Encyklopedja Kościelna/Boehme Jakób

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Encyklopedja Kościelna (tom II)
Redaktor Michał Nowodworski
Data wyd. 1873
Druk Czerwiński i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

Boehme Jakób, syn rolnika, luteranin, ur. 1575 r. we wsi Alt-Seidenberg, pod Zgorzelicami (Görlitz). Dzieckiem będąc, chodził za stadami swego ojca, później uczył się w szkółce wiejskiej, następnie był w Zgorzelicach terminatorem u szewca. Nieokreślone pragnienie czegoś wyższego wcześnie rozbudziło się w Jakóbie B. i wkrótce się zamieniło w przekonanie, iż jest on do czegoś niepospolitego powołanym. Chłopcem szewckim jeszcze będąc, słowa zachęty i pochwały, usłyszane od jakiejś nieznajomej osoby, wziął za wskazówkę z nieba pochodzącą i podwoił gorliwość w modlitwie. Po niejakim czasie udał się na wędrówkę, lecz wrażenia z niej wyniesione nie zmieniły marzycielskiego usposobienia Jakóba. Pilnie uczęszczając na kazania protestanckie, w których wtedy gwałtownie napadano na naukę katolicką, albo też rozniecano walkę między luteranizmem a kalwinizmem, wpadł on w wielkie zwątpienie. Po ciężkich walkach wewnętrznych uczuł w sobie B. jakieś duchowe światło i radość, które trwały w jednakiej mocy przez dni siedm. Powróciwszy z wędrówki, ożenił się i zaprowadził warsztat szewcki w Zgorzelicach. Wpośród zajęć i trosk domowego życia, zaczął Boehme zastanawiać się nad związkiem i podstawą wszechrzeczy. Na takich rozmyślaniach upłynęło lat kilka, gdy pewnego dnia, pogrążony w głębokiej zadumie, utkwił on wzrok swój na polerowanych naczyniach cynowych, jaskrawo migocących od promieni słonecznych; wtedy nagle poczuł w sobie jakieś nadzwyczajne natchnienie, rozwiązujące mu pytania, na których wyjaśnienie duch jego napróżno się silił. Dziesięć wszakże lat upłynęło, nim ujął on w formę słowa to czém umysł jego był nieustannie zajęty; dopiero w 1612 r. zabrał się do wykładu swego pojmowania Boga i świata, w dziele noszącém tytuł: Aurora czyli wschodząca jutrzenka (Aurora oder die Morgenröthe im Aufgange). Aurora nie znalazła nakładcy, lecz w rękopismach, przechodząc z rąk do rąk, znajdowała licznych czytelników. Wieść o dziele Boehmego doszła do miejscowego proboszcza Jerzego Richter, który z kazalnicy gromił marzycielskiego szewca, nazywając go kacerzem i uwodzicielem, a w końcu wpływem swoim wymógł wmieszanie się magistratu miejskiego. Boehme, aby uniknąć wypędzenia z miasta, oddał rękopism i obiecał na przyszłość nic nie pisać (26 lipca 1613 r.). W przeciągu pięciu lat dotrzymywał danego słowa, lecz umysł jego w ciągłym znajdował się niepokoju, a przyjaciele, których zjednał sobie ową Aurorą, nalegali, aby nie zaniedbywał udzielonych sobie darów Bożych. W 1618 r. B. rozpoczął teozoficzne listy, w następnym napisał rozprawę O trzech pierwiastkach istoty Bożej (Von den drei Prinzipien des gött. Wesens), poczém już dzieło za dziełem w szybkiej po sobie następowały kolei. Dla dokładnego zrozumienia systematu B., najważniejsze są następujące dzieła: Traktat o początku i o znaczeniu wszechrzeczy czyli signatura rerum (Von der Geburt u. Bezeichnung aller Wesen); Tablice o trzech pierwiastkach Boskiego Objawienia (Tafeln v. d. drei Principien göttl. Offenbarung); Clavis czyli klucz do najważniejszych punktów (Schlüssel der vornehmsten Punkte). Boehme porzucił rzemiosło i utrzymywał się z zasiłków, które mu dawali zwolennicy jego nauki. Do 1623 r. dzieła jego rozszerzały się