Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Milczże, do dyabla! bo ci dam w pysk!
Ktoś bliżej stojący, wyrwał polowemu z rąk kwartę, którą zamierzył się na przeciwnika, podczas, gay Hyacynt z wilgotnemi oczyma, z pokornym uśmiechem, czekał spełnienia pogróżki, po chwili znów grali dalej, w jak najlepszej zgodzie. Atut! atut! wciąż atut!
Macqueron, nie ufając zbytecznie niewzruszonemu spokojowi nauczyciela wiejskiego, zapytał go wreszcie:
— Cóż pan na to wszystko powiadasz, panie Lequeu?
Lequeu, który rozgrzewał przy rurze od pieca swe duże, zmarznięte ręce, uśmiechnął się z miną człowieka, któremu wyższość stanowiska nie pozwala wtrącać się do rozmowy:
— Nic nie powiadam, to mnie wcale nie obchodzi.
Po skończenem goleniu, Macqueron zanurzył twarz w misce wody, pryskał, kaszlał, wreszcie obcierając się, rzekł;
— Słuchajcie, co zrobię!.. Tak! klnę się na Boga! jeżeli gmina zgodzi się na przeprowadzę nie drogi, ja dam darmo kawał gruntu.
Wszyscy oniemieli ze zdziwienia, usłyszawszy tę wiadomość. Nawet Hyacynt i Bécu, chociaż nieprzytomni już prawie, podnieśli głowy. Nikt nie przerywał milczenia, przyglądano mu się, jak człowiekowi, który nagle zmysły postradał. Wtedy on podniecony wywarłem wrażeniem,