Żyd wieczny tułacz (Sue, 1929)/Tom IV/Część czwarta/Rozdział X

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugène Sue
Tytuł Żyd wieczny tułacz
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk "Oświata"
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le Juif Errant
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


X.
PRÓBA.

Panna de Cardoville i Dżalma pozostali sami.
Szlachetna ufność Dżalmy, powstająca w jego sercu po pierwszem zapamiętałem oburzeniu, gdy usłyszał z ust księżny niegodziwą potwarz, była tak wielka, tak mocna, iż będąc sam na sam z Adrjanną, nie rzekł jej ani słwa o tem niegodziwem oskarżeniu. Kochankowie zaczęli rozmowę, jakgdyby nie pamiętali sceny wywołanej przez księżnę Saint-Dizier. Tęż samą wzgardę okazali dla papierów, które, według zapowiedzi dewotki, miały przekonać Adrjannę o jej nagłem zbiedzeniu.
— Odosobnieni... — zaczęła rozmowę Adrjanna otoczeni zasadzkami, kłamstwami, nawzajem oszukiwani, zwodzeni co do naszych uczuć, kochaliśmy się, mój przyjacielu... lecz od owej chwili, w przeciągu tego czasu, w którym żyliśmy odłączeni od wszystkiego i od wszystkich, nauczyliśmy się szanować nawzajem i więcej się poważać... Sami sobą zajęci, żadnej nie doznając przeszkody od ludzi... zdołaliśmy oprzeć się wszelkim pobudkom namiętności, abyśmy nabyli prawa oddać się im potem bez żalu. Dlatego, Dżalmo... wierzę ci i ty mi wierzysz... Znajduję w tobie to, co ty we mnie znajdujesz, nieprawdaż?... Lecz tej naszej miłości brakuje tylko poświęcenia... Ślub jest konieczny; połączy nas na całe życie!...
— Słysząc cię tak mówiącą o naszem szczęściu — rzekł Dżalma, głęboko wzruszony — mówiącą o niem z tak poważną, szczerą, spokojną czułością, zdaje się, ze widzę matkę, zajmującą się bezustannie przyszłością swego ukochanego dziecka... Co ciebie obraża, mnie także obraża; co oburza ciebie, mnie również oburza.. Nie, nie, miłość nasza nie może ulegać pospolitym warunkom świata.
Adrjanna słuchała Dżalmy z niewymowną radością, wdzięcznością i dumą. Potem, położywszy rękę na piersiach, jakgdyby chciała poskromić gwałtowne bicie serca, rzekła, wpatrując się z radością w księcia:
— Zawsze ten sam... zawsze ten dobry, sprawiedliwy, wielki!... O moje serce, moje serce!... jakże mocno bije!... jak się pyszni i weseli!... O! tak, tak, czuję, ile to łez obeschnie! ile zdrętwiałych zimnem zmartwienia serc ogrzanych, ożywionych zostanie w dzień naszego połączenia się... Największą naszą rozkoszą będą błogosławieństwa tych, których my zbawimy.
Wtedy, prawie tracąc przytomność, Indjanin rzucił się do nóg dziewicy i zawołał błagalnie:
— Nacóż oddalać ten dzień... ten tak wielki dzień.. ten dzień, w którym połączymy się z sobą... na co oddalać ten dzień...
— Mój przyjacielu, jeszcze kilka dni... a będziemy połączeni przed obliczem Boskiem.
— Ależ piekło tymczasem... ty nie wiesz, że kiedy, po każdym dniu spędzonym z tobą, opuszczam twój dom... ty nie wiesz, że pamięć o tobie idzie za mną, otacza mię,piecze mię; zdaje mi się, że twoje tchnienie zapala mię; w obłąkaniu, co noc, wołam cię, płaczę, szlocham... tak samo, jak cię wołałem, jak płakałem, kiedy mniemałem, żeś mnie nie kochała... a jednakże wiem, że mnie kochasz ze jesteś moją! A do tego jeszcze, gdy cię widzę.. gdy cię widzę codzień piękniejszą, codzień bardziej ubóstwianą.. a jednakże gdy cię codzień muszę opuszczać... nie ty nie wiesz...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Eugène Sue i tłumacza: anonimowy.