Anna Karenina (Tołstoj, 1898)/Część pierwsza/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Anna Karenina
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1898-1900
Druk Drukarnia »Czasu« Fr. Kluczyckiego i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz J. Wołowski
Tytuł orygin. Анна Каренина
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VI.

Gdy Obłoński zapytał Lewina, po co właściwie przyjechał, Lewin zaczerwienił się, gdyż nie mógł mu odpowiedzieć: „przyjechałem oświadczyć się siostrze twej żony“, chociaż naprawdę przyjechał po to.
Rodziny Lewinów i Szczerbackich należały do starych szlacheckich rosyjskich rodów i zawsze były z sobą w bliskich i przyjaznych stosunkach. Stosunki te utrwaliły się jeszcze bardziej, gdy Lewin był studentem, gdyż przygotowywał się do uniwersytetu razem z młodym Szczerbackim, bratem Kiti i Dolly, i w uniwersytecie kolegował z nim. Lewin bywał wtedy często u Szczerbackich i zakochał się w domu Szczerbackich. Wydawać się to może dziwnem, lecz Konstanty Lewin był istocie zakochanym w domu, w rodzinie, szczególnie w żeńskiej połowie rodziny Szczerbackich. Lewin nie pamiętał swej matki, jedyna jego siostra była znacznie starszą od niego, w domu więc Szczerbackich zapoznał się po raz pierwszy z tą sferą dawnej, szlacheckiej, wykształconej i zacnej rodziny, której pozbawiła go śmierć ojca i matki. Wszyscy członkowie tej rodziny, szczególnie należące do niej kobiety, zdawali mu się być osłonięci jakąś poetyczną, tajemniczą zasłoną i nie mówiąc już o tem, że nie widział w nich żadnych wad, lecz szczerze był przekonanym, że za tą zasłoną kryją się najwznioślejsze uczucia i zupełna doskonałość. Dlaczego te trzy panny musiały jednego dnia mówić po angielsku, a drugiego po francusku, dlaczego o pewnych godzinach grywały na przemian na fortepianie, którego dźwięki dochodziły aż na górę do brata, gdzie uczyli się studenci; dlaczego przychodzili profesorowie francuskiej literatury, muzyki, rysunków, tańców; dlaczego o pewnych godzinach wszystkie trzy panny z M-lle Linon wyjeżdżały powozem na twerski bulwar w atłasowych szubkach: Dolly w długiej, Natali w krótszej, a Kiti w zupełnie krótkiej, tak że widać było jej zgrabne nóżki, obciągnięte w czerwone pończoszki; dlaczego z lokajem, strojnym w kapelusz ze złotym galonem, chodziły po twerskim bulwarze: tego wszystkiego, jak i wielu innych rzeczy, które działy się w ich otoczeniu, nie rozumiał; ale był przekonany, że wszystko, co się tam dzieje, było bezwarunkowo jaknajlepszem, i zakochanym był w tej tajemniczości właśnie.
Za swych studenckich czasów Lewin mało co nie zakochał się w najstarszej Dolly, lecz Dolly wyszła wkrótce za Obłońskiego. Potem zaczął się kochać w drugiej. Zdawało mu się, że powinien zakochać się w jednej z sióstr, lecz sam nie zdawał sobie sprawy, w której. Lecz i Natalii, jak tylko zaczęła bywać, zaraz wyszła za mąż za dyplomatę Lwowa. Kiti była jeszcze dzieckiem, gdy Lewin skończył uniwersytet. Młody Szczerbacki, wstąpiwszy do marynarki, utonął w Bałtyckiem morzu i stosunki Lewina ze Szczerbackimi stały się rzadsze, mimo to, że z Obłońskim żył zawsze w przyjaźni. Lecz gdy w tym roku, w początku zimy Lewin, spędziwszy cały rok na wsi, przyjechał do Moskwy i zobaczył Szczerbackich, wtedy dopiero zrozumiał, w której z trzech sióstr było mu przeznaczonem zakochać się.
Mogłoby się wydawać zupełnie natura!nem, że on, Lewin, pochodzący z dobrego rodu, człowiek zamożny, ma zamiar oświadczyć się o rękę księżniczki Szczerbackiej; prawdopodobnie odrazu przyjętoby go i uważano za dobrą partyę. Lecz Lewin był zakochanym i dlatego zdawało mu się, że Kiti jest doskonałością pod każdym względem, istotą znacznie wyższą po nad wszystkich i wszystko; a on sam takiem pospolitem, zwyczajnem stworzeniem, że nie było nawet cienia prawdopodobieństwa, aby świat cały i ona, Kiti, uznali go za godnego jej.
Spędziwszy w Moskwie dwa miesiące i codziennie prawie spotykając się z Kiti, gdyż Lewin zaczął dużo bywać, aby widywać się z nią, nagle przyszedł do wniosku, że małżeństwo ich nigdy nie może dojść do skutku i wyjechał na wieś.
Przekonanie Lewina, że Kiti wyjść za niego nie może polegało głównie na tem, że zdaniem jego rodzina uważać go będzie za niegodnego ślicznej Kiti, a sama Kiti kochać go nie może, gdyż w oczach rodziny nie miał żadnego określonego stanowiska, gdy tymczasem koledzy i rówieśnicy jego — Lewin miał 32 lat — byli już pułkownikami, fligel-adjutantami, profesarami, dyrektorami banków i kolei, prezesami różnych instytytucyj, jak np. Obłoński; on zaś (a wiedział dobrze, jakim wydawać się musi wszystkim) był obywatelem ziemskim, zajmował się hodowlą krów, polował na dubelty, stawiał budynki, a więc miał się za jednostkę, pozbawioną wszelkich zdolności.
I ta urocza, tajemnicza Kiti, nie mogła kochać takiego brzydkiego — za jakiego on sam się uważał — człowieka, a przedewszystkiem takiego pospolitego, niczem nie wyróżniającego się. Prócz tego poprzedni jego stosunek z Kiti — stosunek dorosłego człowieka z dzieckiem — wydawał mu mu się jeszcze jedną przeszkodą. — Brzydkiego, dobrego — za jakiego się miał — człowieka, można było, zdaniem jego, lubić jako przyjaciela, lecz żeby być kochanym tą miłością, jaką on kochał Kiti, trzeba było być pięknym, a przedewszystkiem nadzwyczajnym człowiekiem.
Lewin słyszał, że kobiety często kochają się w nieładnych, zwyczajnych ludziach, lecz nie dawał temu wiary, gdyż sądził po sobie, a on sam mógł kochać się tylko w ładnych, tajemniczych i nadzwyczajnych kobietach.
Lecz spędziwszy samotnie dwa miesiące na wsi, Lewin przekonał się, że to nie była jedna z tych przelotnych miłostek, przez które przechodził w latach swej pierwszej młodości; że uczucie to nie dawało mu ani chwili spokoju; że nie rozwiązawszy tej kwestyi: czy ona będzie lub nie będzie jego żoną, nie może żyć spokojnie i że przyczyną zwątpienia, które go opanowało, była tylko wyobraźnia; że niema na to żadnych dowodów, aby mu miano odmówić ręki Kiti. I teraz znów przyjechał do Moskwy z mocnem postanowieniem oświadczenia się i ożenienia, jeśli tylko zostanie przyjętym, lub też... lecz Lewin nie mógł myśleć o tem, coby się z nim stało, gdyby go spotkała odmowa.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: J. Wołowski.