tylko za pomocą rękopismów i dopiero w końcu 1623 r. niejaki Abraham von Frankenberg wydrukował kosztem swoim pięć małych traktatów Boehmego, p. n. Droga do Chrystusa (Weg zu Christo). Książka ta szybko się rozeszła, lecz jej popularność ściągnęła na głowę autora nową burzę. Proboszcz Richter widząc, jak wielki rozgłos zyskują rozumowania Boehmego, nietylko z kazalnicy ponowił napady przeciwko niemu, lecz nadto napisał po łacinie traktat polemiczny, pełen apostrof obelżywych dla marzyciela. Magistrat zgorzelicki, obawiając się nowych niespokojności z powodu tej sprawy, radził Boehmemu, aby dobrowolnie się stawił się przed elektorem saskim i usprawiedliwił się ze swego pojmowania rzeczy religijnych. B. pojechał do Drezna, znalazł tam łaskawe przyjęcie i uzyskał obietnicę opieki od samego elektora; wkrótce, po powrocie z Drezna, śmierć usunęła najzawziętszego przeciwnika autora Aurory, proboszcza Richtera. Zdawało się, że B. mógłby już odtąd żyć w spokoju, gdy nagle dotknęła go ciężka choroba, po której nastąpiła śmierć 21 Listopada 1624 r. Boehmego nazwali współcześni niemieckim filozofem i rzeczywiście on pierwszy zaczął w niemieckim języku pisać dzieła, które mają pewien związek z filozofią. Aby słusznie ocenić Boehmego, trzeba uprzytomnić sobie warunki, w jakich się on wychował i żył. W nauce nabył on tyle wiadomości, ile ich dać mogła wiejska szkoła XVI w. Skrzętnie zbierał wszystko, co mogłoby umysł jego oświecić, lecz, nie posiadając języka łacińskiego, nieliczne do tego znajdował źródła. Oprócz Biblji, znał on tylko kilka traktatów teozoficznych i niemieckie dzieła Teofrasta Paracelsa, z których przejął terminy filozoficzne. Ucząc się od takich mistrzów, jak Paracels i W. Weigel, Boehme nie mógł rozszerzyć swego horyzontu umysłowego, zaczém poszło, przy wrodzonej mu skłonności do marzycielstwa, zamiłowanie wszystkiego, co tajemnicze i nadzwyczajne. Nadto, śmierć zaskoczyła B. wtedy właśnie, gdy umysł jego dojrzewać zaczynał. Nie dziw więc, że w dziełach jego brak związku między myślami i dokładnego rzeczy przedstawienia. Niekiedy to, co było dla niego z początku symbolem lub obrazem jakiejś rzeczy, w biegu dalszego rozumowania staje się właściwém jej wyrażeniem. Często wpada w sprzeczności, głównie z braku filozoficznego wykształcenia pochodzące. Przedewszystkiém panuje w nim fantazja. Jak u żydowskich kabalistów, tak i tutaj pojęcia występują w fantastycznych obsłonach, w analogjach i obrazach, a na wyrażenie ich znowu robi z różnych języków mieszaninę. Jakość (qualitas) wywodzi od źródła (Quelle), magię od Macht i Mögen (moc, módz); gdzie nie wystarczają podobne wywody etymologiczne, materjału dostarczać mu musi chemja. Sól znaczy u niego ostrą magnetyczną żądzę natury, merkurjusz znaczy ruchliwość i rozdzielenie, siarka jest niepokojem natury i t. p. W wielu punktach odstępuje od Pisma św., gdzieindziej zaś wypowiada myśli zgodne z prawdą i nauką chrześcjańską, lecz niezgodne z własnym jego systematem. Pomimo to dzieła B. zawierają wiele bardzo głębokich pomysłów; przebija się w nich uczucie niekłamanej, choć zwichniętej pobożności. Boehmego badania odnoszą się do Boga i do całego świata, lecz ich punktem środkowym jest pojęcie, które sobie wytworzył o Istocie i działalności Boga. Bóg jest podług niego czystą nieokreślonością. Jest on czystym duchem bez wszelkiej istoty, jest wiekuistém nicestwem. Jako taki, jest on mysterium magnum, jest odwiecznym pierwszym pierwiastkiem, w