Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/385

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzy swojemi rzeczami, chcąc go zanieść na kwestę niedzielną podczas nabożeństwa w katedrze. Jakże nieznośnie czuta się upokorzoną, widząc, że panie należące do komitetu ochronki pod wezwaniem Przenajświętszej Panny, robią pomiędzy sobą składkę, by zakupić nowy ornat, krzyż, kielich, lub inny sprzęt kościelny. Udawała, że tego nie widzi, że nic o składce nie wie. Koleżanki z komitetu musiały się wszakże domyślać prawdy i objawiały jej swoje współczucie. Brała ją ochotą okradzenia męża, by tylko módz coś kupić dla przyozdobienia kościoła św. Saturnina. Znosiła katusze, nie mogąc okazać swej miłości darami. Doznawała bólu doprowadzającego ją do szału zazdrości, widząc księdza Faujas posługującego się podczas mszy, sprzętami ofiarowanemi kościołowi przez panią de Condamin, podczas gdy w dnie, w które odprawiał mszę przy ołtarzu pokrytym obrusem wyhaftowanym przez nią, drżała ze wzruszenia, modliła się z uniesieniem gorączkowem, doznając wrażeń najżywszej rozkoszy, gdy ręce księdza dotykały kwiatów przez nią wyszytych. Czuła swą łączność z niemi, stawała się ich cząstką. Byłaby pragnęła wystawić swoim kosztem całą kaplicę! Marzyła o jej piękności i bogactwie. Byłaby życie w niej spędziła, oczekując i przyjmując Boga we własnym jego i jej domu.
Zwierzała się z tem wszystkiem przed Różą, która wyszukiwała sposobów dostarczenia swej pani trochę pieniędzy. Udało się jej wynieść z ogrodu