Zwano ją czarną giełdą w całej prasie,
Znali ją u nas wszyscy wszerz i wkrąg,
Kto się brał do niej, flotę zbijał w kasie,
Puszczając towar o tak z rąk do rąk.
Wszystko w swej mocy czarna giełda miałamiała:
Mydło i złoto, tytoń.tytoń, skórę, pieprzpieprz.
Żyje z tej giełdy miasta pół bez mała,
Niejeden przez nią roztył się jak wieprz.
U Kotlickiego, Semadeniego, W gwarnych cukierniach, gdzie życie wrewre, Tam spekulantom dni życia biegną, Tam czarna giełda panoszy się. Aż czasem coś tak za serce chwyci I człek sam nie wie, jak dalej żyć! Psiakrew! Złodzieje! Łotry! Bandyci! Hej! Czarna giełda! bo będę bić!
Aż raz poznała ona tam rubelka,
Co w samym środku małą dziurkę miał.
Uwiodła rubla giełda — kusicielka,
Jakiś ją dlań okrutny porwał szał.
Stała się jego wierną kochanicą,
Każąc to w dół to w górę czynić skok.
Czyś ty jest, rublu, akrobatą, czy co?
Każe ci skakać świdrujący wzrok!
U Kotlickiego, Semadeniego, W gwarnych cukierniach, gdzie życie wre, Tam spekulanci płci rubelka strzegą. Tam gruby paskarz pasy z nas drze. Aż człek w rozpaczy za widły chwycichwyci, Krzycząc: „I na was już przyszedł czas!” Psiakrew! Złodzieje! Łotry! Bandyci! Zmiatać! Bo będę dziurawił — was!
A że się wojna ma zakończyć wreszcie,
Zaczął się straszny płacz, jęk i ryk:
„Co teraz robić w tem przeklętem mieście,
Gdy nam interes kokosowy znikł?”
Żadne już słowo giełdy nie pociesza!
Więc woli ona z wojną zniknąć wraz!
W szale rozpaczy na pasku się wiesza,
Przerwany życia czarnej giełdy pas!
U Kotlickiego, Semadeniego Wisi na każdym wieszaku dwuch, Już nie usłyszysz gwaru głośnego, Zmilkł szwargot ludzki i zamarł ruch. Na własnych paskach wiszą spokojnie, Już pogrążeni w wieczystym śnie. Psiakrew! Śnią pewno... o przyszłej wojnie, I to możliwe... Kto ich tam wie?