Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bo się stawał próżnym, trawiła go jakaś ambicya, z której zresztą sam sobie sprawy zdać nie umiał. Ale kobieta, niezmiernie chciwa na grosz, słuchać o tem niechciała, on zaś sam nie zajmując się niczem, pozwalał jej szynkować wódkę, w chęci zrobienia na przekór sąsiadowi Lengaigne który miał skład tytoniu i także sprzedawał napoje. Współzawodnictwo to trwało od lat wielu, nie wygasając nigdy, gotowe wybuchnąć płomieniem przy lada sposobności.
Czasami jednak pokój trwał całe tygodnie i teraz oto wszedł do izby Lengaigne z synem swym Wiktorem, dużym, niezgrabnym chłopcem, który za rok miał stawać do wojska. On sam wysoki i silny, miał twarz pomarszczoną i małą sowią głowę, osadzoną na szerokich kościstych ramionach, zajmował się uprawą roli, podczas gdy żona ważyła tytoń i schodziła do piwnicy. Używał wielkiej powagi w okolicy, bo umiał strzydz i golić; rzemiosła tego wyuczył się w pułku i uprawiał je — stosownie do życzenia klientów — bądź u siebie w sklepie wpośród gości pijących za stołem, bądź też u nich w domu.
— No cóż, kumie, kiedy się weźniemy do waszej brody? — zapytał, stojąc jeszcze na progu.
— Ach prawda! kazałem was prosić — zawołał Macqueron. — Bierzcie się zaraz do roboty, jeżeli chcecie.
Zdjął z półki starą tackę, przyniósł mydła i letniej wody, podczas, gdy Lengaigne wyjmo-