Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Eumenes
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Eumenes | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Cały tekst | |
| ||
Indeks stron |
W dziecinnym jeszcze był wieku, gdy ojciec Alexandra wielkiego Filip znajdował się w mieście Kardyi, gdzie się był Eumenes urodził : tam gdy przypatrywał się igrzyskom i mustrze wojennej, które w przytomności jego czyniły tamtejsze dzieci, tak mu się z zręczności upodobał, iż go wziął, i przy boku swoim umieścił.
Po śmierci Filipa Alexander pierwszym go sekretarzem swoim mianował, i wiele na radzie jego polegał. Coraz bardziej wzmacniał się w Alexandrze ku niemu szacunek, i chcąc dać jawne przychylności dowody, ożenił go z Barsyną siostrą własnej małżonki, drugą zaś siostrę wydał za Ptolemeusza, który był potem królem Egiptu.
Alexander skłonności miał nader porywcze i żywe, każda rzecz w najusilniejszem natężeniu wzruszała czułość; z tej przyczyny gniew jego był nader srogi, nim opłonął. Doznawał tego wspólnie z innemi Eumenes : a gdy razu jednego żądał Alexander od niego pieniędzy, on zaś skarżąc się na ubóztwo, zamiast trzystu, które miał pożyczyć, sto tylko talentów przyniósł, odrzucił je Alexander, i kazał w nocy zapalić stanowisko, gdzie były Eumena namioty. Spłonęły natychmiast, i na tysiąc talentów w stopionem złocie i srebrze znaleziono. Kazał był Alexander pożar ugasić, ale gdy już wszczętego płomienia przytłumić nie było można, szkodę nagrodził.
Po śmierci Efestyona w niezmiernym żalu Alexander zostawał; a że wiedział, iż Efestyon z Eumenem żyli w nieprzyjaźni, znienawidził go mniemając, iż się z takowej straty cieszył, ale przezorny dworak skoro postrzegł pańską ku sobie odrazę, tak sztucznie żal udawał, iż bardziej jeszcze, niżeli przedtem, do poufałości przypuszczonym został. Niedługo jednak trwała dla niego ta pora; śmierć Alexandra niewczesna zawiodła wszystkich nadzieje, a natychmiast nowa się rzeczy odkryła postać.
Po kilku dniach oddanych rozpaczy i żalom, wszczęły się niesnaski i kłótnie między gwardyą Macedończyków, i najznaczniejszymi z pozostałych dworzan, wodzów i urzędników. W tych liczbie znajdował się Eumenes; dla zjednania sobie Mecedonów zdał się im sprzyjać, biorąc na siebie postać niby obojętnego w powszechnej niezgodzie : stał się więc przewodnikiem i jednaczem, a roztropność której użył wówczas, na dobre mu wyszła. Gdy albowiem z podziału państw po Alexandrze pozostałych, dostała mu się Kappadoeya i Paflagonia z przyległemi krajami aż do Trebizondu; kraj ten lubo był w dzierżeniu Aryarta, umówiono się jednak, iż Leonat i Antygon wodzowie półku Macedonów, tam Eumenesa zaprowadzą, i wypędziwszy dawnego dzierżyciela, jego rządcą ustanowią.
Według umowy stawił się w czasie Leonat, ale zamiast tego iżby wsparł Eumena, szedł na pomoc Antypatrowi i Macedończykom, trzymającym w oblężeniu Lamią, nawet samego Eumena wezwał do społeczeństwa takowej wyprawy. Zawiedziony w nadziei, a niemając sposobu osiągnienia wyznaczonego dla siebie kraju, udał się do innego z wodzów Alexandrowych Perdyka : ten na czele wojsk swoich wprowadził go do Kappadocyi, Aryatra pojmał, i wszystkich dawniej wyznaczonych wyrugował, kraju dzierżenie i rządy jemu oddał.
