Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/586

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja też nie lubię tego bukszpanu — powiedziała Olimpia. — Przypomina mi cmentarz. Mażeby się podobało, gdybyś Da miejsce bukszpanu wsadził żelazne malowane baryerki, albo pałączki naśladujące gałęzie... Powiem jej o tem a ty każ wyrwać to wstrętne zielsko.
Bukszpan został wyrwany a w tydzień później, malowane, żelazne pałączki połyskiwały wzdłuż ulic ogrodowych. Trouche kazał wyrzucić część drzew owocowych, utrzymując, że zasłaniają widok. Altana została odmalowana na kolor jasnozielony a po jednej stronie basenu stanęły drobna skały przyozdobione muszlami. Kaskada w ogrodzie państwo Rastoil wzbudzała w nim zazdrość. Upatrzył więc stosowne miejsce i obiecywał sobie z wiosną przystąpić do wykonania tej roboty „jeżeli interesy iść będą równie dobrze jak teraz“.
— Wyobrażam sobie, jak sąsiedzi muszą się dziwić zmianami w ogrodzie — mówił Trouche do żony. — Muszą sobie mówić, że przynajmniej teraz ogród zaczyna być ogrodem, gdy się dostał pod opiekę człowieka mającego gust wyrobiony. Zobaczysz, jak pięknie będzie latem... będziemy mieli zapach kwiatów i ładny widok...
Marta zezwalała bez oporu na wszelkie zmiany, jakie jej proponowano, wkrótce zaś przestano się jej pytać. Państwo Trouche napotykali tylko opozycyę ze strony matki. Pani Faujas bowiem broniła przed nimi domu i ogrodu jak swojej własności. Gdy Olimpia zawładnęła salonem, stoczy-