Dudarz (Mickiewicz, 1899)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Lilie Dudarz • Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) • Ballady i romanse • Adam Mickiewicz Ucieczka
Lilie Dudarz
Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899)
Ballady i romanse
Adam Mickiewicz
Ucieczka

Zobacz też: wydanie z 1822 r.


(Myśl z pieśni gminnej).




Jakiż to dziadek, jak gołąb siwy,
Z siwą aż do pasa brodą?
Dwaj go chłopczyki pod rękę wiodą,
Wiodą mimo naszej niwy.

Starzec na lirze brząka i nuci,
Chłopcy dmą w dudeczki z piórek.
Zawołam starca, niech się zawróci
I przyjdzie pod ten pagórek.

»Zawróć się, starcze, tu na igrzysko,
Tu się po siewbie weselim;
Co nam dał Pan Bóg, tem się podzielim,
I do wsi na noc stąd blizko«.

Posłuchał, przyszedł, skłonił się nizko
I usiadł sobie pod miedzą;
Przy nim po bokach chłopczyki siedzą,
Patrząc na wiejskie igrzysko.

Tu brzmią piszczałki, biją bębenki,
Płoną stosy suchych drewek;
Piją staruszki, skaczą panienki,
Obchodząc święto dosiewek.

Milczą piszczałki, głuchną bębenki,
Porzuca ogień gromadka;
Biegą staruszki, biegą panienki,
Biegą do dudarza dziadka.

»Witaj, dudarzu, witamy radzi,
W wesołej przychodzisz dobie;
Pewnie z daleka Pan Bóg prowadzi,
Pogrzej się i spocznij sobie«.

Wiodą, gdzie ogień, gdzie stół z murawy,
Sadzą dudarza pośrodku:
»Może pozwolisz na trochę strawy,
Albo na szklaneczkę miodku?

»Widzim i lirę, widzim piszczałki:
Zagraj co nam samotrzeci;
Napełnim za to tłomok, kobiałki,
I będziem wdzięczni waszeci«.

»No, stójcież cicho — rzekł do gromadki —
Cicho — powtarza, w dłoń klaska —
Jeżeli chcecie, zagram wam, dziatki,
A cóż wam zagrać?« — »Co łaska«.

Wziął w ręce lirę i szklankę sporą,
Miodem pierś starą zagrzewa:
Mrugnął na chłopców, ci dudki biorą;
Brząknął, nastroił i śpiewa:

»Idę ja Niemnem, jak Niemen długi,
Od wioseczki do wioseczki,
Z borku do borku, z smugów na smugi,
Śpiewając moje piosneczki.

»Wszyscy się zbiegli, wszyscy słuchali,
Ale nikt mię nie rozumie!
Ja łzy ocieram, westchnienia tłumię,
I idę dalej a daléj.

»Kto mię zrozumie, ten się użali,
I w białe uderzy dłonie;
Uroni łezkę, i ja uronię,
Ale już nie pójdę daléj«.

A wtem grać przestał. Nim znowu zacznie,
Przelotem spojrzał po błoniu:
Lecz w jedną stronę spoziera bacznie;
Któż tam stoi na ustroniu?

Stała pasterka i plotła wieniec,
To uplecie, to rozplecie;
A obok przy niej stoi młodzieniec,
I splecione przyjął kwiecie.

Spokojność duszy z jej widać czoła,
Ku ziemi spuszczone oko;
Nie była smutna, ani wesoła,
Tylko coś myśli głęboko.

Jak puszkiem chwieje trawka zielona,
Choć wiatr przestanie oddychać:
Tak się na piersiach chwieje zasłona,
Chociaż westchnienia nie słychać.

Wtem z piersi listek zżółkły odepnie,
Listek nieznanego drzewa;
Spojrzy nań, rzuci i z cicha szepnie,
Jakby się na listek gniewa.

Odwraca głowę, odeszła nieco,
Podniosła w niebo źrenice;
Nagle na oczach łezki zaświecą
I róż wystąpił na lice.

A dudarz milczy, brząka powoli,
A wzrok utopił w pasterce,
Utopił w licu, lecz wzrok sokoli
Zdał się przedzierać aż w serce.

Znowu wziął lirę i spory dzbanek,
Miodem pierś starą zagrzewa,
Skinął na chłopców; ci do multanek;
Brząknął, nastroił i śpiewa:

»Komu ślubny splatasz wieniec,
Z róż, liliji i tymianka?
Ach, jak szczęśliwy młodzieniec,
Komu ślubny splatasz wieniec![1]

»Pewnie dla twego kochanka?
Wydają łzy i rumieniec!...
Komu ślubny splatasz wieniec
Z róż, liliji i tymianka?

