Przejdź do zawartości

Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cię za łotrzycę niegodziwą, gdybyś pozwoliła sobie naigrawać się z tak godnej osoby. Trzeba, abyś udawała, że go głęboko w sercu nosisz, a gdy wspomnisz jego imię, to nie inaczej tylko z dygiem. Tym sposobem miłość twoja będzie odmładzać tych staruszków, a jeśli przyjdzie ci ochota pośmiać się z nich, to poczekaj, aż będziemy same!
PIPPA: Jeśli tak ma być dobrze, będę wam posłuszna!
NANNA: Teraz przechodzimy do Wielkich Panów.
PIPPA: Dobrze, dobrze mateńko!
NANNA: A zatem Jego Miłość prosi, abyś do niego przyszła. Tam musisz się zachowywać wykwintnie, nie jak głupia gęś i nie jak flądra, bowiem ci Wielcy Panowie przywykli do obcowania z dobrze ułożonemi damami. A jeśli się tam będzie grać na klawicymbałach lub śpiewać, to podnoś uszy i słuchaj uważnie, chociażbyś nic, a nic nie rozumiała! Natknąwszy się na poetów, rozmawiaj z niemi uprzejmie i udawaj, że cenisz ich więcej, od samego pana domu!
PIPPA: Na cóż to?
NANNA: Tegoby tylko brakowało, żeby jakiś tam wierszorób piosenki o tobie składał i niecne potwarze rozgłaszał, na których takim frantom nigdy nie zbywa. To ci byłaby dopiero ładna historja, gdyby o twym żywocie książkę wydrukowali, a zdarzyło się, że jeden łabaj ze mną to uczynił, tak jakby na świecie nie było zgoła gorszych nie-