Przejdź do zawartości

Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Chatki mej nie minie...
130 

Weszli, kupią się koło mnie
I o Ukrainie
Rozmawiają — wspominają:
Jak Sicz budowali,

Jak kozacy na bajdakach
135 

Porohy mijali,
Jak po morzu buszowali,
Grzali się w Skutarze —
I jak, lulki zapaliwszy

W Polsce na pożarze,
140 

Znów witali Ukrainę,
Jak bankietowali...
„Rżnij, kobzarzu, lej, szynkarzu!” —
Kozacy hukali!

Dziad nalewa, nie poziewa,
145 

Nie odpocznie, rwie się.
Kobzarz uciął, a kozacy —
Aż Chortyca gnie się...
Metelicę i hopaki

Hurtem odcinają,
150 

Kufle chodzą i przechodzą,
Tak i wysychają.
„Hulaj, panie, nie w żupanie,
Wichrze, pośród pola!

Graj, kobzarzu, lej szynkarzu,
155 

Póki wstanie dola!”
W bok się wziąwszy, na przysiadki
Parobcy z dziad?mi.
„Ot tak, chłopcy, dobrze dziatki,

Będziecie panami!”
160 

Atamani wpośród uczty,
Niby jaka rada,
Chodzą sobie, rozmawiają..
Wielmożna gromada