Przejdź do zawartości

Czerwonoskóra władczyni/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Czerwonoskóra władczyni
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 3.8.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Śmierć El Mogadora

Buffalo Bill był niemało zdumiony, gdy wyciągnięto go z namiotu drugiego dnia po przybyciu do obozu bandytów. Zrozumiał natychmiast, że El Mogador nie zamierza go zabić i nie mógł przejrzeć zamiarów złoczyńcy.
Posadzono go na konia i otoczono ze wszystkich stron. Oddział bandytów, na którego czele stanął sam El Mogador, począł powoli kierować się nad rzekę.
— Urodziłeś się pod szczęśliwa gwiazdą. Buffalo — rzekł bandyta drwiąco.
— I ja tak sądzę — odparł spokojnie wywiadowca. — Ty jednak nie masz tego szczęścia i dlatego skończysz jak pies.
— To się jeszcze okaże... A tymczasem ja mam przewagę. Zginiesz i tak, ale przedtem zobaczysz jeszcze zaślubiny El Mogadora z piękną Masampą.
— To niemożliwe!
— Ależ tak. To zupełnie pewne. Masampa sama zaproponowała mi małżeństwo, pod warunkiem, że daruję ci życie i wolność. Przyrzekłem jej to, ale nie dotrzymam słowa. Przysięgłem ci zemstę i dokonam jej... A teraz, żebyś nie gadał za dużo, zakneblujemy ci usta!
Po chwili Buffalo Bill miał już zakneblowane usta i nie mógł odezwać się ani słowem.
— Tak, tak... — ciągnął dalej drwiąco bandyta. — Masampa przybędzie na umówione miejsce sama bez wojowników, ale ja jestem przewidujący. Jak widzisz, wybieram się wraz z moimi ludźmi... Władczyni Indian nie spodziewa się podstępu.
Dokoła panowały zupełne ciemności. Po chwili w pobliżu ukazały się postacie dwóch jeźdźców, zbliżających się stępa. Buffalo Bill poznał natychmiast Masampę i Stalowe Oko. Serce biło mu jak młotem. Oceniał w pełni poświęcenie młodej Indianki, ale nie mógł jej dać znać o straszliwym podstępie bandyty.
Nagle Cody drgnął. Obok jeźdźców posuwał się wielki pies, w którym wywiadowca poznał natychmiast swego wiernego Gryfa. A więc Masampa i jej brat byli już w okolicy rancha i spotkali tam psa.
— Już są... — mruknął Durke Darrell, a w głosie jego brzmiała szatańska radość. — Gdyby wiedzieli, jaka ich czeka niespodzianka, nie spieszyliby się tak bardzo...
Bandyta umilkł, wpatrując się badawczo w ciemność. Nagle zaklął zcicha.
— Twój pies... — mruknął ponuro. — Ta bestia może mi pokrzyżować plany... Zabiję go!
Wreszcie Masampa i Stalowe Oko zatrzymali się nad brzegiem obok bandyty i jego jeńca.
— Stalowe Oko dotrzymał słowa i ja słowa dotrzymałem — rzekł spokojnie łotr. — Przyprowadziłem Buffalo Billa. Musiałem mu zakneblować usta, gdyż nie chce zgodzić się na naszą tranzakcję. Możemy przystąpić do wymiany...
Buffalo Bill sprężył wszystkie mięśnie, ale stalowe kajdanki trzymały mocno. Masampa i jej brat zachowywali milczenie. Gryf, który poczuł swego pana, począł skakać dokoła jego konia i dziwił się, że Coody nie odpowiada na jego pomrukiwania.
— Przeklęta bestia... — mruknął Darrell. — Trzeba się jej pozbyć...
— Nie będziesz strzelał — rzekła twardo Masampa. — To byłaby zdrada!
— Ależ on zagryzie mi konia...
— To nie prawda. Gryf nie wyrządzi nikomu krzywdy, jeśli się go nie zaczepi.
— Czy El Mogador tak obawia się mojego białego bratki, że kazał mu zakneblować usta? — zapytał drwiąco Stalowe Oko.
— Nie boję się nikogo! — rzekł z gniewem bandyta. — Nie chcę tylko, aby ten pies za dużo gadał.
Bandyta z trudem opanowywał swego konia, który rzucał się na wszystkie strony, lękając się Gryfa, skaczącego dokoła i warczącego groźnie. Pies był zaniepokojony tym, że Buffalo Bill nie poruszał się zupełnie i chciał odpędzić tajemniczego jeźdźca, który trzymał konia jego pana za uzdę i nie pozwalał mu się swobodnie poruszać.
Tymczasem Stalowe Oko chciał jak najdłużej przedłużyć rozmowę. Miał w tym swoje piany. Zbliżył się do El Mogadora i rzekł:
— Co wódz zamierza uczynić z moją siostrą?
— Zostanie moja squaw...
Zaledwie jednak bandyta wypowiedział te słowa, poczuł na piersi zimne dotknięcie lufy rewolwerowej i usłyszał spokojny głos Masampy:
— Biały pies jest moim więźniem.
— Zdrada!... — syknął bandyta.
— Niech biały pies nie podnosi głosu, bo będę strzelała...
Minęła chwila głębokiej ciszy, wśród której słychać było tylko przyśpieszony oddech bandyty. Stalowe Oko zbliżył się do Buffalo Billa, uwolnił go od knebla i zdjął kajdanki. Zanim jednak Buffalo Bill zdążył mu podziękować, sytuacja zmieniła się jeszcze raz.
El Mogador zatopił nagle ostrogi w boki swego konia, który stanął dęba. Masampa dała ognia, ale kula poszła w próżnię. Jeszcze sekunda i bandyta dał pięć razy ognia. Był to sygnał dla jego ukrytego oddziału.
Wśród ciszy nocnej rozległ się okrzyk bojowy bandytów. El Mogador triumfował. Ale niebawem jego triumf zamienił się w przerażenie, gdyż z przeciwnej strony rozległ się potężny okrzyk wojenny Sjuksów. Zanim bandyci zdołali przyjść z pomocą swemu przywódcy, Indianie byli już na polu walki.
Wywiązały się straszliwe zapasy. Wojownicy rzucili się na bandytów jak stado rozwścieczonych wilków. Bandyci nie spodziewali się wroga i nie byli przygotowani do walki. Liczyli na to, że zadaniem ich będzie jedynie porwanie Masampy i ewentualna walka z jej bratem.
Po chwili powstał zupełny popłoch i zamieszanie. Indianie ścigali bandytów na wszystkie strony, skalpując ich bez litości.
Tymczasem El Mogador zwarł się w walce z Stalowym Okiem. Młody Indianin zamierzył się na przeciwnika tomahawkiem, ale Darrell dał ognia i młodzieniec zwalił się ranny na ziemię.
Bandyta rzucił się w kierunku Buffalo Billa, który choć wolny, był zupełnie bez broni, ale w tej samej chwili rzucił się do ataku Gryf. Jak błyskawica skoczył do gardła bandyty i wpił się w nie jak pijawka.
Wreszcie człowiek i pies zwalili się razem na ziemię, a koń bandyty pogalopował w prerię. Jeszcze chwila, i Gryf oderwał się od swej ofiary i stanął u boku swego pana. El Mogador, człowiek o wielu nazwiskach, którego życie było jednym pasmem zbrodni, zginął zagryziony przez psa...
Tymczasem walka miała się ku końcowi. Indianie odnieśli kompletne zwycięstwo, a niedobitki bandytów uciekły do swej kryjówki.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.