Cud mniemany, czyli Krakowiacy i górale/Odsłona II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Sprawa I[edytuj]

Teatr przedstawia las, w głębi po prawej stroniewidać wzgórek okryty krzewinami. Bryndus, Morgal, Świstos przychodzą z lewej strony pełni radości, i śpiewają.

ŚPIEW

BRYNDUS

Wsystko łepsko się udało,
Mamy bydło, mamy owce,
Niechaj poznają Krakowce,
Co umiemy, choć nas mało.

MORGAL

Sto wiepsaków.

ŚWISTOS

Świń ze dwieście.

MORGAL

A woły?

ŚWISTOS

A kozioł tłusty?

MORGAL i ŚWISTOS

Jak się to wypseda w mieście,
Będzie cem hulać w zapusty.

BRYNDUS

Więc się ciesmy psyjaciele,
Mamy zemstę, mamy chwałę,
I kazem chłopy zuchwałe,
I zdobycy mamy wiele.

MORGAL

Ale gdy nas zechcą gonić?
Gdy zechcą bydło odbierać?

BRYNDUS

Tseba nam się męznie bronić,
Lub zwycięzać, lub umierać
Bracia! stańmy ksepko w boju,
(we trzech śpiewają.)
Nie załujmy krwie i znoju,
Wsak, choć casem licha sprawa,
Ten ma słusność, co wygrawa.
Prawda, ze te łupy, cośmy im zabrali,
Przechodzą nase skody i trudy.
I nacós sobie dały zabrać je te dudy?
A, kiej tchóze, niech cierpią, my pseto wygrali. -
Dziewuchy, niechaj psed nami
Bydło pędzą, my s tyłu za niemi pójdziemy,
Bo, gdyby wej do bitki psysło s Krakowcami,
My się tu pierwej z niemi ucierać będziemy.
Kaj są nase kobiety? niechaj idą wpsodzie.

MORGAL

A wsyćtkieć tam zostały pod górą psy tsodzie.

BRYNDUS

(oglądając się).
Patsaj jak twoja Kaśka tryksa się z baranem.

ŚWISTOS

A Zośka wej na wierzbę wlazła za cabanem.

MORGAL

A Małgośka za rogi pochwyciła byka,
O jakze ona skace! jakze on byś bryka!

BRYNDUS

Łepsko się bawią dziewki.

MORGAL

Okrutnie kontente,
Bo tes to bydło ślicne, a kiejby się ostać
Mogło psy nas, tylko ze te chłopy zawzięte,
Jak nas tu gdzie przysiędą,

BRYNDUS

To ich będziem chłostać,
Wsak i my ręce mamy. - Ale cós to? cicho!
Jakiś tam chałas słychać.

ŚWISTOS

Obac jeno z góry.

MORGAL

(wybiega na pagórek.)
Biada nam! Krakowiacy lecą, kieby chmury,
Oj! cós tes to tam tego.

ŚWISTOS

Oj, będzies tu licho!

BRYNDUS

Nie bójta się, ty, Świstos, ksyknij na kobiety,
Niech pędzą tsodę,
(Świstos odchodzi)
resta skryjmy się w te ksaki,
A jak nas jus pominą wsystkie Krakowiaki,
To i bydło zyskamy, i ochronim grzbiety,
I osukamy wszyćkich.

MORGAL

Nie ujźrą nas moze,
Bo jesce są daleko. Dalej! w imię Boze,
Dalej bracia! spieście się, a sypko do wody.

Sprawa II[edytuj]

BARDOS

(wychodzi na wzgórek i patrzy za nimi.)
Już poszli, próżno, chciałbym przywieść ich do zgody,
Ale ich tak przynajmniej pomięszam, przerażę,
Że może, co zamyślam, z łatwością dokażę.
Przeciągnijmy naprzód drót przez całą drogę,
Jak się nim trąci któren, czy w rękę, czy w nogę,
Uderzony iskierką ognia elektryki,
Upadnie gdyby mucha,
(stawia elektrykę)
poczekajcie, smyki!
Nauczę ja was lepiej szanować naukę,
Jak wam nosy przypiekę i żebra potłukę.
Ale gdzież się tu schować, ażeby machinę
Z bespieczeństwem ustawić, tutaj w tę krzewinę;
Właśnie ten pniaczek bardzo mi będzie wygodny,
Bo w nim dobrze zakryję całe me działanie,
A żaden mnie tu z dołu pałką nie dostanie,
(schodzi po drut na dół i rościąga go przez całą drogę.)
Otóż to będzie teraz, sposób wcale modny
Toczenia wojny. Czemuż mój drót przez świat cały
Nie jest dziś przeciągniony by wstrzymał potoki
Krwi ludzkiej?
(wychodzi na wzgórek z końcem druta.)
Jestem, jako profesor w katedrze wysokiej,
Dam ja wam tu lekcyję, zawzięte cymbały!
Ale cicho, już chałas z daleka powstaje,
Zaczynamy robotę.
(pompuje mocno machinę, słychać głosy wrzeszczące)
Ha, łotry, hultaje!
Gońcie! gońcie!
(Bardos ukrywa się lepiej na wzgórek.)


