Przejdź do zawartości

Dziekan w Badajoz

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Powieści
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


DZIEKAN w BADAJOZ.

Xiądz dziekan katedralny w Badajoz, mędrszy był od wszystkich doktorów Akademji w Salamance, a podobno i od Koimbryceńskich, i tych co są w Alkali. Umiał języki, i te któremi teraz gadają, i te któremi przedtem gadano; posiadał wszystkie nauki, to go tylko trapiło, iż czarnoxięztwa nie umiał. W tej zostawał troskliwości, gdy się dowiedział, iż wmieście Toledzie był sławny czarnoxiężnik nazwiskiem Don-Toribio. Skoro go ta wieść pożądana doszła, zaraz kazał osiodłać swoję mulicę, i nie opowiedziawszy się nikomu jechał do Toledu.
Gdy przybył, wypytywał się, gdzie mieszka Don Toribio, pokazano dóm dość mizerny; wszedłszy rzekł : mości panie Don Toribio! ja jestem Don Fernandez-Diegos-Katalya-Folderon i Menezes i Parataios, dziekan katedralny w Badajoz. Mędrcy zowią mnie mistrzem, a ja chcę być waszmości uczniem. Don Toribio, lubo czarnoxiężnik, nie był grzeczny, rzekł : mości xięże dziekanie katedralny w Badajoz, Don Fernandez-Diegos-Katalya-Folderon i Menezes i Parataios, pójdźcie sobie waszmość precz. Sprzykrzyło mi się to rzemiosło, gdziem nic więcej nie zyskał od podobnych waszmości, nad niewdzięczność. Jakto niewdzięczność? krzyknął dziekan : mogłyż się na świecie znaleźć takowe monstra, a choćby się i znalazły, czyż mnie waszmość w ich liczbę kłaść możesz? Zaczął więc dyssertacyą o wdzięczności tak mądrze, tak zwięzle, tak żwawo, iż przekonany Don Toribio, obiecał użyczyć mu nauki swojej; zawołał zatem gospodynią i rzekł jej : Małgorzato! upiecz dwie kuropatwy, xiądz dziekan będzie jadł tu wieczerzą.
Odeszła Małgorzata, a Don Toribio zaprowadziwszy do gabinetu xiędza dziekana, dotknął się jego czoła, i rzekł te słowa (które proszę pamiętać). Ortobolan, Pestrafrier, Onagryef: zaczął zatem naukę. Słuchał uczeń z niewymowną ciekawością. Wtem otworzyły się drzwi, weszła Małgorzata, a za nią kuryer, służący stryja xiędza dziekana biskupa w Badajoz, oznajmując, iż po wyjeździe jego w kilka godzin xiądz biskup paraliżem ruszony został : odprawił natychmiast kuryera z listem i wrócił się do nauki, jak gdyby na świecie nie było, ani stryjów, ani paraliżu.
Po kilku dniach przyjechał xiądz kantor katedralny, z nim dwóch kanoników donosząc, iż Imć xiądz biskup dokonał przykładnego życia swego. Osierocona po śmierci pasterza kapituła jednostajnemi głosy obrawszy Jmci xiędza dziekana, zaprasza przez delegatów na objęcie katedry. Słysząc to Don Toribio, gdy prałaci odeszli, powinszował nowego stopnia nominałowi, i namienił, iż miał syna jedynaka Don Antonio, który że się nie zdał do czarnoxięztwa, oddał go do seminarium. Prosił zatem o wakującą dziekanią. Ah! kochany przyjacielu! krzyknął nominat, coż ja ci odmówić mogę? Całem życiem ja się tobie z wdzięczności nie wypłacę, patrz jednak sam, w jakim ja teraz stanie zostaję. Oto mam rodzonego wuja xiędza, który się dotąd miejsca w katedrze doczekać nie mógł sam zważ, coby na to mówiła cała moja familia, gdybym ja go na pierwszym wstępie pominął. A co większa, skąpiec bogaty i stary, a sukcessya na mnie spada. Ale jedź zemną do Badajoz : dziekania fraszka dla Don Antonio, lepiej ja mu usłużę. Dał się namówić Don Toribio, i pojechali do Badajoz.