którém panuje wiekuista cisza i tajemniczość. Ale jest on zarazem odwieczną wolą stania się przyczyną i istotą, a tym sposobem objawienia się. Bóg zaś zrodzić się jako Istota może tylko przez to, że w sobie postawi wiekuiste dwóch pierwiastków przeciwieństwo, bo co się ma objawić, musi się w sobie rozdwoić; bez przeciwieństwa niemożliwém jest objawienie siebie. — Jednym z tych dwóch pierwiastków jest ciemność, drugim światło; jednym gniew, drugim miłość; jednym natura, drugim serce, uczucie Boga. W tęsknocie porodzin swoich, wola pierwotnego pierwiastku wnika w siebie i napełnia się. To jest ciemnością; że zaś ciemność niemożliwą jest bez jej przeciwieństwa, bez światła, tedy jednoczesnym błyskiem powstaje światło i łagodzi znowu ciemność. Ciemność zaś jest wiekuistą naturą (centrum naturae); światło zaś, z tego centrum naturae wychodzące, jest wiekuistym duchem Boga. Tym sposobem Bóg staje się rzeczywistą istotą, złożoną z natury i ducha (ciała i duszy), i tym sposobem dokonało się jego objawienie samego siebie. — Pierwiastkiem zaś ognistym, z którego powstało światło, jest Ojciec; światło, jakie z ciemności zajaśniało, jest Syn; z przenikania się zaś wzajemnego dwóch pierwiastków powstaje Duch św. „jako żywa siła z Boga, która od Ojca i Syna wychodzi.“ Ale tylko od drugiego pierwiastku, t. j. od światła, istota pierwotna nazywa się Bogiem; od pierwszego pierwiastku, t. j. od ciemności, czyli od wiekuistej natury, istota pierwotna nie nazywa się Bogiem. — Z temi wywodami łączy się nauka Boehmego o siedmiu kształtach natury w Bogu. Pierwszym jest ciemna surowość, w której Bóg siłą wiekuistej swej woli się skupia. Drugim jest ruch, z którego duch i życie wypływa. Trzecim jest boleść niepokoju. Gdy bowiem surowa żądza skupia do siebie, a ruch pędzi od siebie, powstaje ztąd straszliwy niepokój, podobny do koła ixionowego, nieustannie obracającego się około siebie. Czwartym kształtem natury jest błyskawica, wyrywająca się z owego niepokoju i rodząca życie. Piątym jest owo słodkie światło, owa słodka miłość, jaka rodzi się z błyskawicy. Szóstym jest dźwięk. Siódmym nareszcie cielesne zebranie działania innych właściwości — istotna mądrość, ciało Boże. — Z teogonicznym procesem łączy się kosmogoniczny. Świat stworzony jest z „wiekuistej natury,“ z „siedmiu duchów“ (kształtów natury) wiekuistej natury. W duchu Boga idea świata była odwieczna; wiekuista natura w Bogu jest owém fiat, stań się, przez jakie wola nadaje istotę temu, co widzi ona w wiekuistej mądrości. Wszystkie tedy kształty natury, jakie są w Bogu, są i w świecie; tylko że w Bogu znajdują się one w zgodności (w temperaturze, w konkordancji), w świecie zaś wyszły z tej zgodności, są w rozróżnieniu. Tym sposobem powstanie świata jest pierwszego rodzaju emanacją z Boga. „Wiekuisty Bóg, mówi Boehme, wszystko stworzył wiekuistém swojém słowem z siebie, t. j. z dwóch swoich własności, z wiekuistej natury, czyli z gniewu, i z miłości łagodzącej gniew, czyli naturę. Stworzenie jest tchnieniem na zewnątrz, lub wypowiedzeniem istoty Boga. Bóg jest istotą wszystkich istot. Jest on jeden i wszystko; co nazywamy stworzeniem, jest tylko igraniem Boga z samym sobą.