Sprawa III[edytuj]

Bardos ukryty, Bryndus, Morgal, Świstos i inni Górale za nimi Wawrzyniec, Bartłomiej, Stach, Jonek, wszyscy Krakowiacy wpadają za niemi z bronią.

MORGAL

Uciekajmy!

BRYNDUS

Jus po nas!

KRAKOWIACY

Teras ich frycujcie!
(Górale wszyscy uciekając trafiają na drut elektryczny, którym uderzeni padają, wołając wszyscy razem)
Gwałtu! gwałtu!

KRAKOWIACY

Teras ich!

BARDOS

(głosem wyniosłym).
Krakowiacy, stójcie!
Wstrzymajcie się kłótniki! także więc srogiemi
Być chcecie? zabijać ich, gdy leżą na ziemi,
Chcecież zbrodnicze ręce w krwi bezbronnej maczać?
Wyniosłych karać trzeba, pokornym przebaczać,
Tak prawo Boskie uczy. Spuśćcie wasze pałki.
(Krakowiacy spuszczają pałki, Bardos mówi do Górali.)
A wy, gałgańskie dusze! wy zuchwałe śmiałki!
Wy, rabusie, hultaje! toż to wy dlatego
Dwa razy do roku na odpust chodzicie na Piaski,
Ażeby się bić w piersi, a krzywdzić bliźniego?
Wstańcie! Dziś oto życie macie z mojej łaski,
A, jeżeli mi się tu zaraz nie zgodzicie,
Jeżeli im wszystkiego bydła nie zwrócicie,
Tedy ta sama straszna niewidoma siła,
Która was gdyby słomkę, na ziemię rzuciła,
Aż na same gorące dno piekła was rzuci!

MORGAL

Baj baja, niechno Waspan tak nie bałamuci.

BRYNDUS

Nie mas w tem nic dziwnego ześma się potknęli.

BARDOS

I nic więcej? więcżeście żadnego nie mieli
Uderzenia? niceście nie czuli, hultaje!

MORGAL

Zwycajnie, kiej cłek w strachu, to się róznie zdaje.

BARDOS

A już to bezbożności dopełniacie miarki,
Zaraz ja was przekonam, śmiałe niedowiarki.
Krakowiacy, stańcie tu. Niech ci przeklętnicy,
Jako już czartów zdobycz, staną po lewicy.
Teraz więc zobaczemy jeźli potraficie
(Elektryzuje.)
Wyjść stąd. Jeśli trzy kroki tylko się ruszycie,
Wnet, jak barany na rzeź, padniecie na ziemię.
Idźcie więc, pozwalam wam, zabierajcie bydło.

KRAKOWIACY

Jak to zaś?

BARDOS

Stójcie cicho.

MORGAL

To prózne mamidło.
Idźmy bracia,
(chcą iść, uderzeni drutem elektrycznym padają na ziemię wołając)
Gwałtu! gwałtu!

BARDOS

A! gałgańskie plemię,
Leżysz teraz cichutko i wierzysz nareszcie
Że niebo karze tego, co rzecz cudzą bierze?
Trzebaby wam dać teraz, przynajmniej po dwieście,
Ale wstańcie, i wyznajcie szczerze,
Nie czujecież wewnętrznie sumienia zgryzoty
Żeście im skradli bydło?

BRYNDUS

Juści tak coś zda się,
Nie dobze płatać psoty.

BARDOS

A widzisz drągalu?

MORGAL

Nie zważaj nic Bryndusie.
To musi być carownik, od djabła ucony.

