I wiosną złote Słońce nawiedziło sady
I dojrzał czas i krasą owoc każdy płonie!
A dumne matki-grusze i matki-jabłonie
Opuszczają ramiona: nie mogą dać rady…
I rozegrzało Słońce skiby czarnej ziemi
I, wdzięczna, w samo serca swojego zanadrze
Wzięła ziarno i oto teraz patrzy: rad-że
Człowiek, że mu się takie bujne kłosie plemi?…
I rozbudziło Słońce krew w Dwojgu Człowieka,
Aż w żyłach im zagrała, jak ognista rzeka!
— I nawiedzona była od męża niewiasta…
Czas dojrzał: pierś jej w dwoje mlecznych gron urasta
I oto mąż się śmieje onej: że ogrojce
Bujne! godne wykarmić wnukom mocne ojce…