Autobiografia Salomona Majmona/Część pierwsza/Rozdział szósty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Salomon Majmon
Tytuł Autobiografia Salomona Majmona
Wydawca Józef Gutgeld
Data wyd. 1913
Druk Roman Kaniewski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Leo Belmont
Źródło skany na Commons
Inne Cała część pierwsza
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ SZÓSTY.


Nowe mieszkanie, nowe nieszczęścia. Talmudyści.

Błądziliśmy zatem po kraju, jako Izraelici w pustyniach Arabii, nie wiedząc, gdzie i kiedy znajdziemy miejsce spoczynku. Wreszcie przybyliśmy do wsi, która posiadała dwóch właścicieli. Dział jednego z nich był już puszczony w dzierżawę; drugi zaś nie mógł swojej części wydzierżawić, ponieważ nie zbudował dotąd karczmy. Znużony włóczęgą w porze zimowej wraz z całą rodziną, zdecydował się dziad ową karczmę, która miała być dopiero zbudowana, wziąć w dzierżawę wraz z przyległościami, a tymczasem, zanim dom będzie gotowy, jakoś sobie poradzić. Musieliśmy tedy rozkwaterować się w stodole. Lecz drugi arendarz czynił wszystko, co mógł, aby naszemu urządzeniu się w tem miejscu przeszkodzić. Wszelako to mu się nie udało. Budynek postawiono, przeprowadziliśmy się doń i rozpoczęliśmy gospodarkę.
Niestety, wszystko szło tu krzywo, nie wiodło się w niczem. Nadomiar, matka moja, która posiadała żywy temperament i spragniona była działalności, w nowem miejscu, gdzie nie znalazła dla siebie roboty, odczuła wielką nudę. Ta okoliczność oraz troska o wyżywienie rodziny przywiodły ją do stanu melancholii, która z czasem przeszła w formalny obłęd. W tym stanie pozostawała całe miesiące. Żadne środki lecznicze nie pomagały. Nareszcie ojciec wpadł na myśl zawiezienia jej do pewnego słynnego lekarza w Nowogródku, który zajmował się leczeniem chorób umysłowych.
Metoda leczenia tego adepta medycyny jest mi obcą; byłem bowiem w owym czasie jeszcze za młody, aby zajmować się temi sprawami i módz sądzić o nich; wszelako zapewnić mogę, że przyniosła ona pożytek zarówno matce, jak i wielu podobnym pacjentom. Matka moja wróciła świeża i zdrowa do domu i od tego czasu nigdy nie miała tego rodzaju przypadłości.
Wkrótce potem posłano mnie do szkoły w Iwoniczu, odległym o 15 mil od miejsca naszego zamieszkania — i tu oddałem się studjowaniu talmudu.
Studja talmudyczne stanowią centr uwagi mojego plemienia, gdy chodzi o wykierowanie kogoś na uczonego. Bogactwo, zalety cielesne i talenty wszelkiego rodzaju mają wprawdzie pewną wartość w oczach żydów i są w pewnej mierze cenione; wszalako nic z tego nie może iść w porównanie z godnością dobrego talmudysty. Ten ostatni może pretendować do wszelkich urzędów i honorów w gminie. Jeżeli zjawia się na jakiemś zebraniu, — jakikolwiek byłby jego wiek i stan, wszystko stoi przed nim z czcią najwyższą i ustępuje mu najszanowniejsze miejsce. Jest on doradcą sumienia, prawodawcą i sędzią zwykłego człowieka. Kto takiego uczonego nie napotyka z poważaniem, — przeklęty jest, wedle słów talmudu, na wieki wieków. Człowiek przeciętny nie powinien przedsięwziąć najdrobniejszej czynności, jeżeli sprzeciwia się ona wyrokowi takiego uczonego. Obyczaje religijne, potrawy dozwolone i zakazane, małżeństwo i rozwód — wszystko to określanem bywa nie tylko przez nagromadzone już w olbrzymiej ilości prawa rabiniczne, ale nadto przez specjalne decyzje rabinów, którzy potrafią pojedyńcze wypadki wyprowadzać z zasad ogólnych. Bogaty kupiec, dzierżawca lub fachowiec, który ma córkę, używa wszystkich sposobów, aby dostać za zięcia dobrego talmudystę. Ten ostatni może być krzywy, schorzały, nieświadomy pod każdym innym względem — ta jego zaleta rozstrzyga o wszystkiem. Przyszły teść takiego feniksa musi zaraz przy zaręczynach wypłacić jego rodzicom według umowy pewną summę; oraz prócz wyznaczonego dla córki posagu zobowiązany jest dawać jej i jej mężowi przez sześć do ośmiu lat całkowite otrzymanie — t. j. jadło, odzież i lokal; przez cały ten czas pieniądze posagowe oddaje się na procent, a uczony zięć ciągnie swoje studja dalej na koszt teścia. Po upływie tego czasu otrzymuje pieniądze do ręki i albo wstępuje na jakiś urząd naukowy, albo pędzi żywot cały w stanie uczonego próżniactwa. W obu wypadkach żona obejmuje zarząd nad domem i interesami, ciesząc się, iż za wszystkie swoje trudy dzieli poniekąd sławę swego męża i błogosławieństwo jego przyszłego życia.