BARDOS

Jeszcze bluźnisz? Ach! jużeś wiecznie potępiony.
Oto Lucyper już cię chwyta za kołtony,
Uciekaj! Weź czemprędzej tę butelkę, naści,
To od święconej wody, włóż ją szyjką w ziemię,
Stań na niej jedną nogą, chwyć ten drut kręcony,
Prędzej, bo się zapadniesz w piekielne przepaści!
Morgal odbiera butelkę, ogląda się z bojaźnią, nareszcie wtyka ją szyjką w ziemię, stawia jedną nogą i chwyta drut. Wtem Bardos elektryzuje machinę, widać, jak włosy stają Morgalowi do góry.

BARDOS

Otóż patrzcie jak włosy stają mu do góry,
Czarci latają nad nim!

MORGAL

Aj! aj!

BARDOS

Już w pazury chcą go porwać.

WSZYSCY

(krzyczą).
Cud! cud! cud!

BARDOS

Dalejże zuchwały,
Żałuj za swoje zbrodnie, a zostaniesz cały,
Wyznaj, żeś głupi.

MORGAL

(drżąc wymawia.)
Głupim.

BARDOS

Tchórz!

MORGAL

Tchós.

BARDOS

Duda!

MORGAL

Duda.
(Idzie pomiędzy swoich, lecz wszyscy uciekają od niego.)

BARDOS

Nauczże się więc lepiej wierzyć w cuda,
Idź sobie, jużeś wolny, a wy wszyscy jego
Wspólnicy, patrzcie, jak on odudziały stoi,
Niech się więc nikt nie waży rozkazu mojego
Łamać, gdy pieska biją, niech się Lewek boi!
Idźcie natychmiast bydło oddać Krakowiakom.
A pierwej jeszcze tutaj, w mojej obecności,
Dajcie im ręce na znak zgody i jedności,
Ściśnijcie się wzajemnie.

JONEK

My, wejcie Krakusy,
Skłonniśma są do zgody, psebacamy z dusy.

BARDOS

Więc zgoda.

WSZYSCY

Zgoda wiecna!

BARDOS

Dzięki Bogu za to.
Szczęśliwość wasza, będzie prac moich zapłatą.

BARTŁOMIEJ

Ales ten cud?


Sprawa IV[edytuj]

Ciż sami i Miechodmuch wpadając.

MIECHODMUCH

Czud? gdzie czud? ja go widzieć muszę.
Usłyszałem z daleka wołające głoszy:
Czud! czud! aż mi od strachu powstały włoszy.
Biegłem jednak co żywo widzieć to zjawienie,
Bo jestem bardzo ciekaw, na każde zdarzenie,
Ksiądz Pleban, nie największe ma teraz intratki,
Gdyby nam się więc jaki czud objawił rzadki,
Mielibyśmy oferty, wota, fundaczyje,
Dopierobym sobie żył, nie tak, jak dziś żyję!
Byłyby tu kapłonki, o wej i barany
I pieniążki.

JONEK

A kajześbył dotąd kochany
Miechodmuchu? Do chaptes wnedeckiś się zjawił,
A kiej się bić tsa było, Wasmość się niestawił.

MIECHODMUCH

Prawda, że się za górę pod krzaki szchowałem,
Ale za to z daleka komenderowałem.
A potem, wszak ja przecie osoba kościelna,
Radzić wojnę a bić się, to jest rzecz oddzielna.
My, kiedy tego trzeba, wojnę zapalamy,
Ale się sami na sztych nie sztawiamy.

JONEK

Daj go Bogu! to jakieś wygodne ustawy.

BARTŁOMIEJ

Był to cud razem strasny i cud do zabawy.

BARDOS

Bracia moi, słuchajcie! świat ten jest zepsuty,
Są na nim tak beszczelne i podłe filuty,
Którzy, widząc, żeście są prostacy po trosze,
Zmyślonemi cudami ściągają wam grosze.
Byście więc nie sądzili, że ja takim byłem,
Powiem wam, że ten figiel którego użyłem
Nie jest to cud prawdziwy, ni djabelska sztuka,
Lecz jest to, jedna piękna, rozumna nauka,
Ta robi w człeku skutki któreście widzieli,
Alebyście wy tego za rok nie pojęli.
Wiedźcie tylko, że ten drut, przez drogę ciągniony,
Tak jest pewnym a silnym ogniem napełniony,
Że, kto się go, czy ręką, czy nogą dotyka,
Całego, jakby piorun natychmiast przenika.
Ażebyście wierzyli, że ja was nie durzę,
Zaraz was doskonale i jasno przekonam.

JONEK

Ej, prosiemy Wasmości.

