Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Już od dawna zdecydowałem, że z kobietami nie prowadzę dyskusyj.
— Nawet z takimi kobietami, jak ja?
— Pani jeszcze nie znam dobrze.
— Ale pan chciałby mnie lepiej poznać?
— Zależy — wyprostował się, jakby chciał być wyższym, niż jest w rzeczywistości.
— Od czego? — podchwyciła „Zimna kokota“.
— Od tego, czy można mieć do pani zaufanie — odparł Szczupak.
— A czy do parna, panie komisarzu, można odnieść się z ufnością?
— Pani mnie obraża... Pani zapomina, że rozmawia z komisarzem policji.
— Przeciwnie, pamiętam, że przede mną stoi wszechpotężny komisarz policji — rzekła nie bez ironii.
— I dlatego zachowuję ostrożność.
— Więc, używając pani stylu, czy zawrzemy „interes“?
— Na dziś wystarczy — rzekła „Zimna kokota“, dając jednocześnie znak kelnerowi, że chce uiścić należność za konsumcję.
Szczupak wyprzedził ją z zapłatą należności.
— A więc pan? chce jeszcze raz ze mną się spotkać? — spytał komisarz.
— A pan niby nie chce?... — roześmiała się.
— Przybyłam tu, by z panem zawrzeć znajomość, a nie ją zrywać... Pan, panie komisarzu, spodobał mi się jako mądry człowiek, a nie jako mężczyzna.

Szczupaka ta uwaga zabolała. Odezwał się:
— Byłbym rad, gdyby pani teraz, wszystko odrazu wyznała wszystko, co wie. Szkoda czasu.
— Jakto? Pan już nie chce się ze mną spotkać?... Nie zainteresowałam pana swoją osobą?
— Jako kobieta, nie — odpłacił się jej Szczupak.