“ Świat jest tedy trzecim pierwiastkiem, wypływającym z dwóch pierwszych pierwiastków w Bogu. — Przeciwieństwo pomiędzy światłem a ciemnością w Bogu, pojmuje Boehme nietylko jako naturalne, ale jako etyczne, jako przeciwieństwo dobrego i złego. Istota istot, mówi on, jest jednością, ale w rodzeniu swojém dzieli się na dwa pierwiastki, światło i ciemność, dobro i zło. W pierwszym pierwiastku Bóg jest piekłem, w drugim jest niebem. Tylko że złe w Bogu się nie objawia: dobro trzyma je na uwięzi. W świecie stworzonym rzecz się ma inaczej. Kształty natury nie są tu w temperaturze, w zgodności, dla tego przeciwieństwo dobrego i złego ukryć się nie może, ale musi wystąpić na jaw. Ztąd ciągła w świecie walka jest kosmiczną koniecznością. W każdej rzeczy jest dobre i złe i właśnie na tém przeciwieństwie polega narodzenie życia. Jak dobre tak i złe w ostatnim rezultacie pochodzi z Boga; ponieważ jednak złe pochodzi z pierwszego pierwiastku w Bogu, a Bóg nie nazywa się Bogiem z tytułu tego pierwiastku, przeto można mówić, że Bóg nie jest przyczyną złego. — Człowiek jest obrazem Bożym, a zarazem mikrokosmem (małym światkiem). Ale w istocie i życiu trzy również tkwią pierwiastki. I tak, dusza jego dzieli się na ognistą, światłą i zwierzęcą. Ognisty pierwiastek duszy, pochodzący z wiekuistej natury, przez Boży pierwiastek światła podniesiony został do podobieństwa Bożego, i to stanowi duszę światła. Do duszy zwierzęcej należy rozum i cała światowa nauka i mądrość; pochodzi ona z gwiazdy i powstaje razem z ciałem; tylko duszę światłą z jej ognistym pierwiastkiem tchnął Bóg w pierwszego człowieka po stworzeniu jego ciała. Ciało także dzieli się trojako: na niebieskie, gwiazdowe i żywiołowe. — Odpowiednio do pochodzenia duszy z trzech pierwiastków, każda jej część pozostaje pod wpływem swego przyciągającego ją pierwiastku. W człowieku tedy walczą o człowieka trzy pierwiastki. Od niego zależy oddać się jednemu lub drugiemu. Któremu się on odda, pierwiastkowi ziemskiemu, piekielnemu, czy niebieskiemu, ten go opanowywa i daje mu swoje obyczaje, swoją wolę i jest mu przewodnikiem. — Na tych pojęciach wstępnych opiera się nauka Boehme’go o upadku grzechowym i odkupieniu. Świat stworzony był pierwotnie w niebieskim, ubłogosławionym stanie Księciem świata był anioł. W skutek upadku aniołów, rozpadł się cały ów świat pierwotny, stracił swoje świetność, upadł. Co wprzód było niewidzialne i uduchowione, teraz stało się ziemskie, zmysłowe, materjalne. Z ruiny tej odbudował Bóg przez sześć dni nowy świat widzialny, i na księcia, zamiast anioła, dał mu człowieka. Ale i człowiek w pierwotnym swoim stanie był podobnym do anioła. Ciało jego było ubłogosławione i bezpłciowe. Przez trzeci jednak pierwiastek, panujący w zwierzęcej części jego duszy, dał się pociągnąć do rozkoszy ziemskiej. Tym sposobem stracił podobieństwo Boże, duszę światłą, i ciało jego zamieniło się na zwierzęce, zmysłowe ciało. Człowiek więc popadł w moc złego. Zewnętrzny, zwierzęcy człowiek przyszedł do rządów; we wnętrzu jego piekielny obraz, dusza ognista, czyli pierwiastek ciemności, został uwolniony z więzów, w jakich go poprzednio obraz Boży trzymał; człowiek odtąd siłą i popędem owego piekielnego pierwiastku robi, działa tylko źle. Ale za rozbudzeniem w człowieku pierwiastku ciemności, rozbudził się też ten pierwiastek i w Bogu, i objawił się jako gniew i pomsta. Dla zmienienia następstw grzechu, Bóg stał się człowiekiem. Rozróżnić jednak należy dwojakie stanie się człowiekiem, niebieskie i ziemskie. Najprzód bowiem Syn Boży stał się niebieskim, a później ziemskim człowiekiem. Niebieskie człowieczeństwo przyniósł on z sobą z nieba, ziemskie wziął z Marji. Tym sposobem człowieczeństwo w Chrystusie wróciło do swojej