Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom I-II.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na toż wezwani zostali gęślarze,
By dzieje ojców potomkom prawili.
Kronika szkielet przeszłości ukaże,
Pieśń z martwych wskrzesza, gdy trumnę uchyli;
Przeto choć prostej, choć ubogiej treści
Z piastowskich czasów słuchajcie powieści.
 

II.
Cóż nam, spytacie, z owymi książęty,

Co siedm wieków jak próchnieją w grobie?
Pergaminowy, na klamry zamknięty
Wolumen dziejów niech spoczywa sobie;
Szanując przodków relikwiarz święty,
Oczy ku przyszłej wytężamy dobie.
Cóż mamy cenić, zapaśnicy młodzi:
Wczorajszy zachód czy jutrznię co wschodzi?
 

III.
Och, nie bluźnijcie! a uchylcie głowy!

Bo z piersi ojców i na ich kurhanie
Rośnie kłos żytni i konar dębowy,
Chleb i osłona, i czoła ubranie;
Tu w szumie liści tajemnemi słowy
Szepcą ojcowie wnukom przykazanie;
Tu przeszłość siwa, zakopcona, śniada,
Młodej przyszłości rzewnie się spowiada.
 

IV.
Czerwona cegła lub piaskowiec szary,

Strzaskana baszta lub ściana w ruinie,
To życia ojców zagrobowe mary:
Tu były twierdze, tu były świątynie.
Dziś te wieżyce i ciemne pieczary
Jękliwy puhacz zamieszkał jedynie,
A nikt z prawnuków wsłuchać się nie raczy
W treść tajemniczą piosenki puchaczej.