Przejdź do zawartości

Współczesną młodzież trzeba uczyć asertywności?

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lucyna Czechowska
Tytuł Współczesną młodzież trzeba uczyć asertywności?
Pochodzenie O lepsze harcerstwo
Wydawca Warszawska Fundacja Skautowa
Data wyd. 2016
Druk Drukarnia GREG, ul. Sołtana 7, 05-400 Otwock
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Współczesną młodzież trzeba uczyć asertywności?

nr 1/2014


Odkąd stawiałam w naszej organizacji pierwsze kroki na polu kształcenia, wszystkie zajęcia na temat „Komunikacja” czy „Umiejętności interpersonalne” nieodmiennie musiały poruszyć kwestię asertywności. Mam wrażenie, że 10 lat temu hasło „asertywność” stało się po prostu modne i jego popularność, przynajmniej w harcerskim kształceniu, nie słabnie. Ale czy naprawdę umiejętność powiedzenia „nie” to jest to, czego naszym zastępowym i drużynowym brakuje najbardziej?

Społeczeństwo się zmienia, a najmłodsze pokolenia najszybciej. Kiedy moi rodzice i wychowawcy obawiali się w latach 90-tych, że może nas zalać fala narkomanii, uważali, że nastolatki są bezbronne, bo mimo odróżniania dobra od zła są zbyt potulne, aby temu drugiemu się oprzeć. I zapewne była to prawda – wtedy. Być może jest to także prawdą dla niektórych i dziś. Dominującą tendencją wydaje mi się jednak coś zupełnie innego.

Oglądając współczesną polską młodzież pomiędzy 16 a 24 rokiem życia (zarówno na uczelni, jak i w ZHP), widzę, że jest ona niesłychanie świadoma własnych praw, śmiała (a niekiedy i bezczelna) w dążeniu do ich egzekwowania oraz odporna na robienie czegoś, na co nie ma ochoty. Jeśli wybiera zło, to zapewne nie z powodu braku społecznej odwagi.

Moim problemem zawsze było odmawianie: jeśli ktokolwiek poprosi mnie o wykonanie jakiegoś dodatkowego zadania czy podjęcie się kolejnej funkcji – zawsze się zgadzam (a jeśli nawet uda mi się raz na jakiś czas oprzeć, mimo poważnych powodów odmowy mam wyrzuty sumienia). Myślę, że podobnie postępuje większość moich rówieśników, a już na pewno instruktorzy starsi stażem zawsze potrafią krótkim „Służba!” podjąć się niejednego uciążliwego obowiązku.

No właśnie „służba”. Żałuję, że nie jest to hasło tak popularne jak „asertywność”, a nawet jak „wolontariat” (choć mówi prawie o tym samym, ale, jak wiemy, „prawie” robi wielką różnicę). Żałuję, że wielu młodych instruktorów podejmuje się wolontariatu, biorąc pod uwagę kryterium atrakcyjności (swoich zainteresowań, dobrego bagażu doświadczeń nadających się do wpisania w CV), pomijając lub nie dowartościowując kryterium potrzeby. Nie chcę być źle zrozumiana – harcerstwo ma dawać satysfakcję i powinno przydawać się w życiu zawodowym, ale to powinny być drugoplanowe korzyści, a nie główne motywacje. Służba powinna być służbą – odpowiedzią serca na czyjąś potrzebę, pracą dla dobra kogoś, nie własnego.

Może więc przygotowując kolejne zajęcia dla młodych liderów zamiast asertywności promujmy empatię? To także całkiem modne słowo, a wydaje mi się, że wszystkim nam żyłoby się lepiej, gdyby po świecie chodziło zdecydowanie więcej osób zdolnych wczuć się w emocje innych niż tych, które stanowczo potrafią odmówić. A czy właśnie świata nie mieliśmy zmieniać na lepsze? Nie redukujmy harcerstwa do szkoły życia i przygotowania na spotkanie z „twardym światem”! „Zmiękczajmy” go raczej, nasze umiejętności i tak nas wybronią, a któż inny zdejmie z naszych instruktorskich ramion brzemię wezwania Naczelnego Skauta Świata?