Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stwa przysyła. Bóg świadkiem, że nie perłami i nie dukatami pozyskać można moje serce“.
Wtedy złagodnieje młody junak i rzeknie do ciebie: „Oto rękawiczka! Ani słowa więcej! Mam nieograniczone zaufanie, wszystko czytałem, a pereł nie będzie ci brakować! Proszę, nie wymieniaj imienia tego jegomościa, który ci przysyła tak wspaniałe dary, bowiem — prze Bóg! — mogłaby się czyjaś krew polać!“
Tutaj zamilknie, a ty powiesz: „Nie chciałam wam już nic mówić, o tym ciągłem natręctwie, o tej chmarze listów, która codzień na mnie spadała!... no, ale dosyć!! Jestem waszą do grobowej deski, a po śmierci też waszą pozostanę“.
PIPPA: Oświećcie, mnie, proszę, o co wam chodzi w tej całej komedji?
NANNA: Znalazca listu utraci zupełnie swój spokój! Kręcić się będzie, niby mysz w połogu, wietrząc wszędzie rywali i pośredników. Nie chcąc, abyś przyjmowała podarunki od innych, prześcignie w hojności nie tylko Mantuańczyków, ale i Ferrarczyków, którzy, ledwie po podróży odsapną, już pędzą na przygody miłosne!
Pippo, jeśli tego rodzaju nietoperze wpadną ci w garść, dobrze zasięgnij języka, jak długo pozostaną w Rzymie! Wymiarkuj sobie czas ich pobytu, wedle agraf, pierścieni, naszyjników, koronek i innych świecidełek, które na sobie noszą!
Albowiem na ich gotówce polegać nie można. Zresztą mogą już nie powrócić więcej, dlatego