Przejdź do zawartości

Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

we słowo, chyba że zaczną hazardować się w faraona, albo w lombra. Gdy jaki namiętny gracz postawi dla ciebie, proś go, aby pieniędzmi nie rzucał, staraj się przytem pokazać mu, że bardzo dbasz o to, aby majątku nie stracił! A teraz kolej na talenty!
Pamiętaj, Pippo, że nikt nie ośmieli się odmówić ci jakiegoś instrumenciku: a więc jednego poproś o lutnię, drugiego o harfę, innego o wiolę, owego zaś o flet, tamtego o szpinet, tego znów o lirę. To czysty zysk. Sprowadzisz sobie nauczycieli muzyki, będziesz ich zabawiać wygrywaniem melodji, racząc od czasu do czasu przelotną i króciutką pieszczotą. Gdy skończysz z instrumentami, zapałaj ochotą do malarstwa i do rzeźby, naściągaj ramek — okrągłych i kwadratowych, portretów, figurynek, wszystkiego, co będziesz mogła, aby później sprzedać, nie gorzej, niż suknie.
PIPPA: Czy to nie wstyd sprzedawać szaty, które się na sobie nosiło?
NANNA: Wstyd? A czyż nie gorszy wstyd przegrać je w kości, jak to uczyniono z szatami Pana naszego, Jezusa?
PIPPA: To prawda!
NANNA: Na honor! gra to sprawa djabelska. Nie trzymaj u siebie ani kart, ani kości; wystarczy raz na nie spojrzeć, aby się do gry zapalić, a kto zagra, ten przepadnie z kretesem! Przysięgam ci na świętą Magdalenę, że one zatruwają ludzi, tak jak zapowietrzone rzeczy, które zarazę roznoszą!