Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zniesioną? — oto dwa zagadnienia, których dotąd rozwiązać nie umiem. Musimy jednak zwalczyć tę obawę i na tem właśnie polu stoczyć zacięty bój z przeciwnikami, jeżeli chcemy aby idea socyalizmu odniosła zwycięztwo. Zwyciężymy! zwyciężymy z pewnością, bo słuszność po naszej jest stronie. Spójrz pan! czy widzisz ten gmach przed sobą?
— Giełdę? — spytał Saccard. — Naturalnie, że ją widzę.
— Dobrze! Szaleństwem byłoby wysadzić w powietrze taki gmach bo odbudowanoby go gdzie indziej. Ale ja wierzę niezłomnie, że ona sama kiedyś runie, państwo ją wywłaszczy i stanie się jedynym powszechnym bankiem narodowym. Kto wie czy kiedyś gmach ten nie będzie publicznym magazynem nadmiaru naszych bogactw, czy nie będzie śpichlerzem, z którego prawnuki nasze czerpać będą mienie i dostatki?
Żywo gestykując, Zygmunt malował z zapałem tę przyszłość powszechnego a umiarkowanego szczęścia. Mówienie zmęczyło go widocznie bo znów kaszlać zaczął: powrócił do stołu i oparłszy głowę na ręku usiłował stłumić okropne rzężenie, które zdawało się pierś mu rozdzierać. Ale tym razem uspokoić się nie mógł. Nagle drzwi się otworzyły i Busch, który pośpiesznie pożegnał był Méchainową, wbiegł zaniepokojony gwałtownym kaszlem brata. Pochylił się nad Zygmuntem, wielkiemi swemi rękoma objął jego głowę jak