Studjowanie talmudu odbywa się podobnież bez żadnych reguł, jak studjowanie biblii. Język talmudu jest zlepkiem wschodnich języków i djalektów; ba, spotykają się tu nieraz słowa z greckiego i z łaciny. Nie ma żadnego słownika, w którym napotykane w talmudzie wyrażenia i zwroty można byłoby odnaleźć; a co gorsza, niewiadomo nawet, (ponieważ niema w tej mierze ugody), jak wyrazy, które nie są często hebrajskimi, czytać należy. Zatem mowę talmudu, zarówno jak biblijną, poznaje się tylko w praktyce z częstego tłomaczenia; a to stanowi pierwszy stopień w studjach nad talmudem.
Kiedy już uczeń przez pewien czas kierowany był przy tłomaczeniu przez nauczyciela, przechodzi wówczas do samodzielnego czytania i wyjaśniania talmudu. Nauczyciel daje mu określony ustęp z talmudu, który mieści w sobie całkowite roztrząsanie kwestyi, jako pensum do wyjaśnienia, które uczeń winien przygotować na termin. Zdarzające się tutaj zwroty i wyrażenia winien uczeń znać już z lekcyj poprzednich, albo nauczyciel, zajmujący niejako miejsce słownika, wyjaśnia mu nieznane. Wszelako treść i związek myśli w zadaniu winien uczący się odkryć osobiście, — a to właśnie stanowi drugi stopień studjów nad talmudem.
Dwa komentarze, które równolegle drukowane są obok tekstu, służą tu głównie za drogowskazy. Autorem jednego z nich jest Rabi Salomon Izaak, człowiek, który posiadał gramatyczno-krytyczną znajomość języków, szerokie i zasadne poglądy talmudyczne i niezwykłą ścisłość w wykładzie. Drugi, znany pod tytułem „Tosfet“ (dodatki) sporządzony został przez wielu rabinów. Powstanie jego jest godne podziwu. Pewna liczba najsławniejszych rabinów postanowiła talmud studjować wspólnie. W tym celu każdy z nich obrał sobie odrębną część, którą tak długo studjował samodzielnie, aż objął ją całkowicie i wraził dokładnie, zdaniem swojem, w pamięć. Następnie schodzili się wszyscy rabini razem i poczynali studjować talmud wspólnie wedle kolei jego części. Gdy przeczytano pierwszy ustęp, gruntownie wyjaśniono i usprawiedliwiono wedle logiki talmudycznej, wówczas któryś z rabinów cytował z tej części talmudu, z którą był obeznany najlepiej, wszystko, co zdawało się owemu ustępowi przeczyć. Drugi natomiast przytaczał ustęp z innej części, jaką był posiadł, mający na celu, przez pewne odróżnienie lub warunek, nieprzytoczony na miejscu komentowanem, znieść narzucającą się sprzeczność. Niekiedy zniesienie sprzeczności dawało powód do nowej, którą odkrywał trzeci rabin, a czwarty starał się usunąć, dopóty, póki pierwszy komentowany ustęp nie był przez wszystkich wyjaśniony zgodnie i doprowadzony, że tak rzekę, do stanu czystości.
Można wyobrazić sobie, ile przenikliwości trzeba było, aby talmud — to wielotomowe dzieło, złożone z mnóstwa obcych sobie części, w których ten sam przedmiot występuje z coraz to nowemi określeniami i w różnych warunkach — doprowadzić do pierwszych podstawowych tez, ażeby otrzymać trafne rezultaty, za pomocą jedynej niezmiennej metody.
Prócz tych dwóch istnieje jeszcze wiele komentarzy, które rzecz tę prowadzą dalej i nawet prostują wymienione wyżej. Tak jest, każdy rabin, o ile posiada dosyć dowcipu, może być uważany za żywy komentarz do talmudu.
Wszelako największy wysiłek ducha jest wymagalny do tego, aby sporządzić wyciąg z talmudu, czyli kodeks wynikających zeń praw; tu już potrzebny jest nie tylko dowcip, ale głowa w najwyższym stopniu systematyczna. A pod tym względem z pewnością zasłużył sobie na pierwszą rangę nasz Majmonides, jak to widać z jego kodeksu „Jad Hazaka“.
Ostatni stopień przy studjach talmudycznych stanowi wreszcie dysputa. Polega ona na wiecznem dysputowaniu o tej książce bez celu i bez rezultatu. Dowcip, wymowność i zuchwalstwo składają się na ten wrzód. Ten rodzaj studjów był ongi w wielkiem użyciu w wyższych szkołach żydowskich, ale w naszych czasach ustąpił równocześnie ze zmniejszeniem się ich liczby. Jest to pewien rodzaj talmudycznego sceptycyzmu, który najmocniej przeszkadza celowym studjom nad talmudem.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Salomon Majmon i tłumacza: Leopold Blumental.