WAWRZYNIEC

Prosiem, pokas to nam.

WSZYSCY

Prosiemy!

BARDOS

Zaraz. Stachu, idź tam, stań na górze,
I obracaj tą korbą.
(Stach idzie)
A wy, dzieci moje
Pobieźcie się do koła, a wszyscy za ręce.

BASIA

Ej, kiej strasno.

JONEK

Nie bój się.

MIECHODMUCH

(śmiejąc się).
O szerce zajęcze!

BARDOS

Pan Miechodmuch niech pierwszy stanie.

MIECHODMUCH

Kiej się boję.

BASIA

A ze mnie się WPan śmiał?

BARDOS

Wstydź się, stań jeno tu,
Tę rękę podaj Basi, tą dotknij się drutu.
(Gdy się dotykają drutu, krzyczą wszyscy)
Aj! aj!

BARDOS

Otóż i po wszystkiemu, niechaj wam to służy
Na zdrowie, to czyści krew.

JONEK

Oj! co to za dziwy!

BRYNDUS

Cłek o tem ani myślał.

MORGAL

Toć, jak cud prawdziwy.

BARDOS

A jednak, nie jest cudem, ale czas się dłuży,
Powróćcie wszyscy razem w radości do domu,
A gdy was zwodzić zechcą, nie wierzcie nikomu.
Wy bierzcie bydło wasze, wy złączcie się z niemi,
Razem dzisiaj wieczerzać i tańczyć będziemy.

GÓRALE

Zgoda!

WAWRZYNIEC

Mądryćto cłek z Waspana.

BARDOS

Gdy tak rozumiecie,
To tę małą naukę odemnie przyjmiecie;
Niech ona silniej, niźli ogień w tej iskierce,
Dotknie umysły wasze i rospali serce.

ŚPIEWKA

Żyjcie w zgodzie i pokoju,
Nie dajcie się gorszyć światu.
Nie ma zysku w takim boju,
Który czyni krzywdę bratu.
Bóg nas wszystkich równo stwarza,
Równo nam się kochać każe,
Tego zawsze upokarza,
Kto bliźniego krwią się maże.
(Wszyscy powtarzają i odchodzą.)


Sprawa V[edytuj]

Bardos i Stach.

BARDOS

Stachu, zostań się ze mną: radbym twe małżeństwo
Szczęśliwym już oglądać, lecz niebespieczeństwo;
Wisi jeszcze nad tobą. Dorota cię kocha,
A kiedy się s tem wyda jak kobieta płocha,
To twoja żona, słusznie zazdrosna i czuła,
Całeby ci pożycie zgryzotą zatruła.
Słuchaj: trzeba ją prędko i zręcznie odsadzić.

STACH

Ale jak?

BARDOS

Gdzież cię ona najczęściej widuje?

STACH

Ona mnie wsędzie suka, wsędy mnie śpieguje.

BARDOS

Ale musisz ją w takie miejsce gdzie sprowadzić,
Żeby się tam skryć można, gdy będzie potrzeba.

STACH

A jakby mnie mąs złapał, dałzebym se chleba.

BARDOS

Próżna trwoga, nie bój się, ale gdzież to zrobić?

STACH

Ona cęsto pod domem długo ze mną gada.
To się za węgieł schowam.

BARDOS

Nie, to nie wypada.
Trzeba koniecznie takie miejsce przysposobić,
Żeby tam młynarzowi zajrzeć wypadało.

STACH

To ja wej w nasą wiezbę schowam się spruchniałą.
On tam co chwila patsy, cy się nie wróciły
Pscoły, co wej psed rokiem ul w niej pozuciły.

BARDOS

A gdzież ta wierzba stoi?

STACH

Psed nasemi dzwiami.

BARDOS

A czy się ty tam zmieścisz?

STACH

Nieras tam we dwoje
Siadywaliśmy z Basią.

BARDOS

Więc ja, tam rzecz moję
Zrobię. Słuchaj, z Dorotą gdy będziecie sami,
Gdy cię ona już ściskać i całować zacznie,
Ja wtenczas przyprowadzę młynarza nieznacznie,
Ty się czemprędzej w wierzbie schowaj, on zobaczyć
Zechce pszczoły, lecz mu będę tak majaczyć,
Że do tego nie przyjdzie. - Jednakże Dorota,
Bojąc się, by nie wyszła na wierzch jej niecnota,
Tak się w sobie natrwoży, napłonie, nadręczy,
Że ją to może wstrzyma, a może odstręczy.

