Przejdź do zawartości

Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czemuż to nie zezwalacie, abym ostała kurtyzaną, jak wam radziła moja chrzestna, donna Antonja?
NANNA: Pieczone gołąbki nie lecą same do gąbki!
PIPPA: Jesteście złą macochą. Hu, hu, hu!
NANNA: Płaczesz, moja laleczko?
PIPPA: Pewnikiem, że mi się na szloch zbiera!
NANNA: Poniechaj pychy, poniechaj, mówię ci! Bo jeśli zupełnie swych manjer nie odmienisz, nigdy nie będziesz miała całych majtek na tyłku! Dzisiaj są takie gromady kurew, że trza cuda robić w sztuce umiejętności życia, aby koniec z końcem związać. Nie wystarcza być łakomym kąskiem, mieć piękne oczy i kosy złote! Tylko szczęście, albo sztuka do celu wiedzie!
Wszystko inne to zawracanie głowy!
PIPPA: I to wy tak mówicie?
NANNA: Tak, to tak, Pippo! Ale jeśli postępować będziesz według mych rad, a dobrze uszu nastawisz, słuchając matczynych napomnień, to fortuna pójdzie twym śladem.
PIPPA: Zechciejcie tylko starań dołożyć, aby uczynić ze mnie takową signorę, a uszu to ja już nadstawię!
NANNA: Jeśli nie będziesz uganiać się za byle kłakiem, co po powietrzu lata, jeśli przestaniesz się gawronić i boczyć podczas dyskursów ze mną, tedy przysięgam ci, na owe zdrowaśki, które po całych dniach mruczę, że w ciągu dziesięciu, albo czternastu dni najdalej, będziesz mogła rozpocząć interes!