Przejdź do zawartości

Strona:Pietro Aretino - Jak Nanna córeczkę swą Pippę na kurtyzanę kształciła.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sum corda! Jest to rzecz słodsza, niż te wszystkie: „Och, tak, och, jeszcze“ które szepce się wówczas, gdy się jakiś palec łechce; to jest lepsze, niż owe mamrotania: „...troszkę niżej, troszkę wyżej, teraz tu, teraz tam, póki wreszcie ów palec nie natrafi na to, co cię swędzi.“
Odradzałam ci miłostki z żółtodziobami, których się psie figle trzymają i z wojakami, strojnymi w sute pióropusze! Mówiłam ci, abyś ich unikała, a teraz rzekę: leć na ludzi statecznych, bo ci mają i manjery piękne i dukatów nie skąpo!
PIPPA: Co prawda, to wolę parę porządnych szturchańców, niż kupę duserów.
NANNA: Masz rację, ale ci stateczni dadzą ci jednego jak i drugiego poddostatkiem! A teraz do tych, których nigdy zadowolić nie można! O, cóż za utrapienie ma człowiek z takiem plemieniem!
PIPPA: Niech mnie osławią, jeśli im pofolguję!
NANNA: Po tych bydlakach przejdźmy do buńczoszumnych zawadjaków, do tych dębikuflów, odważnych przy puharze, który nawet kastrata w d... kopnąć się boją! Blagierstwa i głupich przechwałek oduczyć się nie mogą. W łyżce wody cały ocean radziby pomieścić!
Z pewnością obłupisz ich ze wszystkiego, nie wyłączając haftowanych majteczek i szpady, huśtającej się im u boku bezużytecznie!