»Jednemu oddajesz wieniec,
Z róż, liliji i tymianka;
Kocha cię drugi młodzieniec:
Ty jednemu oddasz wieniec.

»Zostawże łzy i rumieniec,
Dla nieszczęsnego kochanka,
Gdy szczęśliwy bierze wieniec
Z róż, liliji i tymianka«.

Na to szmer powstał; różne pogłoski
Pomiędzy ciżbą przytomną:
Tę piosnkę śpiewał ktoś z naszej wioski:
Lecz kto i kiedy — nie pomną.

Starzec ucisza, podnosi rękę:
»Słuchajcie dzieci — zawoła —
Powiem, od kogo mam tę piosenkę,
Może on był z tego sioła.

»Kiedym, wędrując przez kraje cudze,
Królewiec zwiedził przechodem,
Wtenczas przypłynął z Litwy na strudze[2]
Pasterz jakiś, z tych stron rodem.

»Smutny był bardzo, ale przyczyny
Smutku nie mówił nikomu.
Odbił się potem od swej drużyny
I nie powrócił do domu.

Często widziałem, gdy świecą zorza,
Czyli księżyc w pełnym blasku,
Jak on po błoniach, albo u morza
Po nadbrzeżnym błądził piasku.

»Pośród skał nieraz, podobny skale,
Na deszczu, wietrze i chłodzie,
Odludny dumał, wiatrom swe żale,
A łzy powierzając wodzie.

»Szedłem ku niemu: spozierał smutnie,
Ale odemnie nie stronił;
Jam, nic nie mówiąc, nastroił lutnię,
Zaśpiewał, w struny zadzwonił.

»Łzy mu się rzucą; lecz skinął czołem,
Że się to granie podoba:
Ścisnął za rękę, ja go ścisnąłem,
I zapłakaliśmy oba.

»Poznaliśmy się lepiej nawzajem,
I byliśmy przyjaciele.
On zawsze milczał swoim zwyczajem,
I ja mówiłem niewiele.

»Potem, gdy troską strawiony długą,
Już nie mógł rady dać sobie;
Ja towarzyszem, ja byłem sługą,
Jam go pilnował w chorobie.

»Nędzny w mych oczach gasnął powoli,
Raz mię przywołał do łoża:
»Czuję, rzekł, blizki koniec niedoli,
Niech się spełni wola boża.

Zgrzeszyłem tylko, że moje lata
»Tak się nadaremnie starły:
»Ale bez żalu schodzę ze świata,
»Dawno już na nim umarły.

»Kiedy mię skał tych dzikich zakątek,
»Ukrył przed gminu obliczem,
»Odtąd już dla mnie świat ten był niczem;
»Żyłem na świecie pamiątek.

»Ty, coś mi wiernym został do grobu,
— »Kończył, ściskając za ręce —
»Nagrodzić tobie nie mam sposobu,
»Wszakże to, co mam, poświęcę.

»Znasz piosnkę, którąm po tyle razy
»Śpiewał, płacząc nad mym losem;
»Pomnisz zapewne wszystkie wyrazy,
»I wiesz, jakim śpiewać głosem.

»Mam jeszcze z bladych włosów zawiązkę
I zeschły cyprysu listek:
»Naucz się piosnki, weź tę gałązkę,
»To mój na ziemi skarb wszystek.

»Idź, może znajdziesz nad brzegiem Niemna,
»Tę, której już nie obaczę;
»Może jej piosnka będzie przyjemna,
»Może nad listkiem zapłacze.

»Nagrodzi starca, do domu przyjmie,
»Powiedz...« Wtem oko ściemniało,
A w ustach Panny Najświętszej imię
Wpół wymówione zostało.

»Silił się jeszcze i w samym skonie
Napróżno coś wyrzec żądał;
Wskazał ku sercu i ku tej stronie,
Na którą żyjąc poglądał«.

Tu przerwał dudarz, i szukał okiem,
Dostając listek z papierka:
Lecz już nie była między natłokiem
Ta, której szukał — pasterka.

Zdaleka tylko poznał sukienkę,
Bo w chustce skryła twarz boską;
Jakiś młodzieniec wiódł ją pod rękę;
Już ich nie widać za wioską.

Przybiegła zgraja, gdzie starzec siedział:
»Co to jest?« wszyscy pytają...
On nic nie wiedział — może i wiedział,
Ale nie mówił przed zgrają.





  1. Te tryolety są wyjęte z poezyj Tomasza Zana.
  2. Struga albo strug — wielka łódź.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.