Trwały i tam nauki wciąż. Po niejakim czasie, tak się rozeszła po kraju sława biskupa w Badajoz, iż dostał nominacją arcybiskupstwa w Kompostelli, i z tem od dworu przyrzeczeniem, iż ten będzie jego następcą, którego on wyznaczy. Nie zaspał tak dobrej pory Don Toribio, i prosił o biskupstwo dla Don Antonio, albo przynajmniej, gdyby się miało dostać wujowi, o dziekanią w Badajoz, zamawiając zawczasu jakowe dobre miejsce i w Kompostelli. Z duszy całej rzekł nominat arcybiskup, ale co tu ja mam czynić, kiedy Don Rodrigeuz de Lara gubernator Kastylji nie daje mi pokoju, żebym koniecznie jego synowca Don Bartholomeo na biskupstwo nominował, a wiesz dobrze, najukochańszy mistrzu, w jakim on kredycie u dworu; a kiedy mam ci się przyznać, jemu winieniem arcybiskupstwo. Zbudował się z lakowej wdzięczności Don Toribio : i dobrze tuszył dla Don Antonio.
Wyjechali do Kompostelli, umieszczony w wielce wspaniałym pałacu arcybiskupim Don Toribio, używał dobrych czasów, i czekał na to, co się dalej zdarzy. Zdarzyło się nadspodziwanie : kuryer z Rzymu przywiózł arcybiskupowi nominacyą na kardynalstwo, i breve wzywające na mieszkanie tamże z pozwoleniem dworu, z nominacyą na poselstwo, i pozwoleniem wyznaczyć następcę w Kompostelli. Po dni kilku powinszowań jak zwyczaj oddanych, znalazł porę Don Toribio przypomnieć syna, jeźli nie na arcybiskupstwo Kompostelli,które mógł wziąć wuj, przynajmniej na wakującą dziekanią w Badajoz. Ah czemużeś mi tego prędzej nie powiedział, rzekł z jąkaniem eminentissimus. Chyba, że po arcybiskupie teraźnejszym Kompostelli; albo już jest nowy? rzekł Don Toribio. Od dwóch dni odpowiedział kardynał, a któż matce odmówić może? Znasz archidyakona w Badajoz Don Diegoz i Palos i Bermudez : przed lat trzydzieści pięć był spowiednikiem mojej matki, pisała za nim i już kuryer z nominacyą do dworu wyprawiony. Jedź zemną do Rzymu najszacowniejszy w życiu przyjacielu, niech jedzie i Don Antonio, tam infuły lecą jak grad.
Do największego przyszedł kardynał kredytu; po dość długiem bawieniu, kilka bogatych biskupstw razem zawakowało, namienił Don Toribio o synu. Masz przyczynę skarżyć się na mnie, rzekł kardynał, i wymawiać mi możesz niewdzięczność, lubo nie masz w święcie wdzięczniejszego człowieka, ale staw się w mojej sytuacyi. Cudzoziemiec powołany do tak wielkich stopniów, czyżbym nie zasłużył na sprawiedliwą naganę, gdybym szafunek łask zaczynał od rodaków i domowników moich? zostawmy rzecz czasowi, infuła Don Antonio nie minie, a kto wie czy nie kapelusz; powtarzam kochany Don Toribio, zostawmy rzecz czasowi, i tak dobrze zostawili że o Don Antonio przez lat kilka i wzmianki nie było.
Umarł papież, weszli kardynałowie do conclave, i nadspodziewanie wszystkich ów niegdyś dziekan w Badajoz papieżem został. Po wszystkich obrządkach przypuszczony był Don Toribio do audyencyi sekretnej, zapłakał z radości u nóg ojca świętego i w rozrzewnieniu przypominał ów kapelusz dla Don Antonio. Zastanowił się nieco ojciec święty, potem tak mówić począł : Dowiedzieliśmy się z niezmierną boleścią serca naszego, iż pod pretextem jakowychsiś skrytych nauk, wdaliście się w przemierzłe rzemiosło czarnosięztwa : napominamy zatem was, ażebyście takową szkaradność jak najrychlej porzucili; nadto rozkazujemy wam, ażebyście w czasie trzech dni z państw się naszych wynieśli : inaczej na stos wskazani zostaniecie.
Porwał się natychmiast z ziemi Don Toribio, a wymieniwszy wspak owe trzy słowa, otworzył okno pokoju audyencyalnego z i zawołał : Małgorzato! dość jednej kuropatwy. W tym punkcie znikło biskupstwo w Badajoz, arcybiskupstwo w Kompostelli, kardynalstwo i papieztwo; xiądz dziekan widząc się być w gabinecie z Don Toribio, cicho wyszedł, a zastawszy uwiązaną przy drzwiach mulicę, siadł na nię, i wrócił się do Badajoz.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.