Bezimienna/Tom I/XXVI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Bezimienna
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1912
Druk Drukiem Piotra Laskauera
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXVI.

Gdy drzwi zamknęły się za Helą, która w uniesieniu poczciwej radości przemykała się co prędzej — nie chcąc być spostrzeżoną — do łóżeczka Julusi — starościna padła na krzesło, klaszcząc w dłonie i śmiejąc się sama do siebie... Oczy jej dzikim ogniem świeciły... w sercu rosła stłumiona do siostry nienawiść... Zawczasu układała plany, jakby Helę mogła ku sobie pociągnąć i wprowadzić ją w swoje towarzystwo, z którego objęć wyjść nie było można bezkarnie; zawczasu wystawiała sobie Ksawerową płaczącą, rozpaczającą, a siebie z dumą odpowiadającą na wyrzuty:
— Cóżem ja winna! Gardziłaś mną, i twoje dziecię nie jest lepsze...
Zrozumiała to bardzo dobrze, iż postępować musiała z nadzwyczajną ostrożnością, aby tego pierzchliwego ptaszka nie spłoszyć... a naprzód, by go ośmielić, oswoić, obudzić zaufanie, spoufalić z sobą. W nędzy i opuszczeniu jakże to łatwo! gdy ktoś z uśmiechem współczucia przychodzi...
Starościna, jak wszyscy niegodziwi, rachowała wiele na miłość Heli dla siostry i matki, na słabość znużonej istoty, na młodość i niedoświadczenie... Dogadzało jej też bardzo, że piękną, młodą twarzyczką rozświeci salon... i posadzi ją w nim, jak przynętę. Szło tylko o to, aby się wszystko w ciszy i tajemnicy przed Ksawerową odbyć mogło.
Lecz rzućmy zasłonę na poczwarne te marzenia... które — niestety — tak rychło w rzeczywistość zmienić się miały. Rachunek na słabość człowieka rzadko zawodzi....





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.