Strona:Robert Louis Stevenson - Djament radży.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o innych dziedzinach życie. Ale czekaj pan, czytał pan Gaboriau?
Mr. Rolles oświadczył, że nie słyszał nigdy nawet tego nazwiska
— Może pan zaczerpnąć niektóre pojęcia z Gaboriau, — zakonkludował cudzoziemiec, — przynajmniej wywiera on wrażenie. A, że jest to autor pilnie czytany przez księcia Bismarka, przynajmniej będzie pan tracił czas w dobrem towarzystwie.
— Sir, — rzekł pastor — jestem panu nieskończenie obowiązany za uprzejmość.
— Pan mi już za nią odpłacił — odparł tamten.
— W jaki sposób? — zapytał Simon.
— Pokazał mi pan coś nowego — odparł gentleman, i grzecznym gestem, jakby prosząc o pozwolenie, zabrał się dalej do czytania Fortnightly Review.
Wracając do domu, mr. Rolles kupił dzieło o drogich kamieniach i kilka utworów Gaboriau, które przerzucał żarliwie przez cały ranek. Ale chociaż odkryły mu całkiem nieznane dziedziny życia, jednak nie dowiedział się z nich, co zrobić z ukradzionym djamentem. Drażniło go też, że wiedzę o życiu musiał wyszukiwać wśród historji romansowych, zamiast mieć ją w streszczeniu, w formie podręcznika, Orzekł więc, że chociaż Gaboriau dużo myślał, ale brakowało mu całkowicie metody. Natomiast zachwycony był talentami i charakterem Lecoq’a.
— Był naprawdę wielkim człowiekiem — przeżuwał myśli mr. Rolles, — znał świat, jak ja znam „Ewidencje“ Paley’a. Nie było przedsięwzięcia, któregoby nie doprowadził do skutku własną ręką, pomimo największych przeszkód. Nieba! — wybuchnął