Adonis (Bion, 1841)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Bion ze Smyrny
Tytuł Adonis
Pochodzenie Poezye Brunona hrabi Kicińskiego
Data wyd. 1841
Druk Drukarnia przy ul. Rymarskiej 743
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bruno Kiciński
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ADONIS.



Niech dźwięk lutni żale roni,
Już okwitł piękny Adoni!
Już okwitł piękny Adoni!
Jak miłostki nucą o nim
I łzy leją za Adonim.
Już Dijono! Nie w szkarłacie
Ale spij w żałobnéj szacie,
Niech twa pierś westchnienia roni;
Już okwitł piękny Adoni.
Smuć się lutnią za Adonim,
I miłostki płaczą po nim.


To na wzgórku młodzian leży,
Jak młoda lilija świeży,
Ranny w udo kłami dzika,
Boginią smutkiem przenika,
Swietne ciało krew mu broczy,
Pod powieką gasną oczy,
I z ust jego róża znikła,
I skonało uściśnienie,
W którem Cyprys była zwykła
Chwytać szczęścia upojenie;
Jeszcze usta te całuje,
Lecz on pieszczot już nie czuje.
Smuć się lutnio za Adonim,
I miłostki płaczą po nim.
Na śnieżném udzie młodziana,
Jak strasznie krwią zaszła rana,
Ale patrzcie na Dijonę,
Jéj serce gorzéj skrwawione
Oready nawet płaczą,
A Dijona bez nadziei
Okropną tknięta rospaczą,
Do najdzikszéj biegnie kniei,
Tłoczy kolce bosą piętą,
Ziemia pije krew jéj świętą,
Z głosnym krzykiem przez gęstwiny,
Z krzykiem biegnie przez doliny,

Woła swego oblubieńca,
Woła drogiego młodzieńca,
Adonis martwy spoczywa,
A na łono krew mu spływa,
I ciało bielsze od mleka,
Teraz szkarłat przyobleka.

Płacz Dijono za Adonim
I miłostki płaczą po nim.

Zgasł jéj kochanek nadobny,
Pięknością Bogom podobny
Gdy żył Adonis, Dijona
Jaśniała blaskiem urody,
Znikł ten blask i piękność czczona.
Gdy zginął Adonis młody,
Wszystkie lasy, wszystkie skały,
Żal Dijony powtarzały.
W każdy strumień, w każde zdroje
Ona łzy wmieszała swoje,
W żalu Adonisa straty,
Więdły nawet same kwiaty.

O Dijono! Biada tobie!
Piękny Adonis legł w grobie
Echo powtarza w żałobie,
Piękny Adonis legł w grobie.


Ledwie Cypryda w rospaczy
Ranę kochanka zobaczy,
Drżące załamuje ręce
I tak woła w srogiéj męce.

„O Adoni! zostań jeszcze
Niechaj z tobą się napieszczę,
Nieszczęśliwa, przerażona
Niech przycisnę cię do łona,
Zostań, zostań, mężu drogi!
Nim nastąpi rozdział srogi.
Zespól usta z usty memi
Ocknij się jeszcze dla ziemi,
Jeszcze mi na pożegnanie
Daj ostatnie uściskanie;
Niechaj tyle choć mam w zysku,
Ile życia jest w uścisku.
Z głębi duszy we mnie śmieléj,
Jedno twoje tchnienie przeléj,
Niech czarowne uniesienie,
Niech miłosne upojenie
Wleje we mnie twoje tchnienie, —
Gdy już ciebie więcéj niemam
Niech choć uścisk twój zatrzymam.
Już mi znikłeś, próżno wołam,
Jękiem wstrzymać cię nie zdołam,

Już w Plutona schodzisz kraje
A ja sama tu zostaję.
Losu twego nie podzielę
Nieśmiertelność mam w udziele.
Prozerpino! Twoja władza
Szczęściu mojemu zagradza;
Wszystko co piękne zagarnie,
A mnie zostaną męczarnie,
Niech choć jego grób uwieńczę.
O najdroższy oblubieńcze,
Znikłeś, zabrałeś pieszczoty
A mnie zostały tęschnoty,
Jak sen znikła roskosz cała,
Cytereja owdowiała.
I jéj wdzięki zgasły z tobą
O luba ziemi ozdobo!
Czemuś lubił zgubne lasy,
I z dzikami szedł w zapasy.”
Tak woła Cyprys z rospaczą,
A z nią i miłostki płaczą,
Odalja tyle łez roni
Ile krwi stracił Adoni,
Ziemia łzy i krew wysysa,
I rodzi kwiaty pieszczone,
Różę ze krwi Adonisa
A z łez Bóstwa Anemonę.

Niechaj lutnia żale roni,
Już okwitł piękny Adoni.
Rozstań się z ponurą knieją,
Wychodź piękna Cyterejo!
Widzisz to z liści posłanie,
Tam Adonis twe kochanie,
Spoczywa jak snem ujęty,
Nawet śmierć ma w nim ponęty.
Złoż go na miększéj pościeli,
Niech to znowu trzyma łoże,
Które niegdyś z tobą dzieli,
W błogiéj życia swego porze;
Płacząc Adonisa straty,
Rzucaj wieńce i syp kwiaty.
Jak on uwiądł Cyterejo!
Wszystkie kwiaty tak zwiędnieją,
Olejkami pachniącemi
Namaść go z Syryjskiéj ziemi.
Co tylko najdroższe mamy
Lej wszystkie wonne balsamy,
Niech giną wszystkie balsamy,
Gdy zginął Adonis drogi,
Twego życia balsam błogi.

Patrz jak w szkarłatnéj odzieży
Twój kochanek wdzięcznie leży.

Z boleścią nieutuloną
Płacze go miłostków grono,
A jęki wznosząc w niebiosy,
Z żalu obcinają włosy,
Jeden łamie łuk i groty,
Drugi kruszy kołczan złoty,
Ten z czarą wody przybywa,
Ow ranę zręcznie obmywa.
Ten leżącego na ziemi
Owiewa skrzydły lekkiemi.
Płacz nadobna Cyterejo
Z tobą łzy miłostki leją,
Widząc jak zgasł oblubieniec,
Jak go już życie nie krasi
Himenej pochodnią gasi,
I ślubny rozrywa wieniec.
Himena już nikt nie woła,
Głos żałości brzmi do koła.
Zgon smutny syna Cynira
I Charyt serce rozdziéra.
Ze łzami, z łkaniem mówiły
Już okwitł Adonis miły;
Każda z nich równie strapiona,
Jak i nadobna Dijona.
I Muzy się za nim smucą,
W spólnym chorze tkliwie nucą.


„Powróć Adoni jedyny!”
Lecz on głuchy na ich żale,
Choćby chciał nie słyszy wcale,
Słuchać musi Prozerpiny.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Bion ze Smyrny i tłumacza: Bruno Kiciński.