Przejdź do zawartości

Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stępnego życia. Żegnam cię, przyjacielu, może spotkamy się tam kiedyś.
Był już zmrok, gdy zgromadzeni pojedynczo opuścili melinę. Bajgele i „Zimna kokota“ wyszli ostatni.
Szczupak napróżno głowił się nad opracowaniem planu, w jaki sposób osaczyć wszystkich na pogrzebie. Okazało się, że ludzie nocy byli dobrze poinformowani o wszystkim.

ROZDZIAŁ

W jednym z pięknych uzdrowisk nadmorskich roiło się tego dnia od ludzi. Mnóstwo ogorzałych, spoconych ciał. Rozmawiano, żartowano, śmiano się, dowcipkowano. Panował beztroski nastrój. Znać było, że ci ludzie, ubrani w eleganckie stroje kąpielowe, nie znają trosk materialnych Kryzys, bezrobocie i inne klęski, pod ciężarem których uginała się ludzkość, były im obce. Rozglądali się dokoła z pewnością siebie. Drwili sobie jakby z całego świata.
Wśród obnażonych pleców, ramion, piersi, nóg i rak leżał oparłszy podbródek na dłoniach, opalony na słońcu — Klawy Janek. Zamyślony: wpatrzony w jeden punkt na plaży, gdzie jakaś niewiasta pogrążona była w czytaniu książki.
— Tak, mogę przysiąc, że to ona — mówił do samego siebie. — jak to się wszystko dziwnie układa. To napewno Aniela. Ale nie będę zakłóca1 jej spokoju.
Nie wytrzymał jednak i powoli przesuwał się w jej stronę. Napinał wzrok, by się przekonać, czy się nie myli. Serce waliło w nim mocno, jakgdyby miał popełnić zbrodnię. Usta szeptały bezdźwięcznie:
— Anielo.. Najdroższa moja. Zapomniałaś już o mnie napewno. Jaka piękna! Pokazać się jej, czy nie? — zmagał się z własnymi myślami.