Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przytem: „Lulaj, że, lulaj! i kołysz go, jak dzieciaka w powijakach.
Stoję o zakład, że będzie się zachowywać, jakby był małym chłopczykiem, szepcąc do ciebie: „mamo, mamusiu, mateńko!!“ Wtedy weź się za niego ostro i wymacaj, czy jego sakiew nie leży przypadkiem pod poduszką. Jeśli ją tam znajdziesz, nie zostaw wewnątrz ani miedziaka. Trzeba użyć tego wojennego wybiegu, albowiem im się gęba z mieszkiem wadzi, gdy tylko chwila rozkoszy przeminie! Obracają dukata w palcach przez cztery godziny, zanim go oddadzą. Jeśli przyrzekną ci szaty i naszyjniki, nie daj im chwili spokoju, aż obietnicy dopełną.
Potem niech cię obrabia chociażby palcem, pakując go z przodu lub z tyłu, jeśli to uzna za stosowne!
PIPPA: Nie bójcie się, już ja sobie poradzę.
NANNA: Słuchaj dalej! Wielcy to zazdrośnicy, a rękę mają równie skorą do bijatyki, jak język do wymysłów. Ale jeśli potrafisz ich ujeździć, to prócz deszczu podarunków, będziesz z nich miała jeszcze niebiańską uciechę. Jakbym ich jeszcze tutaj przed sobą widziała: Rozklekotani, jak pradziadkowie Antychrysta, w portczynach i kaftaniku z wypłowiałego brokatu, federpusz na aksamitnym berecie i wielki djament pośrodku złotego medala.
Broda siwa, ręce i nóżki drżące, a na gębie pełno zmarszczek!