Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

su. Róża jednak, otworzywszy drzwi od kuchni, które zamknął, wychodząc, wrzasnęła za nim:
— Proszę, niechaj pan pamięta, że między nami skończone... Już do niczego mieszać się nie będę... Niechaj pan komu innemu się zwierza ze swoją ciekawością i komu innemu poleci zbierać plotki o ludziach!
Mouret ostatecznie zwątpił o możności dowiedzenia się czegokolwiek o lokatorach z drugiego piętra. Poczuł do nich skutkiem tego niechęć i przez zemstę zaczął rozsiewać wieści swego pomysłu. Mówił więc, że są to ludzie pozbawieni wszelkiej wartości, na których niewarto zwracać uwagi. Zwolna, ta opinia przyjęła się w całem mieście. Poczęto uważać księdza Faujas za nic nieznaczącego przybłędę, człowieka, niemającego i mieć niemogącego żadnych wpływów pomiędzy duchowieństwem, które nieledwie z litości znosiło jego obecność przy katedrze, gdzie oddawano mu najpodrzędniejsze sprawy do załatwiania. Posądzono go przytem, iż wstydzi się swego ubóstwa, skutkiem czego sam dobrowolnie ukrywać się będzie w cieniu, usuwając się od intryg, wrących w każdej dyecezyi pomiędzy duchowieństwem. Wszakże mieszkańcy miasta Plassans ciekawymi pozostali przyczyn, skutkiem których ksiądz Faujas przesiedlił się tu z Besançon.Zaczęto wysnuwać najrozmaitsze wnioski, posądzenia bardzo drażliwej natury, wszystko jednak co opowiadano o tem w mieście nie miało żadnej rzeczywistej podstawy,