Przejdź do zawartości

Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/599

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

koło Saccarda, który najwięcej ucierpiał w tej walce. Nie rozumiejąc w pierwszej chwili, co się dzieje i urągając porażce, stawiał on czoło niebezpieczeństwu. Widząc wzmagający się ruch, przypuszczał w pierwszej chwili, że to szeregi Daigremonta nadciągają; potem jednak gdy klęska stała się nieuniknioną, gdy kursy gwałtownie spadać zaczęły, wytężył wszystkie siły, by mężnie śmierć ponieść na stanowisku. Lodowaty dreszcz wstrząsał nim od stóp do głów; czuł, że stało się coś niepowetowanego, że niepowrotnie pokonanym został, ale w boleści jego żadnej nie odgrywał roli niski żal straconych pieniędzy i rozkoszy; bolało go tylko upokorzenie, że poniósł klęskę, że Gundermann odniósł świetne, stanowcze zwycięztwo, które utwierdziło ponownie wszechwładzę tego króla złota. W tej chwili był on istotnie wspaniałym; szczupła jego postać wyprostowała się, dumnie wyzywając los do walki; w twarzy i oczach spoglądających śmiało przebijał się wyraz zaciętego uporu, gdy sam jeden stawiał czoło rozpaczy i wściekłości, wzbierającej falą i miotającej na niego przekleństwa, Cała sala kipiała, wylewała się w stronę jego filaru; pięści zaciskały się groźnie, usta bełkotały złorzeczenia; on zaś bezwiednie niemal miał wciąż na ustach uśmiech, który mógł się wydawać wyzwaniem do walki.
Najprzód Saccard dostrzegł jakby przez mgłę śmiertelnie bladego Maugendre’a, którego prowa-