Wkrólce potem Krater z Antypatrem podbiwszy Grecyą, powstali przeciw współtowarzyszowi swemu Perdyce; ten Eumenowi rząd wojska swego powierzył; ale Neoptolem, który wiódł Macedończyki, nie chciał iść pod rząd nowo wyznaczonego wodza; a w uporze swoim trwając statecznie, udał się nakoniec do przegróżek gardząc i namiestnikiem i wodzem. Przyszło do bitwy, Neoptolem pokonany z placu ustąpić musiał, żołnierze zwyciężeni przysięgli wierność Eumenowi. Neoptolem zaś schronił się do Kratera i Antypatra. Odebrał od nich listy Eumenes, w których go wzywali do społeczeństwa, obiecując go utrzymać przy Kappadocyi, byleby przyjaciela zdradził. Odpisał na takowe wezwanie, iż będąc z dawna nieprzyjacielem Antypatra, zdania swojego nie odmieni, zwłaszcza gdy widzi to i poznaje, iż z przyjaciółmi jego obchodzi się jak nieprzyjaciel : z Kraterem wejść w zgodę gotów, byleby się on z Perdyką pogodził : jeżeli zaś na własności życie jego czuwa, niech wie, iż choćby i zginąć przyszło, przyjaciela nie odstąpi.
Właśnie ów list czytali Antypater z Kraterem, gdy przybył Neoptolem, i pierwszy przywiózł wieść o klęsce swojej. Wysłał natychmiast Krater Antypatra do Cylicyi, sam zaś z większą częścią wojska wraz z Neoptolemem szedł przeciw Eumenowi.
Że miłość i zaufanie Macedończyków miał Krater, utaił Eumenes przed temi, których miał w wojsku swojem, iż się zbliża Krater, udając że zwyciężonych Neoptolem nowy zaciąg naprędce zebrał i szedł, aby się zemścił porażki swojej. Gdy więc zeszły się wojska, i miało przyjść do boju, bojąc się, iżby się nie dowiedziano o tem, iż Krater był obecny, zakazał namiestnikom przyjmować poselstwa, gdyby były słane od strony przeciwnej, ale bez wdawania się w żadne rozmowy, mieli iść prosto na nieprzyjaciela. Dla tejże przyczyny postawił przeciw Kraterowi cudzoziemców, które wiedli Farnabaz i Fenix. Ci wytrzymali pierwszy impet, a gdy widząc nieprzełamane jeszcze w szykach przeciwne wojska, sam Krater z nieporównaną odwagą i zapalczywością przywodził je, ranny od jednego Traka z boku padł i od koni w owym tumulcie zdeptany został.
W największym bitwy owej pamiętnej zapale, tchnący zemstą Eumenes, szukał sprzysiężonego sobie zdawna nieprzyjaciela Neoptolema, a zoczywszy go zdaleka, gdy na się końmi natarli, padli wzajem, a powstawszy objęli się oburącz i miotając zjadle dobywali wszystkich sił ku nasyceniu złości, którą pałali. Zraniony w tym zapasie Neoptolem klął, niemniej jednak choć ranny, walczył do upadłej : aż mu nakoniec mieczem gardło wskroś przebił Eumenes, i gdy ze zbroi odzierał, ostatniem jeszcze wysileniem od umierającego raniony został. Mdłe siły nieszkodliwy raz zadały, jednakże lubo osłabiony wzmógł się widokiem zgnębionego nieprzyjaciela, i dopadłszy konia biegł na lewe skrzydło; tam w ostatniem tchnieniu leżącego na pobojowisku Kratera gdy zastał, rzucił się z konia, i przypadłszy ku niemu z płaczem narzekał na Neoptolema, który był przyczyną straty tak zacnego, jemu z dawna przyjaznego męża : ostatnie, ile mógł, czynił umierającemu przysługi, lecz nadaremny był ratunek, gdyż już nieczuły Krater tamże życia dokonał.
W dziesięć dni po pierwszem otrzymane, było to drugie zwycięztwo, i Eumenes się ujrzał w równi z najpotężniejszemi następcami Alexandra, ale ta równość wzbudziła ich przeciw niemu : znieść tego albowiem na sobie nie mogli, iżby cudzoziemiec użyty do gabinetowych interesów, miał wchodzić w spółkę zdobyczy, którą oni tylko sami, jako społecznicy prac Alexandrowych, dzielić między siebie przedsięwzięli.
Właśnie w tym czasie gdy zginął Krater, równy los potkał Perdykę, który w tumulcie od własnych żołnierzy zabity został. Śmierć jego nader była boleśna Macedonom, pałali więc zemstą przeciw zabójcom wodzów swoich dawnych : w tej liczbie gdy mieścili Eumena, sprzysięgli się na jego zgubę, i zdali wykonanie zemsty swojej na Antypatra i Antygona, do których się wszyscy przyłączyli, oprócz którzy dawniej z Eumenem zostając, nie dali się naówczas uwieść namowom współbraci i ziomków.