pierwotnej czystości; niebieskie człowieczeństwo, obraz Boży, zostały przywrócone i trzy pierwiastki weszły na nowo w zgodność. — Celem odkupienia było przeprowadzenie togo zwrotu na wszystkich ludziach. Dla dokonania jednak tego, musiał wprzód Zbawiciel przezwyciężyć zaród piekielnego obrazu duszy, wiekuisty gniew Boży; musiał przezeń siłą się przebić, aby przeprowadzić człowieka przez gniew na światło miłości. I tego właśnie dokazały cierpienia i śmierć Zbawiciela. Odrodzenie zaś pojedyńczego człowieka w ten sposób się odbywa, że wchodzi on w osobę Chrystusa i w nim dopiero odzyskuje pierwiastek światła, obraz Boży. Jak Bóg w Chrystusie został człowiekiem, tak przez Chrystusa staje się człowiekiem we wszystkich ludziach, jeżeli ci mają być odrodzeni. I jak w Chrystusie człowieczeństwo stało się Bogiem, tak też i wszyscy ludzie w Chrystusie powinni stawać się Bogiem. Drogą do tego jest wiara i to drogą jedyną. Wiarę zaś w człowieku Bóg sprawia, człowiek nie ma tu nic do czynienia, powinien zachować się zupełnie biernie. Jest to oddanie się; na gruncie tego oddania się wyrasta wiara, a gdy przez wiarę pierwiastek światła zanurzy się w człowieku, człowiek wówczas zdolnym jest do mystycznego widzenia. W tém widzeniu przeglądamy na wskroś wszystkie rzeczy, wnikamy nawet w głębie Bóstwa. I to jest nawet głównym warunkiem wszelkiego prawdziwego poznania. Boehme się też chwalił, że wszystko pisał z tego bezpośredniego w Bogu widzenia. „Pokorny ten mystyk“ wysyłał do piekła wszystkich, którzy mu wierzyć nie chcieli. — Co do moralności, mówi zawsze o panowaniu nad sobą i zaparciu się siebie; żąda on, aby chrześcjanin nie uważał się za właściciela swego majątku, lecz za szafarza ku pożytkowi bliźnich. Tu i owdzie wszakże dostrzegać się dają ślady otoczenia, w jakiém się wychowywał. Niekiedy podnosi głos przeciwko Papieżowi. Utrzymuje, że żyjący mogą modlitwami przyjść w pomoc duszom umarłych, że za wstawiennictwem świętych z dopuszczenia Bożego mogą się dziać cuda, a pomimo to nie dopuszcza, aby święci modłami swemi u Boga cobądź dla pozostających na ziemi braci wyjednać mogli, ponieważ, gdyby się na to ośmielili, okazaliby się winnymi powątpiewania o miłosierdziu Bożém. — Boehmego dzieła były kilkakrotnie drukowane; liczne pisano do nich komentarze; syn owego proboszcza Richtera, który tak ciężko dał się we znaki marzycielskiemu szewcowi, własnym kosztem wydrukował wyciąg z jego dzieł. Najżarliwszym stronnikiem nauki Boehmego był J. G. Gichtel (ob.), którego staraniem wyszło kompletne wydanie wszystkich dzieł B. w Amsterdamie 1682 r. Schiebler wydał dzieła jego w Lipsku 1841 r. Oprócz Niemiec, dzieła B. najwięcej się upowszechniły w Anglji; tu przetłumaczyli je w XVII w. Sparrow i Taylor; Podarge pracował nad ich wyjaśnieniem, a Joanna Leade, w tymże celu założyła stowarzyszenie filadelfów. Metodysta Wilh. Law wydał nowe tłumaczenie dzieł B. w 1765 r. Filozofja wolterjańska XVIII w. i nowoczesna przyrodnicza filozofja, wspominają o B. z pogardą; pewne uznanie zyskał on za to w szkole Szellinga. Cf. Jakób Boehme, Fr. de la Motte Fouqué, Greiz 1831; J. Boehme’s Leben u. Lehre von Wullen, Stuttg. 1836 (rzecz dosyć lekko traktowana); Die Lehre des teutschen Philosophen J. Boehme von Hamberger, 1844; J. Boehme u. seine Bedeutung für unsere Zeit, von Weisse, w Fichte’go Zeits. für Ph. u. spec. Theol. Bd XIV 1845; Staudenmeier, Philos. des Christenthums; Stöckl, Lehrb. d. Gesch. d. Philosophie p. 566.