STACH

A jak tam młynas zajzy?

BARDOS

Ja to na się biorę.

STACH

Ba, Waspan nieodlepis, gdy ja wezmę w skórę.

BARDOS

Daję ci słowo moje.

STACH

Spuscam się więc na cię.

BARDOS

Ależ to trzeba prędko zrobić miły bracie,
Bo po ślubie już nie czas, kto wie, jakie tobie
Mogą potem przyjść myśli.

STACH

Więc to zaras zrobię
Jak tylko przyjdziem do dom.

BARDOS

Dobrze.

STACH

Wiem, ze ona
Psyleci zaras do mnie jak ognista łuna,
I będzie mnie ćmokała.

BARDOS

Więc walnie uda się.

STACH

Teras WPana zegnam, pójdę do mej Basie,
Bo wej tęskni bezemnie.

BARDOS

Jedno słowo jeszcze:
Powiedz mi, ale szczerze, te wszystkie zaloty
Młynarki nie wzniecająż w twym sercu ochoty
Do zdradzenia twej Basi?

STACH

Wsak ja zawse wrzesce,
Kiej mię Dorota ściska.

BARDOS

Ależ czasem może?

STACH

Nigdy.

BARDOS

Słowo?

STACH

Przysięgam.

BARDOS

Szczęśćże ci więc Boże,
Poczciwy chłopcze!

STACH

Jus ja nie zgorsę sie z tego,
Ze zadko widzieć w świecie męza poćciwego.

ŚPIEWKA

Nie tajnoć to jest nikomu,
Jak męzowie zony zwodzą,
Tej nie lubią, co jest w domu,
I cęsto do innych chodzą.
Ale tes za swoje mają,
Bo pobocne marmuziele
Tak im głowy psystrajają,
Ze chodzą kieby daniele.
Tak zazwycaj bywa w świecie,
Wet za wet, darmo nic nie ma,
Zrób jeden figiel kobiecie,
Ona ci odpłaci dwiema.
Ja więc nie chcę zdradzać zonę,
Bo chcę, aby mnie kochała,
Aby mnie jednego miała,
A ja tylko jedną onę.
(Odchodzi, pokłoniwszy się studentowi.)


Sprawa VI[edytuj]

Bardos (sam, patrząc za nim)

BARDOS

W tym wieku jeszcze tylko wzór poczciwej cnoty
U nieskażonej można oglądać prostoty!
Rzadka para, by teraz kochała się wiernie.
O! jak ich uszczęśliwić pragnąłbym niezmiernie.
Ale mi jeszcze Basię przekonać zostaje,
Że Stach jest dla niej wierny. Dobry mi podaje
Sposób ta wierzba: muszę z nią pierwej pogadać,
Ażeby, co też myśli o Stachu, wybadać.
Ale czy mi się zdaje, tak, ona tu bieży.


Sprawa VII[edytuj]

Bardos i Basia.

BASIA

Cy nie ma tutaj Stacha? azem się zdysała.

BARDOS

Dopiero co tam poszedł.

BASIA

A tom się musiała
Z nim minąć.

BARDOS

Czy tak tęsknić bez niego należy?
Całaś w znoju.

BASIA

Ej! nic to.

BARDOS

Lecz tak biegać szkodzi.

BASIA

Ale bo Wpan nie wies, o co mi tu chodzi.
Więc mu się psyznać musę, mój panie skubencie,
Poradź mi, bom jest biedna, gryzę się pseklęcie,
Dociekłam wej, ze w Stachu kocha się młynarka.
A ze to jest psemyślna i zdradna figlarka,
Mozeby mi się kiedy chłopak zbałamucił.
Otós widząc, ze z nami nie mas go u tsody,
Myślałam, ze sam jeden na pole powrócił,
Azeby się z Dorotą poumizgał wpsprzódy,
I dla tegom tak biegła.

BARDOS

On tu zemną bawił.

BASIA

Chyba ze tak.

BARDOS

Ustawnie mi o tobie prawił,
Dziękował mi, żem gładko odadził Bryndusa.

BASIA

On ci mnie kocha, ale nie śpi wej pokusa,
Mógłby mnie zdradzić kiedy.

BARDOS

A gdyby tak było
Żeby się Stach chciał czasem poumizgać do niej,
Cóżbyś wtenczas robiła?

BASIA

Niech go Pan Bóg broni,
Dopieroby się piekło w domu otwozyło.