Zaufany po dwojakiem zwycięztwie w waleczności wojska swego Eumenes, szedł przeciw Antypatrowi, i już się zbliżał ku Sardom stolicy Lidyi, ale go odwiodła od takowego zamysłu tamże zostająca Kleopatra : udał się więc do Frygji i tam zimował. Że zaś wojsko, które wiódł, było niepłatne, przymuszony był żywić je zdobyczą : pustoszył więc dla tej jedynie przyczyny pograniczne krainy i miasta, a łupy zdobyte im oddawał.
Nie śmieli wstępnym bojem zaczepiać Eumena przeciwnicy jego, starali się więc zmniejszać zaufanie i miłość, którą u swoich łagodnem postępowaniem zyskał. Znajdowano częstokroć w obozie jego bezimienne kartki i listy, a w nich obiecywano sowite nagrody, tym którzyby go opuścili, a sto talentów temu któryby go zabił. Ale i podstęp i przegróżki nie wzięły skutku, owszem zwiększały przywiązanie ku Eumenowi, który też ze swojej strony im bardziej czuł i poznawał jak gwałtownie nie tylko na władzę, ale i na życie jego czuwano, tym pilniejszą miał na to baczność, iżby raz powziętych dla siebie względów nie zmniejszył. Przezorność jego to sprawiła, iż tak się wzmógł w wojsku osoby jego szacunek, że postanowili sami między sobą dobrowolnie strzedz jak najusilniej bezpieczeństwa osoby jego. Stanął więc układ, iżby dniem i nocą tysiąc zbrojnych było przy nim na straży, a najpierwsi z wodzów ubiegali się o to, iżby w tej liczbie pomieszczonemi zostawali. Ustawicznie więc odtąd bywał otoczony hufcem doświadczonych żołnierzy; a gdy szedł na spoczynek, czuwali przez noc całą przy namiocie jego.
Pomyślność zbyt wznosi umysł u podłych ludzi : ale kto ma istotnie wspaniały umysł, w nieszczęściu takowy sposób myślenia najlepiej się obwieszcza. Zwyciężony zdradą namiestnika swojego od Antygona Eamenes, w samymże odwodzie, zdrajcy dostał i śmiercią ukarał, a zwracając się nagle na toż miejsce skąd był ruszony, rozłożył tak, jak były przedtem stanowiska obozu. To zdziaławszy ruszył się wgłąb kraju, i gdy powziął wiadomość, iż był w blizkości namiestnik Antygona Menander, który miał w straży skarby; bojąc się, aby takowa zdobycz nie zatrzymała w odwodzie ludzi jego, przestrzegł umyślnie o zbliżeniu swojem Menandra, który natychmiast schronił się : udawał zaś niby żal, iż go tak obfite łupy minęły, i tak dobrze ukrył fortel, którego zażył, iż uwierzyło mu wojsko i wchodziło w uczestnictwo rozpaczy jego mniemanej. Ocalony Menander gdy za powrotem opowiadał Antygonowi uczynność i względy Eumena, uśmiechając się na to stary dworak rzekł : « Znam ja go lepiej, niż ty : nie mnie on, ani was, ale siebie oszczędził. »
Stan, w którym po ostatniej porażce zostawał, takowy był, iż nie mając już żadnej nadziei wsparcia, nie o pomnożeniu państwa i władzy, lecz o własnem ocaleniu myśleć mu należało. Postanowił zatem małą liczbę doświadczonych żołnierzy zatrzymać przy sobie, i z temi szukać bezpieczeństwa, pókiby się szczęśliwsza pora nie otworzyła. Że więc liczne wojsko, które prowadził i dotąd utrzymywał, nie było zdolne ku śpiesznym obrotom, podziękowawszy zgromadzonym namiestnikom, wodzom i żołnierzom za wierność, przywiązanie i tyle prac podjętych, przełożył im niesposobność dalszego utrzymywania, a przeto radził, aby się rozeszli i czekali wraz z nim szczęśliwszych czasów.
Z żalem zobopólnym nastąpiło rozstanie : odeszli opatrzeni hojnie darami i żywnością, on zaś zatrzymał przy sobie pięćset jezdnych i dwieście piechoty, i z tą szczupłą garstką zamknął się w twierdzy wielce obronnej, którą zwano Nora.
