Przejdź do zawartości

Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

MIROSZ: Już nie wiem, co gorsze: niezawsze udały dowcip, czy fałszywy patos.
FELKA: Pan pozwoli, że jedno i drugie… będę ceniła jednakowo.
MIROSZ: Widzę, że gwiazda naszej sceny niebardzo dziś w humorze.
FELKA: Przeciwnie. Towarzystwo pana zawsze mię dobrze usposabia. (Zaczyna rozmawiać z dziennikarzem),
SWARA (do Mirosza): I poco, powiedz, znowu z nią zaczynasz. Powinieneś nareszcie oswoić się z myślą…
MIROSZ (gorzko): Że przeszłość nie wróci?… Ha! (Ze złością odrzuca papieros).
ALFRED (wchodzi z salonu): Moi państwo, przy bufecie skarżą się na waszą nieobecność!
SWARA (bierze Mirosza pod ramię): Chodźmy się pocieszyć. (Wychodzą wraz z dziennikarzem).
ALFRED (do Felki): Niezmiernie, niezmiernie jestem pani zobowiązany. Wiedziałem, że talent pani cudownie się rozwija, ale że pani także tak wspaniałomyślna…
FELKA: Myli się pan.
ALFRED: Wiem, co mówię. Przecie straszono mię…
FELKA: Czem?
ALFRED: Że pani bierze rolę, aby sztukę położyć.