Strona:PL Zola - Ziemia.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tak nakazuje sprawiedliwość! Rozdzielono więc kawałek pola, co ich upewniło w przekonaniu, że jedno z trojga niedostanie nic, czegoby i inni nie mieli także.
— Chodźmy do winnicy — rzekł Fouan.
Wracając w stronę kościoła, Fouan rzucił raz jeszcze wzrokiem na rozległą płaszczyznę i na widniejące w dolinie zabudowania gospodarskie majątku Borderie. Przypomniał sobie epokę rewolucyi i straconą przez ojca sposobność nabycia tych gruntów i zawołał głosem, w którym dźwięczał żal nieukojony.
— Ach! gdyby mój ojciec był chciał, miałbyś teraz więcej roboty, Grosbois!
Synowie i zięć obejrzeli się po za siebie i stanęli, przyglądając się z zadrością trzystu hektarom gruntu, należącego do Borderie, a rozciągającego się przed ich oczyma.
— Ba! — mruknął pod nosem Kozioł, ruszywszy dalej w drogę — dużo wam przyjdzie z przypominania sobie dawnych dziejów. Wiadoma to rzecz, że mieszczanie zawsze nam nogę podstawią.
Dziesiąta wybiła, ukończono już większą część roboty. A jednak wieśniacy przyspieszyli kroku, bo wiatr ucichł nieco, a gęste czarne chmury groziły ulewnym deszczem. Winnice, należące do ojca Fouan, znajdowały się po za kościołem, na pochyłości wzgórza, u stóp którego płynęła Aigra. Niegdyś wznosił się tu pałac dziedziców;