Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tłumiąc w sercu żal, jakiem przejmowało go to zobowiązanie, dodał jeszcze:
— Będzie tam zawsze z pół morga.. Słowo się rzekło! Kiep, kto nie dotrzyma obietnicy!
Lengaigne wyszedł z synem, doprowadzony do rozpaczy hojnością sąsiada: mógł nie dbać o ziemię, niemiłosiernie obdzierając gości! Macqueron, nie zważając na zimno, zdjął ze ściany fuzyę i poszedł zobaczyć, czy nie spotka znów królika, którego spostrzegł w przeddzień koło winnicy. W karczmie zostali tylko obaj gracze i Lequen, który spędzał tu całe dnie świąteczne, nic zresztą nie pijąc. Godziny upływały powoli; coraz to nowi wieśniacy wchodzili do karczmy i wychodzili z niej.
Około piątej drzwi rozwarły się z trzaskiem, Kozioł i Jan weszli do kaczmy. Kozioł, zobaczywszy Hyacynta, zawołał:
— Byłbym się założył, że cię tu zastanę... Cóż to drwisz sobie z ludzi? Czekamy na ciebie.
Pijak, roześmiawszy się na całe gardło, aż ślina pociekła mu po brodzie, odpowiedział:
— Ach! ty przeklęty dziwaku, to ja czekam na ciebie! Od samego rana włóczysz się, Bóg wie gdzie!
Kozioł bawił się do tej pory w Borderie, gdzie Jakóbka, z którą od lat piętnastu przewracał się po sianie, zatrzymała jego i Jana i częstowała ich grzankami. Pan Hourdequin poszedł po mszy na śniadanie do Cloyes, bawiono się więc swobo-