BARDOS

Toś ty taka zła?

BASIA

Kiej mnie kto zdradzać chce, niech lepi
Samego djabła s piekła, niźli mnie zacepi.

ŚPIEWKA

Jestem dobra, jak baranek,
Jestem słodka, jak cukierek,
Kiej mnie nie zdradza kochanek,
Kiej nie chodzi do fryjerek.
Ale kiejbym tego dociekła,
Ze mnie Stasio osukuje,
Ze zdrajca inną całuje,
Stałabym się jędzą z piekła.
Jejbym warkoce wyrwała,
A samego wałkiem sprała,
Jakbym tłukła, tak bym biła,
Azbym zdradzać oducyła.
Wiem ja, jak w mieście męzowie,
Cęsto zonom mydlą ocy,
"Moje zycie, moje zdrowie,
Ja cię kocham z całej mocy!"
A kiedy za dzwi wychodzi,
Jus o zonie ani wspomnie;
Oj! cemus mi się nie godzi
Wziąć ich na naukę do mnie.
Takbym.

BARDOS

Nie troszcz się, miła Basiu, ja tego dowiodę,
Że twój Stach zawsze wierny i stały dla ciebie.

BASIA

Bo tes i jabym za nim skocyła we wodę,
Scęśliwąbym była z nim choć o suchym chlebie.

BARDOS

Słuchajże, jak już z wami do wioski powrócę,
Uważaj wtenczas dobrze gdzie ja się obrócę,
I jak ci dam znak głową, zaraz przyjdziesz do mnie
Ja cię tak skryję dobrze, że sama dokładnie
Zobaczysz jak Dorota Stasia nęci zdradnie,
A on, jak ci jest wierny, i jak żyje skromnie.

BASIA

Ach, prosę, bardzo prosę! dopiero scęśliwą
Będę.

BARDOS

Otóż i cała gromada przybywa.


Sprawa VIII[edytuj]

(Ciż, i wszyscy powracający od bydła.)

BARTŁOMIEJ

Jest wsystko, ani jednej stuki nie brakuje.

MORGAL

Oddaliśmy, Mospanie, co do jednej kozy.

BRYNDUS

(do Bartłomieja)
Niech wam się we dwójnasób to stadko pomnozy.

ŚWISTOS

Zycemy wszscy tego.

BARŁOMIEJ

Dziękuję, dziękuję.
(Do Bardosa.)
I Wacpanu tes za to dzięki zanosiemy,
Ześ nas pogodził. Teras do domu wracamy,
I Waspana na gody s sobą zaprasamy.

BASIA

Stasiu, ja pójdę s tobą.

STACH

(bierze ją za rękę).
Razem se pójdziemy.

WAWRZYNIEC

Bydło, prosto na pasą zapędzą pastuchy.
A, i wy tes sam Panu, skłońcie się dziewuchy,
Dziękujcie za swe krówki, co tam także były.

BASIA

Dziękuję s całej siły,
Ja za moją łysą
(kłania się).

ZOŚKA

Ja za moją płową.
(kłania się).
Tę, co to razem lubi trykać się s Pawełkową.

BARDOS

Kłaniam.

BARTŁOMIEJ

Ja się Waspanu psysłuzę, cem mogę.
Zupan dobry.

WAWRZYNIEC

Ja capkę.

STACH

Ja bóty na drogę.

JONEK

Ja pas.

BASIA

Ja płótna stukę.

ZOSIA

Ja jajek pół kopy.

MIECHODMUCH

A ja zaś kantyczkami.

BRYNDUS

My piwem i miodem.

BARDOS

Dziękuję wam.

WAWRZYNIEC

Więc idźwa.

BARDOS

Idźcie tylko przodem.
Ja zaraz przyjdę.
(wszyscy odchodzą).


Sprawa IX[edytuj]

BARDOS

(sam, rozżewniony).
O jaką szczerością, te chłopy
Darują mnie czem mogą.Uczułem prawdziwie,
Że mi się łzy po oczach kręciły źewliwie.
Czemu tak małe dary, wielką roskosz rodzą?
Czemu tak sercu miłe? Bo s serca pochodzą.

ŚPIEWKA

Nie ci nam dają, którzy są bogaci,
Nie ci, co przymus lub interes mają,
Bo pierwsi dają, co zdarli s swych braci,
Drudzy do łaski, wzgardę przyłączają.
(Zasłona spada.)


Odsłona I - Odsłona II - Odsłona III