Życie snem (Calderón, tłum. Szujski, 1882)/Przedmowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Szujski
Tytuł Przedmowa
Pochodzenie Życie snem
Wydawca Gubrynowicz i Schmidt
Data wyd. 1882
Druk Drukarnia Władysława Łozińskiego
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Można sobie nałamać głowy, chcąc oznaczyć dobrze stosunek pięknego dramatu Kalderona, którego tu przekład podajemy, do Polski. „Dramat wzięty z dziejów polskich“? Broń Boże! Nic on z dziejami naszemi wspólnego nie ma, jak nie mieliśmy nigdy króla, który się nazywał Bazyli, Infantki, któraby nosiła imię Estreli, ani też w sąsiedztwie Wielkiego księcia Moskwy, bliskiego krewnego królewskiego polskiego domu, któryby nosił romansowe imie Astolfa.
„Dramat polski Kalderona?“ I to nic. Nic tu polskiego nie ma, nic, coby przypominało choćby z daleka nasze instytucye i charakter: Król Jmość pan dziedziczny i despotyczny — grandowie połączeni z nim najściślejszym feodalnym stosunkiem. Więc chyba to jedno, że dramat dzieje się w Polsce i ma intencyę być dramatem polskim. Ale ta Polska, to jak Czechy Szekspira w „Winterstale“. Stolica jej i zamek królewski stoi nad morzem, hipogryfy gnieżdżą się w jej górach, a na wiosnę rozkwita w niej drzewo magnolii, pełne woni!
Nie mamy się jednak co gniewać na Kalderona: jeżeli nas nie znał, miał najlepsze chęci i najlepsze o nas wyobrażenie; król Bazyli jest wielkim uczonym, na kształt Alfonsa Kastylijskiego, królewicz Zygmunt (jedyne z polska brzmiące imię) dzielnym w gruncie człowiekiem, grand Klotald reprezentuje wierne tronowi możnowładztwo, państwo samo jest wielkie i sławne. Jest to niezawodnie odbicie opinii, jaką miano na dworze Filipa IV o Polsce Zygmunta III i Władysława IV, chociaż ją późniejsze przyćmiły już klęski. Bodaj czy poeta o stosunkach W. księstwa Moskiewskiego coś więcej nie wiedział, jest przynajmniej pewien ślad wyobrażenia o nieograniczonej władzy księcia w ostatniej scenie pierwszego aktu. (Dyalog Klotalda z Rozaurą). Przecież i wielki poprzednik Kalderona Lopez de Vega traktował dramatycznie historyę Dymitra Samozwańca.
Gdy Ticknor w Historyi literatury hiszpańskiej mniej się naszym dramatem zajmuje, nie szczędzi mu Schack (Historya dramatu w Hiszpanii t. III) najwyższych pochwał. On też znajduje dlań legendarną podstawę w dziele Marka Pola Wenecyanina: De consuetudinibus et conditionibus orientalium regionum, upatrując zarazem pokrewieństwo z nowelkami Boccaccia i Grazziniego. (Decamer. Dzień 3, now. 8, Grazzini t. II, p. 117). Przedmiot niespodziewanego wyniesienia do królewskiej godności nędzarza, był w ogóle bardzo popularnym w dramaturgii XVII wieku przedmiotem, a i nasza literatura zawdzięcza mu sztukę Piotra Baryki pod tyt. Z chłopa król.
Chociaż czas kompozycyi La vida es sueno oznaczonym nie został, nie podlegać się zdaje wątpliwości, że należy on do epoki najświetniejszej twórczego geniuszu poety. Słowa Göthego o Kalderonie, że był on geniuszem, który miał najwięcej rozsądku, a co za tem idzie, wybornym wykonawcą obliczonego naprzód aż do szczegółów planu sztuki, sprawdzają się wybornie na naszym dramacie. Niczego tam nie ma za wiele, niczego napróżno, wszystko wzajemnie wspiera się, aby stanęła doskonała budowa. Jak inne najwyższe sztuki Kalderona (liczymy do nich: Principe constante, El magico prodigioso) mieści w sobie La vida es sueno wzniosłe myśli podstawne: potępienie wiary w fatalizm i grasującą silnie w czasach Kalderona astrologię, afirmacyę wolnej woli człowieka, walczącej z fatalizmem i zwyciężającej go. Już to samo wyróżnia dramat bardzo korzystnie od innych pobieżniejszych, w których nietylko głębsza jakaś myśl nie została uwidocznioną, ale przesądy i słabości wieku żadnej nie doznały krytyki.
