Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 45 —

wcem duszą się w ciemnicy. Czy nie lepiej dać im zarobek, dać chleb, i mieć uczciwy pożytek?
Za uwagami Szachina zdawała się przemawiać istotnie pewna słuszność. Zmiana w losie jeńców hajdamackich nie mogła pewnie wypaść na gorsze, tak opłakane i nieszczęsne było ich początkowe położenie we Lwowie. Fogelwander wzruszył tylko. ramionami.
— Szachin panu rotmistrzowi nie proponuje nic takiego, coby naruszało honor oficerski — mówił handlarz dusz — sam Najjaśniejszy Król Jegomość nakazał, aby hajdamaków zatrudnić uczciwą pracą, jak ludzi, a nie pastwić się nad nimi, jak nad bydlęciem lub bestyą leśną....
— Ale król pewnie nie zezwolił na taki handel — wtrącił Fogelwander. — Zresztą, mój panie Szachinie, to nie odemnie zależy. Ja pełnię tylko rozkaz przełożonych, i nie mam prawa rozrządzać więźniami. Idź do komendanta.
Szachin skrzywił się na tę propozycyę.
— Gdybym był chciał udać się z interesami do p. Korytowskiego, nie