Przejdź do zawartości

Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przypatrywać się, jak ich ukochane pacholęta owe k... obrabiają.
Tak, tak, ich ukochane pacholęta!
Z tymi musisz żyć w przyjaźni i być zawsze na ich usługi. Albowiem jeśli pozwolisz pacholętom robić z tobą, co im się podoba, to sami fraterkowie w tobie się rozkochają i roztrwonią dla ciebie wszystkie dochody z djecezji, opactwa, kapituły i zakonu.
PIPPA: Dufam, że jeśli za waszemi radami pójdę, dostanę nawet ich dzwonnicę z dzwonami.
NANNA: Ha, ha, ha! Myślę o kupcach, o których ci jeszcze nie wspomniałam ani słowa!
PIPPA: Ależ mówiliście już!
NANNA: Myślisz zapewne o Niemcach? Po prawdzie cały ten naród kramarstwem się para; ale ci wielcy kupcy, ci wypchani złotem ojcaszkowie, niechże ich franca ogarnie!
Ci chcieliby koniecznie, aby stan gamracki, żył tylko z tego, co oni dadzą grosz po groszu! I na jednego, który płaci, znajdzie się dwudziestu, którzy mają gotową odpowiedź:
„Oddałem na lichwę, to jest, chciałem rzec na procent“, gdy ty o cokolwiek ich poprosisz. Największe ich łotrostwo w tem, że udają nędzarzy, mając pełne wory pieniędzy.
Radzę ci, Pippo, abyś tym dusigroszom dała odrazu należną odprawę. Żeby nam dogodzić nie wystarcza rękawica, skrypt w ręku, albo pierścień na palcu.