Jak w Książęciu niezłomnym tak i tu, spotykamy pewne zwycięzkie wyjście, wzniesienie się Kalderona nawet nad wyobrażenia Szekspira, który ostatecznie słowa Jaga w Otellu: „Od naszego przyrodzenia zależy, jakimi być mamy“, uczynił własnym ostatecznym programem i czynnika woli w dramatach swoich nigdzie nie uwidocznił. Nie chcemy przez to ubliżyć Szekspirowi, który przez unaocznienie przyszłego tragicznego rozwiązania w samej naturze działających figur stał się twórcą nowożytnego dramatu i na osobistej odpowiedzialności bohaterów tragiczną zbudował sprawiedliwość, ale podnosimy w Kalderonie to, czego w Szekspirze brak czujemy, a co w najwyższych aspiracyach dramatycznych nowożytności jak n. p. w Fauscie Göthego powraca znowu, jako wielkie poetyczne dążenie.
Obok tego wyższego dążenia, odznacza się La vida es sueno, bardzo starannem, bardzo trzeźwem narysowaniem charakterów, które aż do sługi Rozaury, Klaryna, mającego zastępować niezbędnego w hiszpańskich sztukach grazioso (błazna), unikają wszelkiego szablonu. Główny bohater, wychowany na dzikiego człowieka w skutek uczonego szaleństwa ojca, ma w rysunku swoim dążenie do nieubłaganego, przesadnego prawie naturalizmu, odpychającego poetyczne pokusy z stanowczością mistrza, co pewnym jest, że rogata choćby prawda zawsze silniejszą będzie od najmiększej i najpowabniejszej lirycznej fikcyi. Wdzięczna to rola dla przedstawiającego artysty, pełna genialnych wskazówek, a przecież bez pokrycia wszystkiego tyradami słów. Król Bazyli jest podobnież skończonym tragicznym charakterem, pełnym wzniosłości i patosu, jest doskonałym starcem z wszystkiemi właściwościami tego wieku. Wierny jego doradzca Klotald, jak jego córka Rozaura, potrzebują wprawdzie hiszpańskiego narodowego charakteru, aby do gruntu odkryli swoją istotę, gwałtowność i duma hiszpańska są do nich kluczem, ale pojęte z tą narodową cechą, odznaczają się rzadką potęgą werwy i życia. Tę staranność w rysunku postaci mają i pomniejsze role Astolfa, Estrelli, Klaryna, błazna kończącego tragicznie, chociaż całe życie był wzorem egoistycznej ostrożności.
Rzadko zdarza się takie harmonijne wykończenie szczegółów w dziele dramatycznem, któreby powstało powoli, z przerwami, z zerwaniem kilkakrotnem owej nici natchnienia, towarzyszącej najpiękniejszym ustępom. Kalderon, pisząc wiele w życiu (1500 sztuk mu przypisują), musiał zaiste pisać spiesznie i za kilkoma posiedzeniami kończyć z dramatem. La vida es sueno należy wszakże w szczególności do jego sztuk najbardziej jednolitych. Przypiszemy tę poetyczną jednolitość innej jeszcze okoliczności: przedmiot rozwijał jedną z najbardziej narodowych, najbardziej, że tak powiemy hiszpańskich, popularnych myśli, myśl o znikomości rzeczy ludzkich. „Życie snem“! temat to ulubiony hiszpańskiej sztuki i poezyi. Malarze: Zurbaran, Coellos, Goya lubują się w okropnym naturalizmie obrazów śmierci, mistyka św. Teresy obraca się wśród myśli abnegacyjnej: Muero porque no muero! Wesołość życia, wyrafinowana wykwintność dworu, szczebiot miłości graniczy o włos z klasztornym duchem Filipa II. La vida es sueno płodziła myśl użycia, namiętności gorące obok apatyi i uczucia znużenia, któremu uległo społeczeństwo po wielkich wysileniach światowładczych i nadużyciu bogactw Nowego Świata. Kalderon dotknął się tętna narodowego, które biło najżywiej, dotknął się, aby powiedzieć: że chociaż życie snem znikomym, starać się potrzeba o wątek zacnych i dobrych czynów we śnie, aby obudzenie nie było strasznem.
I tutaj, rzecz ciekawa, niewłasnowolnie zaiste, uderzał Kalderon i w usposobienie społeczeństwa, na tle którego osnuł swój dramat: La vida es sueno. Porównywał swego czasu Lelewel Hiszpanię z Polską, porównywał prawie w sposób mechaniczny traktat z traktatem i wojnę z wojną: nie wypowiedział, ile analogij ciekawych przedstawia cywilizacyjny ruch obu społeczeństw. Nie będziemy tu mówili o podobieństwach instytucyj politycznych, n. p. aragońskich i kastylskich do naszych, które u nas przeciągnęły się daleko po za czas, jaki im monarchia Ferdynanda i Izabelli na półwyspie pirenejskim zamierzyła[1], ale podniesiemy podobieństwo uderzające przełomu, sprawionego w dziejach Hiszpanii i Polski owym ogromnym przyrostem posiadania i bogactwa, jaki sprawiło odkrycie Ameryki i — połączenie Unią lubelską Litwy i Rusi z Polską, podobieństwo myśli religijno-unifikacyjnych wielkiego aglomeratu w osobach Filipa II i Zygmunta III, przejęcia tych myśli przez społeczeństwa i przetworzenia względnego charakterów narodowych pod wpływem indywidualnego bogactwa, nadzwyczajnego zbytku, degeneracyi moralnej, którą wywołuje sytość i idąca za nią ociężałość myśli.
