Córka wodza/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Córka wodza
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 10.8.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Niespodzianka Belli Boyd

Dziki Bill Hickock i Nick Wharton wypełnili swe zadanie co do joty. Nie pozwalali sobie, ani swym koniom, ani na chwilę wytchnienia i galopowali bez przerwy w kierunku dwóch fortów.
Dziki Bill zastał w forcie Larned słynnego generała Custera, który na wieść o krytycznej sytuacji Buffalo Billa natychmiast kazał siodłać konie. Nie minęło pół godziny, a już silny oddział wojska podążał żywym kłusem w kierunku obozu Creeków. Oddział generała Custera spotkał po drodze drugi oddział wojska, sprowadzony z fortu Hazen przez starego Nicka Whartona.
Oba oddziały połączyły się i pod dowództwem generała Custera pogalopowały dalej. Po upływie dnia żołnierze znajdowali się już na miejscu, ale nie mieli już nic do roboty. Sjuksowie napadli bowiem na obóz Creeków i rozbili ich w puch.
Czarny Mustang, Szary Wilk i ich wojownicy zostali uwolnieni, a nieliczna garstka Creeków, którzy zdołali ujść mściwym Sjuksom, uciekła daleko w prerię. Między innymi udało się uciec Wiotkiej Trzcinie, małżonce Żółtego Niedźwiedzia.
Jak już wspominaliśmy, w owym czasie Sjuksowie żyli w przyjaźni z bladymi twarzami, to też przybycie żołnierzy zostało przez nich powitane z radością. Wojownicy z zaciekawieniem oglądali świetną broń i ekwipunek żołnierzy. Obozy białych i Czerwonoskórych leżały blisko siebie, w odległości najwyżej pół mili na prerii.
Generał Custer złożył wizytę Czarnemu Mustangowi, wódz rewizytował generała, wymieniono podarunki, wypalono fajkę pokoju i przeprowadzono szereg długich i przyjaznych rozmów.
Nigdzie nie było jednak widać Buffalo Billa. Generał Custer zamierzał wysłać już ekspedycję na poszukiwanie wywiadowcy, gdy nagle Nick Wharton wydał okrzyk radości. Na prerii widać było mały oddział, na którego czele posuwał się Buffalo Bill.
Buffalo Bill kroczył pieszo, prowadząc za uzdę konia, na którym siedziała biała dziewczyna niezwykłej piękności, przybrana w malowniczy strój indiański. Obok konia maszerowali dwaj ludzie — młody wojownik z plemienia Creek i jakiś biały.
Generał Custer powitał serdecznie Buffalo Billa, a żołnierze przywitali wielkiego wywiadowcę trzykrotnym „hurra“.
— Czy może mi pan powiedzieć kim jest ta młoda „lady“ w tym malowniczym stroju? — zapytał Custer.
— Obawiam się, generale, że ta młoda „lady“ sama nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie — odparł Cody. — Została ona wychowana wśród Indian, a Żółty Niedźwiedź, wódz Creeków uważał ją za swoją córkę. Panna Biały Kwiat, tak bowiem nazywali ją Indianie, dopiero niedawno dowiedziała się, że należy do białej rasy... Żółty Niedźwiedź zginął niedawno z mojej ręki, ale przed śmiercią wręczył mi coś, co może pozwoli mi na odszukanie rodziców lub krewnych naszej nowej znajomej. Prawdopodobnie nazwisko jej brzmi Parker. Mam tu portrety jej rodziców...
Generał przyjrzał się portretom i rzekł po chwili:
— Parker... Parker!... Znałem wielu Parkerów, gdyż nazwisko to jest bardzo pospolite w naszych stronach. Znałem jednego Parkera, który był dzielnym człowiekiem. Sam byłem świadkiem jak bronił się w górach przeciwko dwudziestu Apaczom i wyszedł zwycięsko z tej walki... No, ale okaże się, czy odnajdziemy rodziców tej panienki. Tymczasem musi pani odpocząć. Dostanie pani piękny namiot, wyśpi się pani, a potem zobaczymy..
Wzrok generała padł na kapitana Boyda, który trzymał się skromnie na uboczu.
— A kim jest ten dżentelmen? — zapytał stary wojak Buffalo Billa.
— Pan powinien mnie dobrze znać, generale... — uśmiechnął się młodzieniec.
Buffalo Bill zauważył ze zdumieniem, że młodzieniec mówił zupełnie zmienionym i jakby cieńszym głosem. Generał Custer był zaintrygowany.
— Widziałem pana już gdzieś, ale w żaden sposób nie mogę sobie przypomnieć gdzie i w jakich okolicznościach... — rzekł w zamyśleniu.
