Dziennik Serafiny/D. 17. Grudnia

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział D. 17. Grudnia
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

D. 17. Grudnia.

Los mi i tych kilku chwil spokoju pozazdrościł. Zrana postrzegłam posłańca... Zdawało mi się, i to mnie przeraziło — że był kimś z Herburtowa... Potem, gdy mi nic nie przynoszono, uspokoiłam się. O dziesiątej poszłam do Mamy... Siedziała, jak zwykle w fotelu, a na kolanach miała list rozłożony.
— Czekałam na ciebie Serafinko — odezwała się, gdym jeszcze była w progu — Radca tajny pisze do mnie...
Zmieniła mi się twarz. Mama spojrzała i przerwała.
— Uspokójże się — proszę cię... Dla matki przynajmniej, coś uczynić się godzi... Oskar chory... leży w łóżku — pragnie cię widzieć. Radca mi obiecuje pomoc w moich interesach, byleś się zgodziła choćby odwiedzić męża. Potrzebujęż ci przypominać, że jest mężem, że masz choć dla świata obowiązki?
Nie odpowiadałam nic, łzy mówiły za mnie. Mama zamiast ulitować się nademną, rozgniewała się.
— Serafinko, dziecko moje — ja cię nie poznaję... Przecież choć tyle, dla mnie nieszczęśliwej uczynić możesz... Służba niepłatna, w domu ani grosza, wierzyciele dokuczają, ja tej czekolady którą żyję, nawet sobie nie mam zaco sprowadzić. Chceszże być przyczyną mej śmierci?
Wybiegłam zapłakana, nie mogąc odpowiedzieć, ale Mamę mdłości porwały. Pilska przyszła, na miłość Bożą zaklinając, abym wracała... Jutro jadę do Herburtowa! Wieczorem pożegnałam jego...
Miałam tyle męztwa, żem to spełniła prawie wesoło... oczy nasze się spotkały...
— Nie zapominaj pan o mnie, choćby dla tego, żem... dosyć nieszczęśliwą. Dałam mu rękę do pocałowania... Wyszedł tak poruszony, że mówić nie mógł...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.