padł w boju, lecz się pokrzepiał nadzieją.
Konstantyn. Nigdym ci nie odmawiał i odmawiać nie będę niczego, co się wydawało dobrem senatowi; dlatego uważany jesteś za mego przyjaciela i stoisz wyżej od reszty dworzan.
Gallikan. Prawda, ale nie o to mi teraz chodzi.
Konstantyn. Jeśli chcesz czego innego, powiedz.
Gallikan. Zupełnie czego innego.
Konstantyn. Czegoż?
Gallikan. Jeśli mi wolno powiedzieć...
Konstantyn. Ależ naturalnie.
Gallikan. Rozgniewasz się.
Konstantyn. Z pewnością nie.
Gallikan. Z pewnością się rozgniewasz.
Konstantyn. Wcale nie.
Gallikan. Nie będziesz panował nad sobą.
Konstantyn. Nie lękaj się tego.
Gallikan. Powiem, spełniając twój rozkaz: kocham córkę twoją, Konstancyę.
Konstantyn. Dobrze robisz: córkę cesarza należy kochać i szanować.
Gallikan. Przerywasz mi mowę.
Konstantyn. Nie przerywam.
Gallikan. Ja, jeśli pozwolisz, pochlebną żywię nadzieję wzięcia jej za żonę.
Konstantyn. Nie małej on żąda nagrody i dla was, dowódcy, niezwykłej.
Gallikan. Już się oburza. Przewidywałem to. Pomóżcie mi, proszę was, prośbami swemi.
Dowódcy. Wielki cesarzu, w prośbie jego niema nic uwłaczającego twojej godności.
Konstantyn. Co do mnie, zgadzam się, ale trzeba się wprzódy dowiedzieć, jak to przyjmie moja córka.
Dowódcy. Całkiem słusznie.
Konstantyn. Pójdę i zapytam ją, jeśli tego życzysz sobie, Gallikanie.
Gallikan. Wielce życzę sobie.
Konstancya. Cesarz idzie ku nam smutniejszy niż zwykle; dziw mię bierze, dlaczego?
Konstantyn. Chodź tu, córko moja. Chcę z tobą pomówić.
Konstancya. Jestem tu, władco. Rozkazuj, czego życzysz sobie?
Konstantyn. W wielkim jestem niepokoju i ciężkim smutku.
Konstancya. Jak tylko zobaczyłam cię nadchodzącego, spostrzegłam twój smutek i choć nie znałam przyczyny, zmieszałam się i zlękła.
Konstantyn. Ja boleję nad tobą.
Konstancya. Nademną?
Konstantyn. Tak jest, nad tobą.
Konstancya. Strach mnie zbiera. Cóż to takiego, panie!
Konstantyn. Ciężko powiedzieć; lękam się zasmucić ciebie.
Konstancya. Daleko gorzej mi będzie, jeśli mi nie powiesz.
Konstantyn. Wódz mój Gallikan, który wielu zwycięstwami pozyskał pierwszeństwo wśród wszystkich dowódców, i którego pomocy potrzebujemy tak często dla obrony ojczyzny...
Konstancya. I cóż on?...
Konstantyn. Prosi o rękę twoją.
Konstancya. O moją?
Konstantyn. Tak jest.
Konstancya. Wolę raczej umrzeć.
Konstantyn. Przewidywałem to.
Konstancya. Niéma w tem nic dziwnego; toż za zgodą twoją i pozwoleniem ślubowałam Bogu zachować dziewictwo...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Hrotswitha z Gandersheim i tłumacza: anonimowy.