— Zaraz panu przypomnę, generale. Czy przypomina pan sobie przyjęcie u jednego z milionerów na Piątej Alei w Nowym Jorku? Było to równo dwa lata temu...
— Tak... — rzekł zdumiony generał. — Pamiętam. Byłem wtedy w Nowym Jorku i zostałem zaproszony.
— Tego wieczoru tańczył pan ze mną pięć razy walca i opowiadał mi pan o walkach na Dzikim Zachodzie — rzekł rzekomy kapitan Boyd.
Na marsowym obliczu generała odmalował się wyraz najwyższego zdumienia. Przez chwilę nie mógł z siebie wydobyć ani słowa, aż wreszcie zawołał kordialnie:
— Niech mnie kule biją! Przecież to panna Bela Boyd!
— We własnej osobie! — roześmiała się beztrosko panna Boyd, która miała na sobie strój cowboya.
Jeszcze jedna osoba przysłuchiwała się rozmowie z najwyższym zainteresowaniem. Była to Cecylia Parker, zwana Białym Kwiatem. Na jej pięknej twarzyczce odmalował się wyraz niezwykłego zdumienia, ale po chwili roześmiała się i rzekła, wyciągając dłoń do Belli Boyd:
— Myślałam, że zdobyłam przyjaciela, ale okazało się, że mam przyjaciółkę! Będziemy mieszkały w jednym namiocie...
Wieczorem w namiocie obu dziewcząt zebrało się liczne towarzystwo. Generał Custer był niezmiernie ciekawy, co skłoniło pannę Boyd, córkę jednego z najbogatszych ludzi w Stanach Zjednoczonych, do wyjazdu incognito na Daleki Zachód i prowadzenia tam życia pełnego trudów i niebezpieczeństw.
Stary wojak nie chciał jednak zadawać dziewczynie niedyskretnych pytań i milczał dyplomatycznie. Ale panna Boyd nie bawiła się w dyplomację.
— Wiem, że pan umiera z ciekawości, generale! — zawołała. — Zaraz panu wszystko wyjaśnię i przekona się pan, że w całej tej historii nie ma nic nadzwyczajnego. Podzielę się z panem moją tajemnicą, choćby dlatego, że jest pan jednym z nielicznych ludzi, których spotkałam w życiu, a którzy odznaczają się odwagą, prawdomównością i uczciwością. Drugim z tych ludzi jest Buffalo Bill, a trzecim młody wojownik z plemienia Creek Orle Pióro.
Wie pan, generale, jakie życie wiodłam w Nowym Jorku. Nie robiłam nic. Całe dnie schodziły mi na rozmowach z głupimi i obłudnymi ludźmi, którzy zazdrościli mi bogactwa. Młodzieńcy, którzy wiedzieli, że jestem spadkobierczynią wielkiego majątku, nadskakiwali mi i udawali zakochanych, a w rzeczywistości myśleli tylko o moich pieniądzach.
Wszystko to gniewało mnie i nudziło jednocześnie. Od pana dowiedziałam się, że na Zachodzie ludzie są inni, że życie tu jest ciężkie, ale nigdy nie nudne. Tego wieczoru, gdy z panem rozmawiałam, generale, postanowiłam opuścić potajemnie Nowy Jork i wyjechać na Dziki Zachód. Jak pan widzi, zamiar swój wprowadziłam w czyn. Rodzice moi nie żyją już, więc nikt nie zatrzymywał mnie. Krewni nie wiedzą nawet gdzie jestem. Majątek zabezpieczyłam oczywiście... Przypuszczam, że tajemnicze zniknięcie Miss Belli Boyd wywołało wiele hałasu w kołach towarzyskich Nowego Jorku.
Przebrałam się w męski strój, gdyż przypuszczałam — słusznie zresztą — że będzie mi łatwiej się w nim poruszać.
— Jakie pani ma obecnie zamiary? — zapyta! generał. — Czy chce pani wrócić do Nowego Jorku?
— Nie mam jeszcze określonych planów na przyszłość, ale jestem pewna, że do Nowego Jorku na stałe nie wrócę. W każdym razie skończę z tym przebraniem. Co mi pan radzi, generale?
— Radziłbym pani przenieść się do Texas i kupić tam wielkie rancho. Okolice są tam spokojniejsze i nie ma już Indian, którzyby okazywali skłonności do skalpowania... Wybrała się pani na Zachód, gdyż miała pani dość bezczynnego życia. Ten Zachód jest dla pani zbyt „daleki“...
— Pomyliłam się o kilkaset kilometrów!... roześmiała się wesoło Bella Boyd. — Dziękuję panu serdecznie za radę, generale, i przyrzekam, że zastosuję się do niej. Zakładam rancho! Moje konto w banku jest jeszcze nienaruszone...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.