Błogosławieństwo »Nizin«

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Marya Konopnicka
Tytuł Ludziom i chwilom
Uzupełnienie
Podtytuł Błogosławieństwo »Nizin«
Pochodzenie Poezye wydanie zupełne, krytyczne tom VI
Wydawca Nakład Gebethnera i Wolfa.
Data wyd. 1915
Druk G. Gerbethner i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

Ib. BŁOGOSŁAWIEŃSTWO »NIZIN«[1]


Elizie Orzeszkowej.

Głos z nizin bije...
— O, błogosławiony
Duch, co zdjąć umie słoneczne swe szaty
I złotych marzeń odrzucić korony,
A zaś się zniżyć i w progi wejść chaty,
Co jest poszyta snopami żytniemi,
A być ubogim z ubóstwem swej ziemi!
Albowiem jego królestwo jest boże,
Braćmi dlań będą ptaszęta podniebne,
A gdy zawoła, przybiegną doń zorze
I poczną świecić, jakoby służebne;
I wzejdzie pierwsza jutrzenka mu złota
Nad pustkę nędznych siół i czarne wrota.

Głos z nizin bije...
— O, błogosławiony
Duch cichy, który w tęskliwej zadumie
Obchodzi pola smętne i zagony,
A zasłuchany jest w zbożowym szumie
I w szmerach łężnych traw i w lasów ciszy,
Aż ich westchnienie i jęk ich posłyszy!
Albowiem z tych on, co ziemię posiędą,
A na wschód słońca powiodą swe pługi,

I zaorywać lemieszem swym będą
Czarne ugory, niepłodne czas długi,
I po wyciętych zadrzewią się borach
W świętości wiosny i w życia kolorach.

Głos z nizin bije...
— O, błogosławieni
Ci, co są smutni, i ci, którzy płaczą,
A w sercu mają grot krwawych ościeni,
A na grzbiet szatę wdziewają tułaczą
I wielki, ciężki krzyż na barkach niosą,
Póki ich ziemia pod łez stoi rosą!
Albowiem oni przybliżą dzień boży,
W którym radością odetchną narody,
A zaś się źródło nadziei otworzy
I puści się zeń ożywczy zdrój wody
I ludy ziemi pokrzepi swą mocą,
Iż pójdą w wielki bój ze złem — i z nocą.

Głos z nizin bije...
— O, błogosławiony
Duch, który łaknie, i duch, który pragnie
Sprawiedliwości za nędznych miljony,
Aż szale życia przychyli i nagnie,
Aby się równo ważyły pod niebem —
Dla ciemnych z światłem i dla głodnych z chlebem!
Bowiem nasycon w łaknieniu swem będzie
I ujrzy gniazda skowrończe w spokoju
I powołanie jastrzębie przed sędzie
I czoło w słońce wzniesione z pod znoju,
I krzyk przepaści i ciemnic ustanie.

Głos z nizin bije...
— O, błogosławiona
Dłoń, miłosierdzie nad nami czyniąca,

Dłoń blizka temu, co więdnie i kona,
Dłoń jaśniejąca promykiem miesiąca,
By nie urazić słonecznym rozświtem
Oczu, schylonych przed dziennym błękitem!
Ona albowiem oderwie pieczęcie
Wieku, co przyjdzie bez ognia i miecza,
I potępienie odmieni w zaklęcie,
Pod którem dusza zakwitnie człowiecza,
I świat obejmie uściskiem i boży
Sąd wszechprzebaczeń nad ziemią otworzy.

Głos z nizin bije...
— O, błogosławione
Serce, co swojem kochaniem objęło
Wszystko, co nędzne jest i co wzgardzone,
I Chrystusowe wypełnia tu dzieło,
Wiodący[2] rzesze zarannych zórz drogą,
A w nienawiści nie mając nikogo!
Albowiem jemu oglądać jest danem
Boskość ukrytą w łachmanach nędzarzy
I być ludzkości najwyższym kapłanem
I ofiarować u złotych ołtarzy
Ducha, gdy tchnieniem najświętszem owione
Czoło skazańca — wdeptane w proch skronie.

Głos z nizin bije...
— O, błogosławieni
Pokój czyniący nad ludem i światem
Siewacze ciszy, co idą schyleni,
By zasypywać miłości swej kwiatem
Przepaście czasów, a nic się nie nużą,
Trzymając serce wzniesione nad burzą!
Albowiem oni synami bożemi
Nazwani będą przez ludzkie plemiona,

A z ich posiewu urośnie mir ziemi,
I będzie kawka[3] w swem gnieździe uśpiona
I wyjdzie tęcza na lądy i wody
I kainowe odmienią się rody.

Głos z nizin bije...
— O, błogosławiony
Duch, co dla prawdy zostaje w ucisku,
A od upału nie miewa uchrony,
Ani zażyje snu przy swem ognisku,
Ni wykołysze swej młodej nadziei,
Ale tak szczwany jest, jak jeleń w kniei!
Albowiem z krzywdy narodzi się prawo,
A z jego męki narodzi się siła,
A na tych drogach, gdzie stopą szedł krwawą,
Kwiat z siebie wyda wyklęta mogiła,
A wiatr zniszczenia, co szatą mu miota,
Rozniesie za nim nasiona żywota.

Głos z nizin bije...
Ja słucham go w ciszy
I zadumana dziś jestem o tobie...
A jeśli przyszłość jest, która go słyszy,
Jeżeli wszystko nie kończy się w grobie,
Jeśli istnieje to, co zwiemy cudem,
— Błogosławionaś ty między swym ludem!

Warszawa.







  1. »Niziny« — tytuł jednej z powieści Elizy Orzeszkowej.
  2. Wiodący jest tu jak współrzędne mu mając (w wierszu następnym) forma przysłówkowa zam. zwykłego wiodąc.
  3. Kawka, ptak wrzaskliwy, wieszczka słoty, jest tu symbolem niepokoju.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Konopnicka.