Blago!

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Blago!
Pochodzenie Poezye i urywki prozą
Wydawca Wydawnictwo „Bluszczu”
Data wyd. 1912
Druk Piotr Laskauer
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Blago!


Pani wieku! królowo, władczyni, o! blago!
Padam przed tobą na twarz... Jak dawne boginie
Nie jesteś cale piękną, ni jak one nagą —
Różujesz się i bielisz, chodzisz w krynolinie...
Nosisz czasami maskę, zawsze głos przyprawny
Masz i biust pożyczany i rząd zębów wstawny.
Słowem, wziąłby cię prostak za aktorkę starą...
A przecież władasz światem... zwycięska poczwaro!
Nic bez ciebie... a przez cię... staje się, co dzieje...
Każesz płakać, świat płacze, śmiać się — świat się śmieje!
Wielbić — wielbi, tyś panią, ty królowo świata!...
A kto nie zna twej władzy i twojej potęgi —
Nie uratuje go rozum, nie pomogą księgi,
Nie wybawi go cnota... szczerość nie ocali,
Rozśmiejesz się — wyśmieją i tłum pójdzie dalej,
Wszyscy do twego dzisiaj należą orszaku...
Bo ty góry potrafisz rodzić z ziarna maku,
Ty z błota złoto robisz i z karłów — olbrzymy...
Na twe skinienie złoto i kadzideł dymy
I słowa... i pomniki i laury i trony...
W tobie szukam ja siły, broni i obrony...
Barnum cię wielbi, kapłan do swojej bogini
Za nieszczęśliwym może łaskawie przyczyni —
Nic bez blagi... nią trzeba począć i satyry...
Ale w co kłamanego przebrać wiersz ten szczery?
Jak go ustroić, jakie przypiąć nowe miano,
Aby go w świecie za coś „wielkiego” uznano?
Nie mam godła... chorągwi, popleczników, zgrai,

Którejbym sprzedał, co się w piersi mojej tai,
Jestem sobą... niestety... lecz wszechmocna blaga
W zdesperowanych nawet wypadkach pomaga.
Powiem więc, że lekarstwo niosę na wsze rany...
Że kto wiersz mój przeczyta, ten się nim odrodzi,
Odmłodnieje, ukrzepi, strumieniem oblany,
Który rany zagaja i bole łagodzi...
Za mało! blaga śmiechem wykrzywia oblicze —
I rusza ramionami... choć dość głośno krzyczę...
I jak niepoprawnego... rzuca mnie wśród drogi...
Znikła... stoję znów jeden... tęskny i ubogi...




Ludzie małego serca a wielkiej kieszeni,
Kiedy zwycięstwo wasze czoło opromieni,
Jak miło spojrzeć w wasze posągowe twarze.
Duma z głupstwem w najczulszej zlewa się w nich parze,
A taka pewność siebie ze źrenic wylata
Iż każdy musi uznać, żeście pany świata!
Jakże wzgardliwym wzrokiem rzucacie na tłumy?
W których zgniecione leżą serca i rozumy,
Jak wymownie umieścić dowodzić to tema,
Że oprócz talara w świecie — innych Bogów niema,
Że przedewszystkiem winno iść staranie chleba,
A gdzie chleb jest, tam nawet rozumu nie trzeba,
Że nauka przesądem, jeśli z tej nauki —
Nie można wnet z pomocą rachmistrzowskiej sztuki,
Wyciągnąć realnego procentu gotówką —
Że fałszywe przysłowie: i kredką i główką,
Bo dosyć kredki — w końcu, że z wszystkich rupieci
Najnieużyteczniejsi pewnie są... poeci...







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.