Każde słowo ma korzeń w czarnej głębi ziemi,
A gdy na wierzch wytryska — to zielenią śliską,
A drugie się z niem splata włóknami świeżemi,
I rosną w górę razem gałęzią roślistą.
Krew z ziemi — słowotryskiem do ramion i głowy:
Ramiona nam rozwiera, głowę światłem zlewa.
Ach, w trzepocie wiosennym, jak w gęstwie dąbrowy,
Na dwugałęzi ptakiem pełne serce śpiewa!
Dzień, jak z łona rodzącej, wyłazi z ciemności
I codzień żyć zaczyna młody i wysoki!
I chwyta nas w godziny, jak w uścisk miłości,
I całując, wyciska słowa z ust, jak soki.
Tak to w męce, w rozkoszy krzyczą rozedrgane,
Krwawiące ciosem bożym, jak cesarskiem cięciem:
Głowy, ostrym tasakiem słońca rozpłatane,
Łona, rozdarte słowem, jak matka dziecięciem.