Przybył tam i stanął z licznem wojskiem Antygon : nim rozpoczął oblężenie, słał posły żądając rozmowy; i ale Eumenes nie dowierzając przyrzeczeniom nieprzyjaciela, nieinaczej to uczynić obiecał, aż pierwej Antygon przyszle u zakład pewną liczbę przyjaciół swoich. Urażony takową odpowiedzią Antygon kazał mu powiedzieć, iż słaby do możnego iść powinien; ale Eumenes wskazując broń rzekł : « Póki mam oręż przy boku, mocniejszego nad siebie nie znam. » Przystawił więc Antygon własnego siostrzeńca Ptolemeusza. Gdy wyszedł z zamknięcia swego Eumenes, przywitali się mile, i znać było wówczas po ich twarzach ukontentowanie i z wzajemnego oglądania; przypominali sobie albowiem dawne na dworze wspólnego pana towarzystwo. Skoro przyszło ku dalszym rozmowom, obstawał przy tem Eumenes, iżby mu rząd Kappadocyi i Pallagonji, tak jak z pierwszych układów wyszło, był zostawiony; ale gdy widok tak znamienitego męża coraz bardziej żołnierzy Antygonowych na miejsce owej rozmowy gromadził; obawiając się on tumultu, przerwał rozmowę, i zostawiwszy część wojska pod Norą, z resztą się na inną wyprawę udał.
Twierdza, w której się zamknął Eumenes, dostatecznie w zboże i sól opatrzoną była, na wodzie też dobrej nie schodziło; ale że innych żywności nie miał, a jednostajne chleba z solą użycie mogło się nakoniec sprzykrzyć żołnierzom; luboby mógł nieco osobie swojej dogodzić, razem jadł z innemi powszechną strawę; a co brakło na zaprawie, słodkiem obchodzeniem i przyjemną rozmową nagradzał. Miejsca, w szczupłem zamknięciu, ku przechadzkom nie było : żeby więc ustawicznem staniem nie ociężały konie, ujeżdżać je wkoło ustawicznie rozkazywał, przez co miał zabawę każdy, a w zwrotach ustawicznych rzeźwiły się konie, ludzie zaś chodzeniem i pracowitością utrzymywali zdrowie i rzezkość.
Jeszcze trwało oblężenie, gdy się dowiedział Antygon o śmierci Antypatra i o zamięszaniu z tej przyczyny w Macedonji. Nie zaniedbał takowej pory, i chcąc kraj ten opanować, słał do Eumena w poselstwie niejakiego Hieronima wzywając go ku zgodzie. Przyzwolił z pewnemi warunkami na to, i zawarli przymierze. Zostawiony przy rządach krajów sobie wyznaczonych Eumenes, przysięgę wierności Olympji matce i potomstwu Alexandra wykonał, i pomoc Antygonowi przyrzekł. Odstąpił więc ten od Nory, ale Eumenes nie dowierzając przyrzeczeniom zjednanego nieprzyjaciela, sam łączyć się z nim i przebywać nie chciał; zebrawszy więc dawniej rozpuszczonych żołnierzy, z niemi się do Kappadocyi udał.
Tam gdy przebywał, nadeszły do niego pisane listy od Olympji matki Alexandrowej i razem od przedniejszych Macedonji obywatelów, wzywające przeciw Antygonowi, i oddawające w opiekę syna Alexandrowego, na którego życie czuwali wspólni nieprzyjaciele. Był przy nich rozkaz wszystkim pod bronią zostającym Macedonom, aby szli na pomoc ojczyzny i króla, i zostawali pod władzą Eumena, który ustanowiony był wodzem najwyższym tej wyprawy.
Złączyły się zatem pozostałe w Azyi z wojska Alexandrowego z samych Macedonów złożone półki, które Argiraspidami zwano. Przywodcy ich Teutam i Antygenes na czas się sławili, i weszli do obozu Eumenowego; a lubo na pozór oświadczali należyte jako starszemu uszanowanie, bolało to ich niezmiernie, iż widzieli najwyższą władzę w ręku wodza, na którego, ile cudzoziemca, zapatrywali się ze wzgardą; łączyła się z tą zewnętrzną pobudką zazdrość, przymiot właściwy podłych umysłów.
