Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i to zbyt wielki stanowi dla niej wysiłek... Natychmiast doznaje zawrotów głowy... Jedyną jej rozrywką są zwierzęta. Lubi je niezmiernie i czuje się najszczęśliwszą w ich otoczeniu. Co roku latem, posyłamy ją na miesiąc na wieś, do dawnej jej mamki. Otóż Dezyderya spędza tam całe dni na folwarcznem podwórzu, pieszcząc wszystkie domowe zwierzęta. Jest wtedy wesoła, zadowolniona i wraca ze wsi z rumianemi policzkami, tryskająca zdrowiem, świeża jak różyczka.
W rozmowech swoich z księdzem Faujas Marta wspominała często o domu zdrowia w Tulettes, jakby powodowana strachem, że ją tam kiedykolwiek będzie trzeba osadzić. Wtajemniczany stopniowo w życie i myśli Marty, ksiądz Faujas odczuwał, iż nie jest ona szczęśliwą, chociaż mówiła że jest taką. Miała wiele skrytych żalów do męża, jakkolwiek była do niego przywiązana. Lękała się jego żartów, przycinków, zarzucała mu nadmiar egoizmu, wyzucie jej i odsunięcie od wszelkiej rozrywki. Mówiąc o nim, powtarzała, pragnąc, by jej wierzono:
— On jest zacny i dobry, kocha nas wszystkich i przywiązany jest do domu... Czasami hałasuje i zrzędzi, lecz nie jego w tem wina... będąc systematycznie skrzętnym i zamiłowanym w porządku, gniewa się na nas, gdy wróciwszy do domu, zastanie cośkolwiek nie na właściwem miejscu... Wiem, że ludzie wyrażają się o nim z pewną niechęcią, lecz czyniąc tak, dają folgę swej zazdrości...