Dziecko w chorobie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziecko w chorobie |
Pochodzenie | Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891) |
Wydawca | G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz |
Data wyd. | 1893 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków – Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część II Cały zbiór |
Indeks stron |
Znajomość charakteru dziecka zdrowego stanowi, jak wiadomo, piętę Achillesową wiadomości posiadanych przez większość ludzi. Rodzice, zazwyczaj zaślepieni co do swoich dzieci, mało zajmują się dziećmi obcemi, pedagodzy po większej części szablonowo sumiennie spełniają swe obowiązki, wytworzywszy sobie uprzednio przeciętny typ dziecka dla każdego wieku, a nie indywidualizując, t. j. nie zagłębiając się wcale, w szczególne właściwości zdrowia, temperamentu, charakteru i zdolności każdego oddzielnego osobnika. Nic w tem dziwnego, gdyż dokładne zbadanie jednego tylko dziecka wymaga ogromnego nakładu czasu i badań różnorakich, tak, iż praca ta, wobec większej ilości dzieci, staje się zupełnie niemożebną dla jednej osoby. Jednakowoż, dzięki rozszerzającym się powoli racjonalnym pojęciom o psychologji i pedagogji, wiele z dawnych pojęć utraciło już moc swoją, jak np.: surowe wychowanie dzieci, niezwracanie uwagi na ich pojęcia i rozumowania, jednakowa dla wszystkich dzieci skala wykształcenia, kształcenie nieistniejących talentów (muzyka, rysunki), nadmierne pieszczoty, bezwzględne uleganie kaprysom dziecka i t. p. i t. p.
Terren psychologji normalnego dziecka z każdym dniem staje się przystępniejszym dla ogółu, a racjonalne poglądy, szerzone przez dzieła i pisma perjodyczne, mocą swych argumentów i przekonywającą siłą uzyskanych wyników pomyślnych budzą zaufanie do tej gałęzi wiedzy, która odnośnie do rozwoju i dobrobytu społeczeństwa zasługuje na jedno z pierwszych miejsc w szeregu nauk.
Zupełnie inaczej ma się sprawa ze znajomością właściwości dziecka chorego. To teren nowy, nie uprawiany dotychczas, zapewne z tego powodu, że pedagodzy i psychologowie z zawodu nie spostrzegają chorych dzieci, zaś rodzice tychże, skłopotani smutnem zajściem, nie wiele mogą zauważyć, a leczący lekarze mało zajmują się psychologją. Faktem jest jednak, że choroba oddziaływa na charakter dziecka; nic w tem dziwnego i nowego, wiemy bowiem z doświadczeń nad dorosłymi, a choćby nad samymi sobą, w jak niekorzystny sposób działają na usposobienie, zdolności, swobodę myśli i chęć do pracy wszelkie ostre bóle (głowy, zęba, reumatyczne strzykania i t. p.); jak melancholijnie usposabia, nawet sangwinika, chroniczny katar żołądka i jak denerwują zdrową skądinąd kobietę, pewne fizjologiczne nawet sprawy, nie mówiąc już o całej serji specjalnych chorób kobiecych, doprowadzających do histerji.
Nie możemy zaprzeczyć, że i u dzieci choroby wywierają swój wpływ na charakter; zaznaczyć jednak należy pewne różnice pomiędzy dziećmi a dorosłymi. Jedną z nich jest częstsze powstawanie u dzieci chorób ostrych, krótkotrwałych, których wpływ tylko podczas przebiegu choroby i okresu rekonwalescencji zauważyć się daje, potem zaś ginie w zupełności; drugą przyczyną jest brak świadomości moralnej o znaczeniu choroby, o skutkach tejże na przyszłość, o straconym czasie, o straconych korzyściach i t. p. deprymujących myślach, działających zawsze na dorosłych chorych. Widzimy zatem, że dzieci w lepszych są warunkach, niż dorośli, pod obu względami. Zdarzają się jednak i u dzieci choroby przewlekłe, jako to: nieżyty żołądka i kiszek i zołzy, krzywica, błędnica, gruźlica, choroby mózgu i mlecza i t. p. Ogólnym wynikiem tych chorób przewlekłych u dzieci, jest smutek, odbijający się na ich twarzy, leniwość ruchów, niechęć do zabawy, nieodpowiednie dziecięcemu wiekowi zastanawianie się i zamyślanie się i, jak mówią popularnie, nad wiek dojrzałość. Ta jednak rzadko tylko objawia się lepszym rozwojem władz umysłowych, zauważyć się dającym np. u wielu dzieci gruźlicznych (suchotniczych), lecz za zwyczaj tylko brakiem szczebiotu, śmiechu z byle czego, radości z ladajakiego powodu i t. p. Choroby ostre dwojako działają na dzieci, co zależy od tego, który z dwóch objawów przeważa: ból, czy gorączka. Pierwszy rozdrażnia dziecko w najwyższym stopniu, gdyż o cierpliwości, przewyciężeniu tego tak dotkliwego objawu u dzieci mowy być nie może. Dziecko, doznające silnego bólu, płacze krzyczy, wrzeszczy, rzuca się, wije, wreszcie wpada w drgawki (konwulsje). Wysoka natomiast gorączka ubezwładnia dzieci, przygnębia je w najwyższym stopniu, sprowadza potem śpiączkę, wreszcie nieprzytomność i także drgawki, jako reakcję mózgowia na zbyt silną, nienaturalną podnietę.
W obu więc wypadkach, gdy dziecko poważnie cierpi, widzimy dwa skrajne bieguny oddziaływania: ekscytację przy bólu, depresję przy silnej gorączce. Pomiędzy zaś temi skrajnemi stanami przewija się niezliczony szereg pośrednich, których objawami psychicznemi są następujące: płaczliwość, gniewliwość, niegrzeczność, nieposłuszeństwo, kaprysy, grymasy, wymagalność, wreszcie udawanie (symulacja). Te stany pośrednie dają się do pewnego stopnia opanować przez umiejętne z dzieckiem obchodzenie się, podczas gdy poprzednio wyłuszczone dwa stany nie poddają się wcale psychicznym wpływom, lecz wymagają doraźnej pomocy lekarskiej. Umiejętność obchodzenia się z lekko cierpiącem dzieckiem polega przedewszystkiem na zrozumieniu jego stanu i odróżnieniu prawdy od symulacji, następnie zaś na indywidualizacji, opartej na znajomości charakteru danego dziecka w czasie zdrowia, a więc na łagodności i pieszczotach względem dziecka dobrego i czułego, na stanowczości względem swawolnego, na podrażnieniu ambicji u dumnego, na obietnicy nagrody u chciwego, na zagrożeniu karą lub na wywołaniu lekkiej obawy u niesfornego i t. d.
Nie mogąc się wdawać ani w zbytnie szczegóły, ani w przytaczanie przykładów w krótkiej tej notatce, rzucam jedynie tych kilka uwag, przekonanym będąc, że wkrótce już wobec coraz bujniej rozwijającej się pedagogji, ta nowa gałąź poszukiwań, którąbym psychologją patologiczną nazwał, pozyska właściwe miejsce w nauce i stanowić będzie jeden z ważniejszych rozdziałów wiedzy o chorobach dziecięcych, rozwijając w tym kierunku pojęcia, nietylko rodziców, lecz także lekarzy praktycznych, którzy po największej części z choremi dziećmi mają do czynienia.