Przejdź do zawartości

Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

PIPPA: A więc precz karty i kości!
NANNA: Słuchaj, co ci teraz powiem o próżności świąt i uroczystych obchodów. Nie chodź na walki byków, nie lataj na turnieje i igrzyska, zabawy takie dobre są dla podłej gawiedzi, A jeśli już chcesz zobaczyć koniecznie, jak to się byka zarzyna, pierścień na włócznię nawleka, lub pałubę ze słomy kopją kłuje, to patrz na te wszystkie igrzyska z okien swego domu. Gdy ci kto szatkę na maskaradę pożyczy, pilnuj jej troskliwie, jakby była twoją własnością i odeślij ją czyściutką i porządnie złożoną, a nie opluskaną i poplamioną, jak to się często gamratkom zdarza.
PIPPA: Nie znam ci ja takiego niechlujstwa!
NANNA: Tak, niechlujstwo, to dobrze powiedziane! Ach Pippo, długobym się musiała rozwodzić nad tem, jak się masz przystrajać i piękną czynić. Pleć warkocze w ten sposób, aby jeden loczek zwieszał się zawsze nad czołem; spoglądaj z pod niego na świat zalotnym i lubieżnym oczkiem. Pierś twoją z pod staniczka powinno być widać tylko przez wycięcie w koszuli. Wtedy każdy żórawia zapuszczać będzie! Bądź skąpa z pokazywaniem cycuszków! Inne w tej materji są bardzo rozrzutne, a piersi gwałtem ze stanika na świat wypychają. No! Ale teraz skończę już gawędę jednym tchem!
PIPPA: Chciałabym, żebyście cały rok tak mówili!
NANA: Wszystkiego, czego zapomniałam, albo