Przewidział odrazę baczny na wszelkie swoich w zruszenia Eumenes, żeby więc z początków złemu zapobiedz, udał się do takowego sposobu, który u mniej oświeconych dzielnym zwykł bywać. Jednego razu gdy się do niego w znacznej liczbie zeszli namiestnicy i żołnierze, udał przed niemi, jakoby mu się we śnie pokazał Alexander, i zaprowadził do wielce wspaniałego namiotu : tam próżne krzesło stało, wskazując nań rzekł. « Póki się do tego namiotu zgromadzać będziecie, ja z wami będę; osiędę to krzesło, i stamtąd brać będzie cie radę i dzielność. » Czyniąc więc zadość rozkazom Alexandra, kazał wspaniały namiot rozbić, postawił w nim krzesło, a na nim złożył koronę i broń Alexandrową. Tam, jakby w przytomności jego, zaczęły się odprawować rady wojenne, na które dawniej do Eumena Antygenes i Teutam iść nie chcieli; odtąd szli z ochotą.
Gdy więc uspokoił wewnętrzne przeszkody, i jak się spodziewał, zniósł wstręt, który do niego mieli Macedończycy, puścił się ku wyższym prowincyom Azyi : tam złączył się z nim dawny jego przyjaciel Peucestas, a z nim wielu Spartanów, którzy przywiedzionemi z sobą żołnierzami wzmocnili wojsko, ale właściwą krajom tamtejszym okazałością i zbytkami, skazili do reszty wstrzemięźliwość i karność Macedońskiego żołnierza. Dostatek żywności, okazałość strojów, rzynsztunki śklniące od złota, uczyniły obóz miejscem rozkoszy i wspaniałości : hardość zaś Argiraspidów do tego stopnia przyszła, iż wziąwszy na siebie niejakie samowładztwo, z tem się wielokrotnie odzywali, iż im rozkazywać, a wszystkim innym być posłusznemi na ich rozkazy należało. Wszystkie urzędy szły za ich wolą, a kto do ich zgromadzenia nie należał, musiał im ulegać i dla zysku i dla bojaźni.
W takowym stanie było wojsko Eumena, on sam przecież posiadał powszechne względy, i lubo i namiestnicy i żołnierze w ustawicznej między sobą byli niezgodzie, zaufanie w wodzu statecznie trwało. Rojąc się jednak, aby i ta wziętość zczasem się nie zmniejszyła, i chcąc się przynajmniej o własnem bezpieczeństwie zapewnić, u wielu z przedniejszych wodzów summ znacznych pożyczył : miał ich w ręku, tym sposobem z własnych ich długów uczyniwszy sobie rękojmią.
Coraz gorzej szły rzeczy, gdy nagłe przyjście Antygona sprawiło skutek ledwo spodziewany. Skoro ujrzeli przed sobą rozłożony obóz nieprzyjacielski, udali się natychmiast Macedonowie do Eumena, jemu poruczając powszechną obroną z przyrzeczeniem uroczystem karności i najściślejszego posłuszeństwa. Dali tego wkrótce dowód, gdy za pierwszym rozkazem jego szli z wielką ochotą na nieprzyjaciela, znaczną część wojska Antygonowego znieśli i cztery tysiące niewolnika przywiedli do obozu.
Jawniej się jeszcze pokazało w dalszych czasiech
zaufanie, które w nim mieli; gdy albowiem ciężko na zdrowiu zapadł, i nie mogąc zgiełku znieść, na tyle wojska w lektyce niesiony bywał, a razu jednego wyszedł ze stanowisk Antygon, jednostajnemi głosami wołali, iż chcą mieć na czele Eumena. Gdy mimo takowe żądania chciano je stanowić w szyku, broń złożyli; dano znać Eumenowi o tem, i przyspieszywszy bieg niewolników, którzy go nieśli, odkrył zasłony lektyki swojej, i oznaczał, jak mógł, w takowym stanie wdzięczność za względy : oni zaś orzeźwieni takowym widokiem porwawszy broń, którą byli złożyli, w oczach jego rzucili się ku nieprzyjaciołom, a gdy ci się cofnęli, do bitwy dnia tego nie przyszło.
Widząc się Eumenes w nierównych siłach wstrzymywał, ile możności, zapalczywość żołnierzy swoich, i zwlekając bitwę, której pragnął Antygon, opierał się przemocy jego. Służyła mu wielce do tego miłość Argiraspidów, a zatem ich zaufanie; ale wodzowie tego półku Antygenes i Teutam widząc, iż przez to tracili u swoich poważenie, przedsięwzięli wyzuć go, nie tylko z władzy, ale i z życia. Przypuścili więc do spisku poufalszych sobie żołnierzy, ci zaś nieznacznie namowami swojemi powiększali liczbę sprzysiężonych; że jednak bitwa nastąpić miała, a w tej bez Eumena obejść się nie było można, po otrzymanem za sprawą jego zwycięztwie, postanowili zamysł swój wykonać.
