o śpiew mój czochra suchą grzywę koń
żórawie strzelają ciemne race
za śpiewem wyrywa się z betonów klon
chce iściść
a tylko kruche skrzydła gubi i liść
skrzydła któremi bawią się blade i rumiane dzieci
skowronek trąca strunę
żórawie skowronki żórawie skowronki
a jeszcze przecież
obłoki białorune
sypią się na staw na łąki
na rano
i namiot gładkich ramion
miłość
śpiew mój sam się lekko jak wstążka wysrebrnia
ze mnie skowronków klonów konia obłoków
światło niebios światło pieśni przebrną
dno dnia zasłane pniami promieni sekund rosą
śpiew mój ciało śpiewało
melodję niosąc
malowaną