Album kandydatek do stanu małżeńskiego/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Bałucki
Tytuł Album kandydatek do stanu małżeńskiego
Podtytuł z notat starego kawalera
Wydawca Wydawnictwo „Harapa“
Data wyd. 1877
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

I.


Ruiny panny Palmiry.




Najniedomyślniejszy z czytelników domyśli się, zapewne, że chcę tu mówić o staréj pannie i zdziwi się może, iż szereg fotografij moich rozpoczynam tak zużytym i wypłowiałym wizerunkiem. Króż bo nie pisał o starych pannach? To prawda. Temat to zjeżdżony, jak stara szkapa fijakierska, któréj nawet niedorostki literackie dosiadają bez obawy i uczą się na niéj jeździć. Ale dotąd we wszystkich tego rodzaju opisach, karykaturach staropanieńskich typów popełniano jeden ogólny błąd, że starą pannę uważano jako jakiś osobny gatunek, który się już rodzi gotowy z pewnemi stereotypowemi rysami i przymiotami, gdy tymczasem stara panna jest tylko odmianą i dalszą konsekwencyą młodéj panny, a więc jako taka musi mieć różne właściwości, które pod jedną formę podciągnąć się nie dadzą. Zamiast tedy jednéj fotografii tego nieśmiertelnego typu, dam wam ich kilka. Panna Palmira jest tylko jednym z takich okazów w lepszym gatunku. Serce jéj miało chwile swoich tryumfów i świetności. Jak po wspaniałych zamkach przechadzały się po niém rycerskie postacie, dostojne figury; staczano szlachetne turnieje o posiadanie tego warownego serca i nakoniec jednemu z rycerzy (przypuśćmy że to był huzar z ostrogami lub jaki dygnitarz autonomiczny) udało się zdobyć klucze od téj dziewiczéj fortecy. Wtem przyszła wojna, która rycerza pozbawiła życia, albo krach finansowy, który pannę pozbawił posagu i rycerz nie wrócił więcéj, a opuszczone serce popękało z rozpaczy i ze wspaniałéj panny zostały ruiny, w których hysterya i doktór wraz z puszczykami smutku obrały sobie mieszkanie.
Przyznam się, że mało bardzo zdarzyło mi się spotkać takich poważnych ruin; praktyczny nasz wiek umie je zużytkowywać i tam, gdzie nie mógł mieszkać magnat, osadzają gorzelnika lub innego fabrykanta, który popękane ruiny zatynkuje, pomaluje, wyrestauruje i ukleci z nich znośne mieszkanie dla siebie. Ale nie mogę znowu bezwarunkowo utrzymywać, żeby wszystkie tak się przerobić dały. Bywają ruiny, co wolą tęsknić za utraconą świetną przeszłością, niż zgodzić się na byle jaką obecność. Młodzi poeci lubią błądzić koło takich ruin, układają się pod ich posępnym cieniem w malowniczych pozach, podsłuchują smutne dzieje przeszłości, ciche westchnienia i spisują z tego poemata o złamanych sercach, zawiedzionych nadziejach, przebolałych cierpieniach, za które niektóre redakcye warszawskie płacą po sześć groszy od wiersza. Także księża i babki kościelne z takich złamanych serc niezłe ciągną korzyści; czasem krawiec utarguje za czarne szaty; ale zresztą świat niewiele ma zysku z takich poważnych ruin, prócz wiary w to, że są jeszcze dusze wyższe i szlachetne, co mają swoje ideały.
Ostatnia ta pochwała stosuje się wyłącznie do tych ruin, które w murach klasztornych lub w domowym zakątku zagrzebały się ze swoim smutkiem. Bo niech Bóg broni, jeżeli takiéj heroinie przyjdzie ochota afiszować się ze swojém cierpieniem; staje się wtedy plagą i męczarnią towarzystwa, które ją przyjmować musi. Pojawienie się jéj robi wrażenie konduktu pogrzebowego, wobec którego każda wesołość umiera, śmiech staje się świętokradztwem i anachronizmem, a rozmowa przybiera klasztorny charakter na temat „memento mori.“ Bo i jak tu przy takiéj ruinie, która ze stanowiska wieczności i z kurhanu swéj boleści pogląda na wszystkie czynności ludzkie, zaproponować poleczkę lub walczyka bez narażenia się na pogardliwo-litośny uśmiech. Wszystko, cokolwiek byś chciał przedsięwziąść wobec takiéj panny, wydawać się musi błahe i maluczkie w porównaniu z wiecznością zagrobową, która stanowi dla niéj ostateczną miarę, według któréj wszystko ocenia. Powiadano mi, że nawet jeden członek akademii umiejętności dostawszy się między nóżki takiego rozległego cyrkla, wydawał się bardzo maluczki; ale to pozwalam sobie uważać za bajkę. Ludzie mający prawo do nieśmiertelności, nie mają powodu obawiać się, aby mieli zniknąć w objęciach wieczności.
Bywa czasem, że taka ruina panny Palmiry kultywuje dobre uczynki, opiekuje się szkółkami, odwiedza szpitale, należy do różnych towarzystw dobroczynnych; ale wszystkie te czynności spełnia ona na pół sennie jak lunatyczka, nie oddając im się duszą, bo dusza jéj jak brzoza płacząca zanurza się i moczy w głębinach smutku.
Panny tego rodzaju najczęściéj, a właściwie jedynie, spotkać można w domach zamożnych, po pańskich salonach, gdzie mają czas i możność oddawania się takim bezmiernym smutkom. Zdarza się często w tych sferach, że najpiękniejsze panieńskie budynki obracają się w ruinę dlatego tylko, że nie chciano do nich puścić na mieszkanie kawalerów nieudekorowanych w dostateczną ilość pałek lub mirtę książęcą.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Bałucki.