W liczbie sprzysiężonych znajdowali się ze starszyzny Eudam i Fedimus; ci nie tak przez przywiązanie, jak bojąc się o pieniądze, których byli pożyczyli Eumenowi, przestrzegli go o wszystkiem. Podziękował za przychylność, a gdy wszedł do namiotu rzekł do przytomnych : « Los nie wśród żołnierzy, jak raczej zwierząt drapieżnych osadził mnie. » Kazawszy zatem wszystkim wynijść, napisał testament : oszczędzając przyjaciół, papiery i listy ich spalił, a w tak okropnym zostając stanie, nie widział innego sposobu do własnego ocalenia, jak udać się tajemnie do Kappadocyi i wojsko opuścić. Ale miłość sławy przemogła oczywiste życia niebezpieczeństwo : przeniósł więc bój nad ucieczkę, i uczyniwszy należyte rozporządzenie, zagrzewał umysły żołnierzy do walecznego spotkania się z nieprzyjacielem. Z ochotą i radosnym odgłosem przyjęli hasło wezwyczajeni do zwycięztw starzy Filippa i Alexandra żołnierze, i wpadłszy na szyki Antygonowe rozerwali je za pierwszym następem. Nic się ich zapalczywości oprzeć nie mogło, i ta część na którą uderzyli, zupełnie zniesioną została. Ale jazda Antygonowa pokonała Peucesta, i wpadłszy w obóz Eumena; gdy w nim nie znalazła odporu, wielką odniosła zdobycz.
Gdy się bitwa skończyła, i Argiraspidowie złupione namioty swoje postrzegli, niezmiernie stratą majątku przerażeni byli. Wysłał zpomiędzy nich niektórych do Antygona Teutam, domagając się i prosząc, ażeby w stanowiskach Eumena zabrane sprzęty, rynsztunki i pieniądze macedońskich żołnierzy powrócił. Chętnie na to zezwolił Antygon, i słał wzajem posty do Argiraspidów, obiecując im nie tylko oddać, co utracili, ale sowitą nagrodę, byleby Eumena przystawili.
Żądza bogactw utraconych przemogła do razu owe wszystkie względy, które w ich oczach upoważniały Eumena : rzucili się na niego, i odebrawszy broń, skrępowali w tył ręce, i wiedli do Antygona.
W takowym stanie zostając prosił, iżby mu mówić dopuścili : co gdy otrzymał, wstąpił na miejsce wyniosłe, i podniosłszy głos tak mówił : « O najzłośliwsi z Macedonów! czyżby śmiał się spodziewać tego dla siebie zaszczytu Antygon, iż będzie mnie miał w ręku swoich, gdybyście wy sami, wy wspólnicy sławy Filippa i Alexandra, skrępowanego waszego wodza jemu nie oddali? Nie dość wam było na tej podłości, iż otrzymawszy zwycięztwo, żebraliście sprzętów waszych straconych u zwyciężonego, gdy jeszcze mnie w więzach do niego prowadzicie. Szkaradna wasza zdrada odbiera mi wolność, ale nie zaszczyt zwycięztwa, którem się jak dziełem mojem własnem chlubię. Zaklinam was na wszystkie względy, jeżeli jeszcze resztę czułości macie, zabijcie mnie, albo pozwólcie, abym sam sobie życie odebrał; wszak Antygon na to tylko czuwa : a choć mnie jemu oddacie, równie będziecie mojemi zabójcami. Nie będzie i on wam miał za złe, gdy go uprzedzicie; nie chce on ocalenia mojego, ale śmierci pragnie. Jeżeli macie wstręt, ja was od niego sam prośbą moją uwalniam, i owszem woli mojej dogodzeniem zmażecie szkaradność uczynku waszego. » Wzruszyły te słowa przytomnych; ale rozjuszeni Argiraspidowie porwali go między siebie i wiedli do Antygona. Nie miał on śmiałości patrzeć na tak podle zyskaną zdobycz : zamkniętego w ścisłem więzieniu po trzech dniach na śmierć skazał; ciało oddał przyjaciołom, którzy przyzwoity obchód uczyniwszy, popioły żonie i dzieciom odesłali.