Nie braknie też w literaturze, w wymowie, w poezyi, w życiu polskiem licznych analogij, będących skutkiem podobieństwa losu z Hiszpanią. I u nas myśl o śmierci, lubowanie się w tej myśli, igranie z nią, graniczyła o miedzę z wesołością i używaniem, które często napadało frenetycznie społeczeństwo po świeżo doznanych klęskach; i u nas niezmiernie bliską siebie była mistyczna kontemplacya i pełna indywidualizmu wybujałość. Barokowi XVII wieku w pomnikach naszych, lubującemu się w trupich głowach i szkieletach, epigrafice nagrobkowej, przypominającej często motywa tańca śmierci Holbeina, towarzyszy pogrzebowy panegiryzm, który wprawdzie nie ma piękności dykcyi hiszpańskiej, ale ma jej pleonazm i hiperbolizm a był, bądź co bądź pewnym rodzajem potwornej fantastycznej produkcyi swego, czasu. Przesada wyrażenia się, pochodząca z dążenia do pompatyczności w wystąpieniu zewnętrznem, przesada cechująca całą naszą wymowę polityczną XVII wieku, próżnoby szukała podobnej w tytułomanii i pokorze spółczesnego niemieckiego stylu; rodzimy to produkt, na który, jeżeli co, to hiszpańskie wpłynęły wzory: Saavedry, Patona, Gongory, Graziana (Ticknor II, 308 sqq) drogą zakonu Jezuitów, przechodzące do Polski. Wiele z tych produktów: mowy Ossolińskiego, Jana Kazimierza, królewskie mowy Sobieskiego, w makaronicznej i panegirycznej swojej oryginalności, mają namaszczenie, lapidarność, patetyczność prawdziwie imponującą i rzecz zaiste dziwna pozwalają się w całości zużytkować artystycznie, jako dykcye poetyczne, długie, zawiłe, obrazowe, sentencyonalne; ale pełne wewnętrznego ognia, jaki wśród podobnych wad spotykamy w dykcyach tragicznych hiszpańskich. Oczywiście dalecy jesteśmy przypuszczać, aby powstały z naśladowania, powstały raczej z jednego psychologicznego gruntu.
I o tyle, nawiązujemy rzecz o nasz dramat Kalderona, poezya tego dramatu nie jest bez duchowego powinowactwa z nami. Rzeczy wyższe, które wypowiadają Bazyli i Zygmunt, co więcej ów ognisty strumień wymowy, często aż do przesady idący, odnajdują się u nas, w mowach życia publicznego i w poezyi koryfeuszów naszych tego czasu, stokroć wyższą mających wartość, niż się zwyczajnie przypuszcza w Miaskowskim, Twardowskim, Kochowskim i W. Potockim. Na ludzi tych niezawodnie bezpośrednio nie wpływała Hiszpania, nie wpływał w szczególności hiszpański dramat, którego śladu, o ile wiemy, w literaturze polskiej nie dostrzeże, gdy są ślady francuskiego i ślady melodramy włoskiej, ale podobne kierunki myśli miały podobne skutki, a cecha wybitna literatury naszej XVII wieku: brak miary w wymowie i obrazowaniu odnajduje się też z wyjątkiem takich mistrzów, jak Kalderon, w spółczesnem piśmiennictwie hiszpańskiem.
O tłómaczeniu, będącem owocem chwil, gdy zdrowie cięższą nie pozwalało mi się zająć pracą, nie wiele mam do powiedzenia. Uchyliłem w trzech miejscach zmianę miary i wiersza, użytą przez Kalderona, jako naszemu dramatycznemu stylowi obcą, natomiast w kilku przeszedłem chwilowo z ośmio do dziesięciozgłoskowego, co przy finałach kwestyj patetyczniejszych często czyni poeta. Tłómaczyłem nie bez nadziei, że przy siłach dramatycznych, jakie w Krakowie i Warszawie mamy, przyjdzie może kiedy do zbogacenia repertoarza tą piękną produkcyą dramatyczną. Grają Życie snem w Wiedniu i Berlinie. Sekret powodzenia przy długich tyradach, które tylko z wielkiem umiarkowaniem obcinać należy, polega na zapanowaniu nad tekstem i gorącej a rozumnej deklamacyi. Za suflerem — nie warto grać Kalderona.

Grudzień 1881.

Dr. Józef Szujski.






  1. Odsyłamy tutaj do naszych „Roztrząsań i opowiadań historycznych“ a mianowicie do artykułów: „Jeszcze o elekcyi w epoce Jagiellonów“ i o prawie: „Denon praestanda obedientia“. (Warszawa 1881).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Szujski.